"Wykąpany siedziałem jak zwykle na parapecie. Wzrok skierowałem na okna Sassy. Też tam siedziała. Pomachała mi. Zrobiłem to samo i sięgnąłem po telefon. Znowu parę sms-ów wymieniliśmy między sobą, aż dziewczynie zachciało się spać. Nie miałem już co robić więc wszedłem pod kołdrę i zasnąłem. "
Ranek zaczął się jak każdy inny. Wstałem, ubrałem się, przejrzałem czy wszystko mam spakowane i zjadłem śniadanie. 7.45. Czas wychodzić.
-Pa mamo!
-Pa Jasiek.
Wyszedłem. Sassy już czekała przed moją bramą.
-Hej, jest trema?-zapytałem się jej. Dzisiaj miała śpiewać piosenkę którą wybraliśmy na nasz projekt.
-Tak, trochę.
-A powiesz mi co się wczoraj działo?
-A, to. Alan chciał wiedzieć co z naszą umową, a Sandra jak zwykle się przyczepiła. Nie mów nikomu proszę.
-Ale nie zgodziłaś się prawda?-nie odpowiedziała. Nie mogłem w to uwierzyć, że zgadza się na wszystkie warunki tego śmiecia.
-Nie wierze. Czemu ty mu się tak dajesz?-zacząłem się denerwować. Może nie powinienem, ale gdyby poszła z tym na policję nie byłoby kłopotów. Dziewczyna nie odpowiedziała na to.
-Czemu!?-zacząłem podnosić głos.
-Bo wiem do czego jest zdolny.-mówiąc to usłyszałem, że jej głos się załamuje. Przyspieszyła marsz i oddalała się ode mnie. Dogoniłem ją i usiłowałem zatrzymać. Położyłem rękę na jej ramieniu, gdy po chwili została zrzucona.
-Sassy przepraszam. Nie powinienem się unosić.
-Daj mi spokój. Nie dotykaj mnie.
Weszliśmy do szkoły. W sumie to dziewczyna weszła pierwsza a ja chwilę po niej.
Zastał mnie dzwonek. Pierwsza była chemia na której siedziałem z Sassy. Gdy zająłem swoje miejsce dziewczyna nagle wstała i podeszła do pani i coś powiedziała jej na ucho. W drodze powrotnej nie usiadła tylko zabrała zwoje rzeczy i przeniosła się do ławki obok.
Perspektywa Sassy:
Przesiadłam się do ławki obok. Chemia to nie jest mój konik, ale rozumiem ją. Dzisiaj były wszelkie możliwe powtórki. Mówiliśmy o protonach, neutronach i elektronach. Wszystko co było na lekcjach w pierwszych klasach gimnazjum. Lekcja zleciała dość szybko. Dzwonek. Wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych. Udałam się pod klasę Ani.
-Hej, jak tam randka z Mateuszem?-byłam ciekawa czy są razem, ale nie zapytam wprost.
-A dobrze, genialnie, cudownie.
-Do dobrze.-zaśmiałam się.
-A wy ten teges?
-Może, tak jesteśmy parą.- dość szybko, ale co. Może to jest to. Mam nadzieje, że się jej uda.
-Ania! Chodź!-zawołała ją koleżanka z klasy.
-Już idę. Sory młoda, muszę iść bo przedstawiamy projekt z historii. Zobaczymy się po szkole? Może w tej kawiarence w której się poznałyśmy po "wypadku"?
-Mi pasuje, do zobaczenia. Powodzenia!- pomachała mi gdy wchodziła do klasy. Uśmiechnęłam się tylko. Odeszłam w ciche miejsce, żeby zadzwonić do Beaty, że będę później. Wykręciłam numer. Oczywiście nikt nie odbiera. Schowałam telefon do kieszeni. Oparłam się o ścianę i patrzałam przed siebie. Zobaczyłam, że jakaś postać bardzo szybko się do mnie zbliża. Nie minęło dużo czasu jak postać ciągła mnie w obszary najmniej zaludnione.
-Co do cholery?!-zaczęłam się szarpać. Na swoich łopatkach poczułam chłodną ścianę o którą zostałam oparta siłą. Chwilę później na moim policzku poczułam pieczenie.
-Miałaś nikomu nie mówić, głupia suka!-od razu zrozumiałam, że to był Alan.
-Nie mówi...-ucięłam. Powiedziałam Jankowi. Co za idiota, prosiłam go, żeby nikomu nie mówił.
-Masz to odkręcić!
-Ale nie wiem jak.-czułam się bezsilna w całej sytuacji.
-Nie obchodzi mnie to.- skuliłam się z bólu po chwili gdy uderzył mnie w dolną część brzucha. Siedziałam tam sama przez chwilę. Przez moją głowę przelatywało tysiące myśli, wydarzeń. Jednak na jednym się zatrzymało. Dzień w którym Alan się do mnie "dobrał". Wróciło z podwójną siłą.
-Sassy?-usłyszałam głos nauczyciela od muzyki. Podszedł do mnie, lecz ja od razu się odsunęłam.
-Co się dzieje. Zaprowadzę cię do higienistki.-wyciągnął rękę w moją stronę, lecz ja odrzuciłam propozycję pomocy.
-Nie trzeba, sama pójdę. Niech pan powie Jaśkowi, że nie dam rady im pomóc z projektem.
Przytaknął na to. Odeszłam w stronę pokoju pielęgniarki.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry co się dzieje.-zapytała mnie miła blondynka w okularach.
-Bardzo boli mnie brzuch i głowa.
-Połóż się. - opadłam na łóżko. Zmierzyła mi temperaturę. Dała lek przeciwbólowy.
-Podwiń bluzkę. Zbadam cię. - automatycznie podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie chciałam, żeby zobaczyła jakieś ślady.
-Nie trzeba. Już lepiej. Dziękuję.
-Nie, poczekaj, już jadą po ciebie rodzice. - Ale jak to? Przecież ode mnie nawet nie odebrali a nagle jadą tu? W sumie wole iść do domu i odpocząć ode tego niż siedzieć tu i się męczyć.
***
Leżałam na łóżku przykryta kocem. Wtuliłam się w poduszki. Oczy miałam spuchnięte od płaczu. Nie wiem co teraz robić. Przecież nie powiem Jankowi, że to nie prawda, że sobie to wymyśliłam, ale jeżeli nic z tym nie zrobię to Alan mnie w końcu pobije tak, że trafię do szpitala. Leżałam nieruchomo gdy poczułam wibrację telefonu.
OD ANI: Mała nie dam rady się dzisiaj spotkać. Mati do mnie wpadł. Rozumiesz.
DO ANI: Nie ma problemu, ja też bym dzisiaj nie mogła.
Odłożyłam telefon. Zamknęłam oczy i usnęłam.
-Sassy, Sassy.-głos mamy zabierał mnie z krainy Morfeusza.
-Hmm?
-Masz gościa.
--------------------------------------------------------------------------
Hejo. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Komentujcie.
Zapraszam również na aska oraz na grupę.
Miłego czytania. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz