"-Nie chcę spać sama. Boję się.
-Nie będziesz. Jestem przy tobie.- uśmiechnął się do mnie. Pomimo ciemności dostrzegłam jego aparat. Położyłam się. Chłopak obok mnie. Z nim czułam się bezpiecznie. Pomimo tego bałam się kolejnego koszmaru. Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Janek objął mnie ramieniem.
-Nie bój się, jestem tu.-słowa chłopaka mnie uspokoiły. Zasnęłam. "
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Jednak to nie był mój budzik, tylko Janka. Podniosłam się z łóżka i zobaczyłam, że na półce leży jego telefon, ale samego chłopaka nie ma. Wyłączyłam dźwięk i spojrzałam na zegarek. 7.30. Muszę lecieć do domu się ubrać i spakować do szkoły. Złapałam za telefon, ale poczułam, że pod nim jest kartka. Sięgnęłam po nią i zobaczyłam niestaranne pismo: Hej Sassy, jeżeli nie śpisz to znaczy, że budzik działa. W łazience są twoje ubrania, a książki na biurku u mnie w pokoju. Poszedłem po nie jak spałaś. Musiałem wyjść na chwilę załatwić sprawę związaną z Mateuszem i Adamem. Wrócę 7.40. Jaś.
Miło z jego strony, że pofatygował się po wszytko. Poszłam do łazienki. Leżała tam biała bluzka na ramiączkach, czarne spodenki i nowe, czarne trampki. Jeżeli to on wybierał, to trafił w jedne z moich ulubionych ubrań. Ubrałam się i poszłam do pokoju chłopaka po książki. Leżały na biurku tak jak pisał. Zabrałam je i wróciłam do "swojego" pokoju. Dochodziła 7.40 a Janka nie było. Rozsiadłam się na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Standardowo facebook, instagram, ask. Jak zwykle nic ciekawego. Odłożyłam telefon i patrzałam w okno. Nagle usłyszałam jak otwierają się drzwi wejściowe.
-Sassy, idziemy!-od razu rozpoznałam głos chłopaka. Sama nie wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się sama do siebie. Zeszłam na dół i zobaczyłam chłopaka stojącego w drzwiach.
-Hej, jak się spało?-zapytał. Zaraz potem odpowiedziałam, że dobrze. Ubrałam buty i wyszliśmy. Ty razem się nie spóźniliśmy. Janek poszedł do swoich kolegów a ja do Ani.
-Hej, maluszku jak tam?-dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła. To było trochę dziwne zachowanie. Nie znamy się długo, ale takie coś w jej ustach brzmi nadzwyczaj dziwnie.
-Hej, w porządku, a co ty masz taki humor?
-A no bo wiesz. Umówiłam się z Matim.
-Ale kiedy?-zapytałam lekko zdziwiona.
-Dzisiaj. Specjalnie wpadnie do mnie, i jutro wróci do domu.-przytaknęłam na to, miałam już coś mówić, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu.Gwałtownie się odwróciłam. Alan. Czy nie mogę mieć spokoju chociaż przez jeden dzień?
-Co chcesz?
-Sprawa. Chodź.
Pożegnałam się z Anią i powiedziałam żeby do mnie napisała jak tam randka z Mateuszem. Dzisiaj wyjątkowo lekcje miałam do 11.30.
-Czego chcesz?-powiedziałam ozięble. Chłopak prowadził mnie w zakątki szkoły w których nie ma prawie nikogo. Gdy znaleźliśmy się w opustoszałym korytarzu usłyszałam jego ochrypnięty głos.
-To jak z naszą umową?
-Nie ma żadnej umowy.-odpowiedziałam natychmiast.
-A ta którą ci napisałem?- przycisnął mnie do ściany, na wypadek gdybym chciała uciec.
-A skąd wiesz, że już nie powiedziałam policji co się stało?-próbowałam zachować zimną krew, ale bałam się jego reakcji. Zaraz po moich słowach zadzwonił dzwonek.
-Możesz mnie pościć, mam lekcje.
-Nie, dopóki mi nie odpowiesz. - zbliżył się do mojego ciała. Czułam na sobie jego oddech. Bałam się tego co zaraz się stanie. Nagle przed moimi oczami ukazały się wydarzenia z tamtego dnia.
-Zgadzam się.-wydukałam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Na co?-zapytał z uśmiechem na twarzy. Dobrze wiedział na co, ale chciał mi zrobić na złość.
-Na umowę. Proszę puść mnie.-chłopak na to przytaknął.
Szłam polowi do klasy. On za mną. Głowę miałam spuszczoną, aby zakryć moje spuchnięte oczy od płaczu. Weszłam do klasy pierwsza.
-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam do nauczyciela. Ten coś wpisał do dziennika a ja udałam się do ławki gdzie siedział już Jasiek. Opadłam na krzesło i rozpakowałam się. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Cały czas czułam na sobie wzrok Alana.
-Hej, mała co jest?-z moich rozmyślań wyrwał mnie zaniepokojony głos Jasia.
-Nie tutaj.-tylko tyle mogłam mu odpowiedzieć. Przytaknął mi na to. Lekcja szybko zleciała. Wybiegłam jako pierwsza z klasy w kierunku toalety. Weszłam do pomieszczenia. Załatwiłam się i podeszłam do umywalki umyć ręce.
-A ty co tu robisz? To przecież damska. Męska jest na przeciwko.- usłyszałam szyderczy głos Sandry. Jej tylko tu brakowało.
-Daj se spokój Sandra.
-O co się stało naszej księżniczce?-zapytała.
-A co Cię to obchodzi? - na to nie odpowiedziała. Podeszła do mnie.
-Uważaj sobie lepiej co do mnie mówisz. - pchnęła mnie na ścianę i wyszła. Oparta o ścianę zjechałam do pozycji siedzącej i podkuliłam nogi do twarzy. Płakałam. Nie wiem dlaczego. Nic się w sumie takiego nie stało, ale za dużo jak na dzisiaj mam atrakcji. Dzwonek. No nie jeszcze to.
Perspektywa Jasia:
Zaczynała się teraz muzyka. Nigdzie nie widziałem Sassy. Wszedłem do sali. Lekcje się zaczęły. Dzisiaj śpiewaliśmy Find You There - We the kings. Kolejne minuty mijały a dziewczyny dalej nie było. Trochę się tym zaniepokoiłem.
-Przepraszam. Mogę do toalety?-zapytałem nauczyciela po 40 minutach od rozpoczęcia się lekcji. W sumie miałem potrzebę, ale chciałem też poszukać Sassy.
-Możesz, ale szybko wracaj.- podziękowałem i poszedłem w stronę toalety. Już miałem wchodzić do męskiego, ale usłyszałem, że w damskim ktoś płacze. Ciekawość wzięła górę. Zajrzałem do łazienki i zobaczyłem Sassy, skuloną pod ścianą. Bez zastanowienia wszedłem do niej. Usiadłem obok i przysunąłem do siebie.
-Nie płacz.
-Nie mogę tu chodzić. Poproszę Beatę żeby mnie przepisała.-wydukała.
-Alan i Sandra?-zapytałem czy to oni byli przyczyną tego co powiedziała chwilę wcześniej. Przytaknęła na to. Objąłem ją ręką. Dziewczyna wtuliła się we mnie. Siedzieliśmy w ciszy, aż do dzwonka.
Wstałem jako pierwszy i podałem dziewczynie rękę. Wstała poprawiła włosy w lustrze.
-Idziemy? - zapytałem. Pokręciła twierdząco głową. Wyszliśmy przed budynek w oczekiwaniu na Kacpra. Miał się zapytać nauczyciela z kim by mógł zaśpiewać w duecie. Podczas czekania podeszła do mnie Sandra.
-Hej misiu.-powiedziała swoim piskliwym głosem.
-Że co proszę? Chyba mnie z kimś pomyliłaś.
-Wiem, że chcesz być ze mną, nie udawaj.
-Nadal mam wrażenie, że mnie z kimś mylisz.-prychnąłem.
-Ile razy mam ci powtarzać, że będę z taką osobą jak ty?-na to pytanie rzuciła mi groźne spojrzenie i odeszła. Zaraz potem wparował Kacper.
-Mam świetną wiadomość.-powiedział z entuzjazmem.
-No dawaj.-odpowiedziałam zaciekawiony.
-Nie muszę śpiewać z Sandrą, a co najlepsze mogę z tobą Sassy!-podskoczył, aż z radości.
-Ale, nie ja nie chcę..-ucięła.
-Proszę nie mogę śpiewać z Sandrą.-podszedł do niej i miał już klękać gdy dziewczyna się zgodziła.
Postanowiliśmy, że zrobimy próbę jeszcze dzisiaj u dziewczyny. Umówiliśmy się na 17. Podczas drogi powrotnej panowała niezręczna cisza.
-Sassy.
-Hmm?
-A już nic. - chciałem się zapytać dlaczego płakała. Właściwie co Alan i Sandra jej powiedzieli, że była taka a nie inna. Odprowadziłem i pożegnałem. Poszedłem do siebie.
-Hej mamo!
-Hej, Janek chodź mi tu pomóc.-poszedłem za jej głosem. Zaprowadził mnie do piwnicy.
-Co robisz?
-Porządki. Pomóż.- jedyne co robiłem to przenosiłem ciężkie pudła z jednego miejsca na drugie. Dość dużo czasu na to zeszło. Wyszliśmy z piwnicy i poszliśmy w soją stronę. Ja do swojego pokoju a mama do salonu. Odrobiłem lekcje i położyłem się na łóżko. Spojrzałem na zegarek. 16.50. Czas się zbierać. Wziąłem telefon do ręki i wykręciłem numer Sassy. Nikt nie odbierał, natomiast słyszałem jakiś dźwięk w sąsiednim pokoju. Poszedłem tam i zobaczyłem, że leży tam telefon dziewczyny. Wziąłem go i skierowałem się w stronę wyjścia.
-Gdzie idziesz?
-Do Sassy. Projekt na muzykę robimy.
-Okej, tylko nie wracaj za późno.
Wyszedłem. Chwilę później stałem pod drzwiami dziewczyny. Zapukałem. Otworzyła mi mama Sassy.
-Dzień dobry. Jest Sassy?
-Tak, wejdź. Siedzi u siebie w pokoju z Kacprem. Coś już śpiewają.
-Dziękuję.-zdjąłem buty i skierowałem się do pokoju dziewczyny. Chwyciłem za klamkę gdy usłyszałem swoje imię.
-Skąd znasz Janka?-to był głos Kacpra.
-Ze szpitala.-odpowiedziała dość cicho.
-A to wtedy gdy się poobijał a dworze? A tobie co się stało?
-A mi..
Wtedy wszedłem do pokoju, żeby dziewczyna nie musiała mówić.
-Siemka.
-Hej, to co zaczynamy? Myśleliśmy nad piosenką I Feel Alive.
-No dobry pomysł.
Bardzo szybko zleciał czas. Słysząc głos dziewczyny zastanawiałem się dlaczego nie poszła do jakieś specjalnej szkoły muzycznej. Dostała by się tam bez problemu. Słuchało się tego bardzo dobrze, ale Kacper musiał lecieć do domu.
-I jak podoba Ci się?-zapytała dziewczyna po wyjściu Kapra.
-No jasne, że tak. - głupie pytanie. Mógłbym jej słuchać godzinami. Ale niestety, też musiałem się zbierać do domu. Jutro musimy przedstawić projekt muzyczny.
-To ja już będę leciał.
-Szkoda. No cóż. Do jutra.
-Do jutra.- podszedłem do dziewczyny i ją przytuliłem. Odwzajemniła uścisk.
-A zapomniałbym, telefon. Zostawiłaś u mnie.
-O dzięki. Szukałam go. To do jutra.
-Do jutra.
***
Wykąpany siedziałem jak zwykle na parapecie. Wzrok skierowałem na okna Sassy. Też tam siedziała. Pomachała mi. Zrobiłem to samo i sięgnąłem po telefon. Znowu parę sms-ów wymieniliśmy między sobą, aż dziewczynie zachciało się spać. Nie miałem już co robić więc wszedłem pod kołdrę i zasnąłem.
--------------------------------------------------------------------
Hej, mam nadzieje, że rozdział wam się podoba.
Jeżeli macie jakieś pytanie zapraszam na mojego aska.
Serdecznie zapraszam na grupę. Będą tam informacje kiedy pojawi się rozdział, i nie tylko :D
Miłego czytania życzę! :)
środa, 27 maja 2015
piątek, 22 maja 2015
Rozdział 15.
"Wróciłam
do domu sama, bo Jasiek musiał zostać na zajęciach, żeby napisać
kartkówkę. Ja zaczęłam się zbierać do centrum handlowego.
Na miejscu przywitałam się z Anką i zaczęłyśmy przymierzać ubrania."
Perspektywa Jasia:
Sprawdzian nie był taki prosty jak wszyscy mówili, ale dałem sobie radę. Spakowałem się, wyszedłem przed szkołę i czekałem na Kacpra. Umówiłem się z nim dzisiaj. Musimy zrobić projekt na muzykę. Swoją drogą kiepska dziś pogoda. Strasznie duszno jest. Na pewno będzie padać.
-Hej stary.- w tym momencie z moich rozmyślań o pogodzie wyrwał mnie głos Kacpra.
-Hej, idziemy?
-Tak a do kogo?
-No to możemy do mnie.-zaproponowałem.
Poszliśmy zrobić zakupy. Papier, klej i takie inne pierdoły. Muzyka to nie jest mój temat. Na szczęście Kacper umie grać na gitarze, może to nam pomoże. Po godzinie siedzieliśmy u mnie i zastanawialiśmy się za co się zabrać.
-To ja napiszę jak "powstała" muzyka.
-To ja się jeszcze zastanowię. Może zrobimy coś w stylu lekcji gry. Wiesz mogę pokazać akordy i te sprawy. Może się to spodoba.
-No to nie głupie.
Siedziałem i szukałem informacji na temat który sam zaproponowałem. Przepisałem je w programie i wydrukowałem. Przykleiłem na papier.
-Może jakieś instrumenty podrukujemy?-powiedział Kacper. W sumie to nie głupi pomysł. Zapełnimy puste miejsce. Wydrukowałem gitarę, wiolonczelę i jeszcze flet.
-Pomyślałem może na jakimś pokazie muzycznym.
-Co masz na myśli?-zainteresował mnie pomysł chłopaka.
-No, może coś w stylu "koncertu".
-No okey. Zagrasz ty. Może weźmiemy kogoś do śpiewania.-zaproponowałem.
-W sumie czemu nie, ale kogo?
-Tego jeszcze nie wiem.
W tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi.
-Poczekaj pójdę otworzyć.
Perspektywa Sassy:
Zakupy z Anką były udane. Kupiłam 2 bluzki top crop. Parę spodenek i jeszcze trampki.
-To do jutra w szkole Ania!-pomachałam jej na pożegnanie. Odmachała mi. Weszłam do domu.
-Hej Konrad. O a co to?-wskazałam ręką na nakryty stół.
-Dzisiaj mamy rocznicę. Mogę mięć do ciebie prośbę?-spytałam na niego pytającym wzrokiem.
-Mogłabyś iść dzisiaj do Janka na noc? Rozmawiałem z jego rodzicami. Zgodzili się.
-W sumie tak. Miłego wieczorku. Ja idę się spakować.
Weszłam do pokoju. Wyjęłam mały plecak do którego wrzuciłam szczoteczkę, szczotkę, pidżamę i ubrania na jutro. Chyba wszystko mam. Zeszłam na dół. Widziałam, że Konrad się stresuje.
-Nie stresuj się tak. Tylko nie szalejcie gdy mnie nie będzie.-poklepałam go po ramieniu i wyszłam.
Stałam już pod drzwiami chłopaka. Zapukałam.
Otworzył mi Janek.
-Hej, co tu robisz?-zapytał lekko zdezorientowany.
-Mama ci nic nie mówiła?
-Nie, a co miała mi powiedzieć? Wejdź może bo pada.- no pogoda była nie za dobra. Padało od kiedy wyszłam z centrum. Usiedliśmy na kanapie w salonie.
-No bo Beata i Konrad mają dzisiaj rocznicę i chcieli być sami. Konrad dogadał się z twoją mamą i mam tu zostać na noc. To będzie jakiś problem?-zrobiłam smutną minkę.
-Nie, ale na razie siedzi u mnie Kacper. Robimy projekt. Pomożesz?
-Jasne chodźmy.-skierowałam się za chłopakiem w stronę jego pokoju. Na miejscu usłyszałam Kacpra który gra na gitarze.
-Hej, grasz FourFiveSeconds?
-Hej, tak skąd wiedziałaś?
-Uwielbiam ją. - rozsiadłam się wygodnie na łóżku. Spojrzałam na bałagan panujący na ziemi.
-To co macie?-zapytałam klaszcząc entuzjastycznie w ręce.
-No mamy plakat o powstaniu muzyki. Kacper chce zrobić lekcje gry, i chce jeszcze zgrać, ale brakuje nam wokalistki.
-No w sumie dobry macie pomysł. Lekcje bardzo fajnie. Plakat też spoko..-urwałam.
-A co myślisz o występie?-zapytał zaciekawiony Kacper.
-Będzie dobrze jak znajdziecie wokalistkę. Z tego co sobie słuchałam na muzyce to dobrze śpiewa Sandra.-tak powiedziałam Sandra. Pomimo, że jej nie lubię-w sumie ona mnie, to dobrze śpiewa.
-Nie będę z nią grał.-zaprotestował Kacper.
-Zapytajcie się nauczyciela w takim razie-zaproponowałam. Chłopaki przytaknęli na to. Resztę dnia spędziliśmy na robieniu pizzy. Mama Janka zostawiła mu składniki, ale zapomniała, że nie umie jej zrobić. We 3 daliśmy radę, ale efekt końcowy był okropny. Pizza się przypaliła a w smaku była nie do opisania - była niezjadliwa. No cóż, ale zabawa była fajna. Wpadliśmy na pomysł, żeby zamówić pizzę. Złożyliśmy się. Ta była przeciwieństwem naszej. Była pyszna.
-Ej dobra ja się zbieram, bo jeszcze się z Klaudią widzę.
-No to pa stary, do jutra.-pożegnał się Jaś a zaraz potem ja.
Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie kończąc nasz posiłek. Odłożyłam talerz na stolik, a Jaś zaraz potem go zabrał do kuchni. Wrócił i opadł na kanapę. Panowała między nami grobowa cisza. Można było usłyszeć muchę, która co chwile przelatywała przed moimi oczami. Doś długo tak siedzieliśmy. Może z godzinę.
-Ymm..to może film?-zaproponował chłopak. W sumie można było obejrzeć horror w ramach rekompensaty, za film w kinie.
-Może horror?
-Czytasz mi w myślach.-zaśmiałam się. Ja poszłam do kuchni przygotować przekąski, a w tym czasie Janek zadbał o film i naszą wygodę.
Perspektywa Jasia:
Rozkładałem poduszki gdy zadzwonił do mnie telefon. Przejechałem palcem po ekranie.
-Halo?
-Ej stary, sprawa jest.-od razu rozpoznałem głos Kacpra.
-No?-zapytałem zaciekawiony. Przecież siedział z Klaudią, więc co ja mam do tego?
-Możemy do ciebie wbić z Klaudią na chwile? Ja nie mam kluczy do siebie, a u Klaudii są goście. Wiesz wujkowie z którymi się pokłóciła.
-W sumie nie wiem, będziemy oglądać film. Zaraz ci napisze sms-a jak się dogadam z Sassy.
Rozłączyłem się. Dziewczyna akurat weszła do pokoju z popcornem i dwoma szklankami picia.
-Sassy?-podszedłem do niej i niepewnie zacząłem.
-Hm?
-Mogliby tu wpaść Kacper i jego dziewczyna Klaudia?
-To przecież twój dom. Ty decydujesz.-odpowiedziała chłodno.
-Ale chce znać twoje zdanie. Wiesz mięliśmy film oglądać.
-W sumie mogą wpaść. Poznam Klaudię, kto wie może się zakolegujemy?-nagle się ożywiła. Poszła po dwie dodatkowe szklanki.
Rozsiadła się już na kanapie a ja napisałem Kacprowi, że mogą wpaść. 10 minut później wszyscy poukładali się wygodnie. Klaudia wtuliła się w Kacpra. Sassy podparła się prawą ręką o oparcie kanapy. Ja siedziałem pomiędzy parą a dziewczyną.
Film się zaczął. Pierwsze 15 minut nie wyglądało obiecująco, ale to następne minuty to był istny koszmar. W sumie o to w horrorach chodzi. Zauważyłem, że Sassy wstaje z kanapy. Skierowała się w stronę toalety. Zostałem sam z Klaudią i Kacprem którzy się do siebie kleją. Wstałem więc i poszedłem do kuchni po coś do picia. Zaraz potem dołączyła do mnie Sassy.
-Hej, czemu nie oglądasz?-zapytała.
-Widziałaś ich?
-No co fajnie ze sobą wyglądają. A poza tym myślisz, że czemu wyszłam?-zaśmiała się. Nalałem sobie i dziewczynie picia. Upiliśmy może ze dwa łyki gdy wycedziłem.
-Może się przejdziemy?
-W sumie czemu nie. To poczekaj, pójdę po bluzę . -poszła do pokoju gościnnego gdzie miała torbę.
Perspektywa Sassy:
Wygrzebałam z torby bluzę i zeszłam na dół. Ubraliśmy buty i wyszliśmy. Spacerowaliśmy uliczkami parku. Zbliżała się godzina 20 i zaczęliśmy wracać. Nie powiem dzisiaj o dziwo wcześnie zrobiło się ciemno, i zimno. Pomimo bluzy trzęsłam się.
-Zimno ci?-spojrzał na mnie chłopak. Już zaczął ściągać swoją kurtkę gdy zaprzeczyłam. Byliśmy blisko domu więc przeżyję.
-Idziesz jutro do szkoły?-zapytał zaciekawiony chłopak.
-Tak a czemu miałabym nie iść?
-No bo Alan będzie jutro.-powiedział nieco ściszonym głosem. Nie mam wyjścia. Nie mogę go wiecznie unikać. Nastała między nami niezręczna cisza. Trwała ona, aż nie dotarliśmy do domu chłopaka. Janek poszedł do toalety a ja do kuchni.
-Gdzie byliście?-usłyszałam za swoimi plecami głos Klaudii.
-Na spacerze. Nie chcieliśmy wam przeszkadzać.
-Bardzo śmieszne. Dzięki za gościnę, będziemy już lecieć.-mówiąc to ubierała buty. Kacper zaraz potem do niej dołączył i wyszli. Pomachali mi na pożegnanie. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się do "mojego" pokoju. Wzięłam pidżamę i poszłam do łazienki. Janek w tym czasie robił coś na komputerze. Szybki prysznic i od razu lepiej. Ubrałam się i wyszłam. Schowałam ubrania do torby i ułożyłam się na łóżku. Wzięłam mój telefon do ręki i zaczęłam przeglądać facebooka. Nic nowego. Odłożyłam urządzenie na półkę która stała obok łóżka.
-Mogę?-zapukał do drzwi chłopak.
-Tak-na moje słowa drzwi się uchyliły. Stanął w nich Jaś. W rękach trzymał talerz z płatkami.
-Bez kolacji nie idziesz spać. - podał mi miskę z mlekiem i usiadł obok.
-Dziękuję. Z tego wszystkiego zapomniałam o kolacji.
-Co masz na myśli "z tego wszystkiego"?
-No bo wiesz. Sandra pewnie się mnie przyczepi, no i jeszcze Alan. Boje się trochę.
-Nie bój się.-posłał mi ciepły uśmiech. Zjadłam kolację i położyłam się spać.
***
Spacerowałam szkolnymi korytarzami gdy wpadłam na Sandrę. Przewróciłam się.
-Uważaj jak chodzisz łamago.-usłyszałam jej irytujący głos. Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale nie mogłam. Nie wiem czemu, czułam jakby mi ktoś wyrwał struny głosowe. Poczułam jak ktoś wyrywa mi torbę z rąk. Spojrzałam na postać-Alan. Wyrzucił mi wszystkie książki. Zachowywał się jakby czegoś szukał- i znalazł. Zdjęcie mojej mamy. Było ono dla mnie jedną z najcenniejszych rzeczy jakie posiadałam. Chciałam mu je wyrwać, ale był wyższy ode mnie i nie dosięgałam go. Zebrał się między nami spory tłum. Z pośród niego przedarł się Janek. Wyrwał zdjęcie Alanowi. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, że mi pomógł. Jednak chwilę potem do moich oczu napłynęły łzy. Podarł moje zdjęcie na drobniutkie kawałeczki. Zaczął się ze mnie śmieć.
-Sassy!
Odpływałam.
***
-Sassy!-słyszałam czyjś głos. Po chwili mój słuch się wyostrzył. Janek.
-Czemu mi to zrobiłeś?!-rzuciłam się na niego cała zapłakana.
-Uspokój się. To był zły sen. - chwycił mnie za nadgarstki. Po chwili dotarło do mnie gdzie jestem i co się dzieje. To tylko pieprzony sen. Cała złość ze mnie spłynęła a pomimo tego płakałam.
-Już, nie płacz.-chłopak przysunął mnie do siebie. Wtuliłam się. Powoli emocje ustępowały rozsądkowi.
-Nie chcę spać sama. Boję się.
-Nie będziesz. Jestem przy tobie.- uśmiechnął się do mnie. Pomimo ciemności dostrzegłam jego aparat. Położyłam się. Chłopak obok mnie. Z nim czułam się bezpiecznie. Pomimo tego bałam się kolejnego koszmaru. Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Janek objął mnie ramieniem.
-Nie bój się, jestem tu.-słowa chłopaka mnie uspokoiły. Zasnęłam.
-------------------------------------
Hej. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Nowa para- Kacper i Klaudia.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na mojego aska.
Na miejscu przywitałam się z Anką i zaczęłyśmy przymierzać ubrania."
Perspektywa Jasia:
Sprawdzian nie był taki prosty jak wszyscy mówili, ale dałem sobie radę. Spakowałem się, wyszedłem przed szkołę i czekałem na Kacpra. Umówiłem się z nim dzisiaj. Musimy zrobić projekt na muzykę. Swoją drogą kiepska dziś pogoda. Strasznie duszno jest. Na pewno będzie padać.
-Hej stary.- w tym momencie z moich rozmyślań o pogodzie wyrwał mnie głos Kacpra.
-Hej, idziemy?
-Tak a do kogo?
-No to możemy do mnie.-zaproponowałem.
Poszliśmy zrobić zakupy. Papier, klej i takie inne pierdoły. Muzyka to nie jest mój temat. Na szczęście Kacper umie grać na gitarze, może to nam pomoże. Po godzinie siedzieliśmy u mnie i zastanawialiśmy się za co się zabrać.
-To ja napiszę jak "powstała" muzyka.
-To ja się jeszcze zastanowię. Może zrobimy coś w stylu lekcji gry. Wiesz mogę pokazać akordy i te sprawy. Może się to spodoba.
-No to nie głupie.
Siedziałem i szukałem informacji na temat który sam zaproponowałem. Przepisałem je w programie i wydrukowałem. Przykleiłem na papier.
-Może jakieś instrumenty podrukujemy?-powiedział Kacper. W sumie to nie głupi pomysł. Zapełnimy puste miejsce. Wydrukowałem gitarę, wiolonczelę i jeszcze flet.
-Pomyślałem może na jakimś pokazie muzycznym.
-Co masz na myśli?-zainteresował mnie pomysł chłopaka.
-No, może coś w stylu "koncertu".
-No okey. Zagrasz ty. Może weźmiemy kogoś do śpiewania.-zaproponowałem.
-W sumie czemu nie, ale kogo?
-Tego jeszcze nie wiem.
W tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi.
-Poczekaj pójdę otworzyć.
Perspektywa Sassy:
Zakupy z Anką były udane. Kupiłam 2 bluzki top crop. Parę spodenek i jeszcze trampki.
-To do jutra w szkole Ania!-pomachałam jej na pożegnanie. Odmachała mi. Weszłam do domu.
-Hej Konrad. O a co to?-wskazałam ręką na nakryty stół.
-Dzisiaj mamy rocznicę. Mogę mięć do ciebie prośbę?-spytałam na niego pytającym wzrokiem.
-Mogłabyś iść dzisiaj do Janka na noc? Rozmawiałem z jego rodzicami. Zgodzili się.
-W sumie tak. Miłego wieczorku. Ja idę się spakować.
Weszłam do pokoju. Wyjęłam mały plecak do którego wrzuciłam szczoteczkę, szczotkę, pidżamę i ubrania na jutro. Chyba wszystko mam. Zeszłam na dół. Widziałam, że Konrad się stresuje.
-Nie stresuj się tak. Tylko nie szalejcie gdy mnie nie będzie.-poklepałam go po ramieniu i wyszłam.
Stałam już pod drzwiami chłopaka. Zapukałam.
Otworzył mi Janek.
-Hej, co tu robisz?-zapytał lekko zdezorientowany.
-Mama ci nic nie mówiła?
-Nie, a co miała mi powiedzieć? Wejdź może bo pada.- no pogoda była nie za dobra. Padało od kiedy wyszłam z centrum. Usiedliśmy na kanapie w salonie.
-No bo Beata i Konrad mają dzisiaj rocznicę i chcieli być sami. Konrad dogadał się z twoją mamą i mam tu zostać na noc. To będzie jakiś problem?-zrobiłam smutną minkę.
-Nie, ale na razie siedzi u mnie Kacper. Robimy projekt. Pomożesz?
-Jasne chodźmy.-skierowałam się za chłopakiem w stronę jego pokoju. Na miejscu usłyszałam Kacpra który gra na gitarze.
-Hej, grasz FourFiveSeconds?
-Hej, tak skąd wiedziałaś?
-Uwielbiam ją. - rozsiadłam się wygodnie na łóżku. Spojrzałam na bałagan panujący na ziemi.
-To co macie?-zapytałam klaszcząc entuzjastycznie w ręce.
-No mamy plakat o powstaniu muzyki. Kacper chce zrobić lekcje gry, i chce jeszcze zgrać, ale brakuje nam wokalistki.
-No w sumie dobry macie pomysł. Lekcje bardzo fajnie. Plakat też spoko..-urwałam.
-A co myślisz o występie?-zapytał zaciekawiony Kacper.
-Będzie dobrze jak znajdziecie wokalistkę. Z tego co sobie słuchałam na muzyce to dobrze śpiewa Sandra.-tak powiedziałam Sandra. Pomimo, że jej nie lubię-w sumie ona mnie, to dobrze śpiewa.
-Nie będę z nią grał.-zaprotestował Kacper.
-Zapytajcie się nauczyciela w takim razie-zaproponowałam. Chłopaki przytaknęli na to. Resztę dnia spędziliśmy na robieniu pizzy. Mama Janka zostawiła mu składniki, ale zapomniała, że nie umie jej zrobić. We 3 daliśmy radę, ale efekt końcowy był okropny. Pizza się przypaliła a w smaku była nie do opisania - była niezjadliwa. No cóż, ale zabawa była fajna. Wpadliśmy na pomysł, żeby zamówić pizzę. Złożyliśmy się. Ta była przeciwieństwem naszej. Była pyszna.
-Ej dobra ja się zbieram, bo jeszcze się z Klaudią widzę.
-No to pa stary, do jutra.-pożegnał się Jaś a zaraz potem ja.
Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie kończąc nasz posiłek. Odłożyłam talerz na stolik, a Jaś zaraz potem go zabrał do kuchni. Wrócił i opadł na kanapę. Panowała między nami grobowa cisza. Można było usłyszeć muchę, która co chwile przelatywała przed moimi oczami. Doś długo tak siedzieliśmy. Może z godzinę.
-Ymm..to może film?-zaproponował chłopak. W sumie można było obejrzeć horror w ramach rekompensaty, za film w kinie.
-Może horror?
-Czytasz mi w myślach.-zaśmiałam się. Ja poszłam do kuchni przygotować przekąski, a w tym czasie Janek zadbał o film i naszą wygodę.
Perspektywa Jasia:
Rozkładałem poduszki gdy zadzwonił do mnie telefon. Przejechałem palcem po ekranie.
-Halo?
-Ej stary, sprawa jest.-od razu rozpoznałem głos Kacpra.
-No?-zapytałem zaciekawiony. Przecież siedział z Klaudią, więc co ja mam do tego?
-Możemy do ciebie wbić z Klaudią na chwile? Ja nie mam kluczy do siebie, a u Klaudii są goście. Wiesz wujkowie z którymi się pokłóciła.
-W sumie nie wiem, będziemy oglądać film. Zaraz ci napisze sms-a jak się dogadam z Sassy.
Rozłączyłem się. Dziewczyna akurat weszła do pokoju z popcornem i dwoma szklankami picia.
-Sassy?-podszedłem do niej i niepewnie zacząłem.
-Hm?
-Mogliby tu wpaść Kacper i jego dziewczyna Klaudia?
-To przecież twój dom. Ty decydujesz.-odpowiedziała chłodno.
-Ale chce znać twoje zdanie. Wiesz mięliśmy film oglądać.
-W sumie mogą wpaść. Poznam Klaudię, kto wie może się zakolegujemy?-nagle się ożywiła. Poszła po dwie dodatkowe szklanki.
Rozsiadła się już na kanapie a ja napisałem Kacprowi, że mogą wpaść. 10 minut później wszyscy poukładali się wygodnie. Klaudia wtuliła się w Kacpra. Sassy podparła się prawą ręką o oparcie kanapy. Ja siedziałem pomiędzy parą a dziewczyną.
Film się zaczął. Pierwsze 15 minut nie wyglądało obiecująco, ale to następne minuty to był istny koszmar. W sumie o to w horrorach chodzi. Zauważyłem, że Sassy wstaje z kanapy. Skierowała się w stronę toalety. Zostałem sam z Klaudią i Kacprem którzy się do siebie kleją. Wstałem więc i poszedłem do kuchni po coś do picia. Zaraz potem dołączyła do mnie Sassy.
-Hej, czemu nie oglądasz?-zapytała.
-Widziałaś ich?
-No co fajnie ze sobą wyglądają. A poza tym myślisz, że czemu wyszłam?-zaśmiała się. Nalałem sobie i dziewczynie picia. Upiliśmy może ze dwa łyki gdy wycedziłem.
-Może się przejdziemy?
-W sumie czemu nie. To poczekaj, pójdę po bluzę . -poszła do pokoju gościnnego gdzie miała torbę.
Perspektywa Sassy:
Wygrzebałam z torby bluzę i zeszłam na dół. Ubraliśmy buty i wyszliśmy. Spacerowaliśmy uliczkami parku. Zbliżała się godzina 20 i zaczęliśmy wracać. Nie powiem dzisiaj o dziwo wcześnie zrobiło się ciemno, i zimno. Pomimo bluzy trzęsłam się.
-Zimno ci?-spojrzał na mnie chłopak. Już zaczął ściągać swoją kurtkę gdy zaprzeczyłam. Byliśmy blisko domu więc przeżyję.
-Idziesz jutro do szkoły?-zapytał zaciekawiony chłopak.
-Tak a czemu miałabym nie iść?
-No bo Alan będzie jutro.-powiedział nieco ściszonym głosem. Nie mam wyjścia. Nie mogę go wiecznie unikać. Nastała między nami niezręczna cisza. Trwała ona, aż nie dotarliśmy do domu chłopaka. Janek poszedł do toalety a ja do kuchni.
-Gdzie byliście?-usłyszałam za swoimi plecami głos Klaudii.
-Na spacerze. Nie chcieliśmy wam przeszkadzać.
-Bardzo śmieszne. Dzięki za gościnę, będziemy już lecieć.-mówiąc to ubierała buty. Kacper zaraz potem do niej dołączył i wyszli. Pomachali mi na pożegnanie. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się do "mojego" pokoju. Wzięłam pidżamę i poszłam do łazienki. Janek w tym czasie robił coś na komputerze. Szybki prysznic i od razu lepiej. Ubrałam się i wyszłam. Schowałam ubrania do torby i ułożyłam się na łóżku. Wzięłam mój telefon do ręki i zaczęłam przeglądać facebooka. Nic nowego. Odłożyłam urządzenie na półkę która stała obok łóżka.
-Mogę?-zapukał do drzwi chłopak.
-Tak-na moje słowa drzwi się uchyliły. Stanął w nich Jaś. W rękach trzymał talerz z płatkami.
-Bez kolacji nie idziesz spać. - podał mi miskę z mlekiem i usiadł obok.
-Dziękuję. Z tego wszystkiego zapomniałam o kolacji.
-Co masz na myśli "z tego wszystkiego"?
-No bo wiesz. Sandra pewnie się mnie przyczepi, no i jeszcze Alan. Boje się trochę.
-Nie bój się.-posłał mi ciepły uśmiech. Zjadłam kolację i położyłam się spać.
***
Spacerowałam szkolnymi korytarzami gdy wpadłam na Sandrę. Przewróciłam się.
-Uważaj jak chodzisz łamago.-usłyszałam jej irytujący głos. Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale nie mogłam. Nie wiem czemu, czułam jakby mi ktoś wyrwał struny głosowe. Poczułam jak ktoś wyrywa mi torbę z rąk. Spojrzałam na postać-Alan. Wyrzucił mi wszystkie książki. Zachowywał się jakby czegoś szukał- i znalazł. Zdjęcie mojej mamy. Było ono dla mnie jedną z najcenniejszych rzeczy jakie posiadałam. Chciałam mu je wyrwać, ale był wyższy ode mnie i nie dosięgałam go. Zebrał się między nami spory tłum. Z pośród niego przedarł się Janek. Wyrwał zdjęcie Alanowi. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, że mi pomógł. Jednak chwilę potem do moich oczu napłynęły łzy. Podarł moje zdjęcie na drobniutkie kawałeczki. Zaczął się ze mnie śmieć.
-Sassy!
Odpływałam.
***
-Sassy!-słyszałam czyjś głos. Po chwili mój słuch się wyostrzył. Janek.
-Czemu mi to zrobiłeś?!-rzuciłam się na niego cała zapłakana.
-Uspokój się. To był zły sen. - chwycił mnie za nadgarstki. Po chwili dotarło do mnie gdzie jestem i co się dzieje. To tylko pieprzony sen. Cała złość ze mnie spłynęła a pomimo tego płakałam.
-Już, nie płacz.-chłopak przysunął mnie do siebie. Wtuliłam się. Powoli emocje ustępowały rozsądkowi.
-Nie chcę spać sama. Boję się.
-Nie będziesz. Jestem przy tobie.- uśmiechnął się do mnie. Pomimo ciemności dostrzegłam jego aparat. Położyłam się. Chłopak obok mnie. Z nim czułam się bezpiecznie. Pomimo tego bałam się kolejnego koszmaru. Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Janek objął mnie ramieniem.
-Nie bój się, jestem tu.-słowa chłopaka mnie uspokoiły. Zasnęłam.
-------------------------------------
Hej. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Nowa para- Kacper i Klaudia.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na mojego aska.
poniedziałek, 18 maja 2015
Rozdział 14.
"-Zaniosę Cię do pokoju gościnnego.- przytaknęłam na to.
Położył mnie na dwuosobowym łóżku i przykrył kołdrą.
-Przyjdę później do Ciebie. Tylko powiem im jak wygląda sytuacja.
Po 20 minutach zjawił się Jasiu. Usiadł na skraju łóżka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję. "
Poranek nie zaczął się dobrze. Bolała mnie głowa. Wręcz każdy dźwięk który słyszałam przeobrażał się w niesamowity ból. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Pierwsze co zobaczyłam to Jasia który spał na krześle. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po cichu wstałam. Wzięłam do ręki pierwszy lepszy koc i przykryłam chłopaka.
-S..Sassy?-usłyszałam zaspany głos chłopaka.
-Śpij, odezwę się później.-odpowiedziałam mu natychmiast.
Ubrałam buty, wyszłam z domu i skierowałam się do siebie. Złapałam za klamkę. Otwarte. Weszłam do środka.
-Sassy, gdzie byłaś?? - do przedpokoju weszła Beata. Mówiła do mnie z wyrzutami.
-Nie miałam kluczy. Spałam u Jasia.- odpowiedziałam jej.
-Ale, że tak, razem?
-Nie, no coś ty. Ja spałam w gościnnym. -odpowiedziałam, żeby rozwiać jej wątpliwości. Poszłam do siebie. Wzięłam z szafy ubrania i skierowałam się w stronę łazienki. Szybki prysznic, delikatny makijaż, nowe ciuchy i człowiek jest jak nowy. Jednak uczucia, poglądy, wydarzenia, znajomi pozostają te same. Właśnie znajomi. Nigdy nie miałam bliskich znajomych. Rodzice często się przeprowadzali więc nie miałam nigdy przyjaciela. W sumie najdłużej w jednym miejscu mieszkałam rok. Może dlatego nikt nie dzwoni, co się ze mną dzieje? Może myślą, że się przeprowadziłam.
Z półki wygrzebałam moje słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Załączyłam playlistę i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy. Czas leciał a ja nie zmieniałam pozycji ani zajęcia. Muzyka to coś co mnie uspokajało. Poczułam wibrację. Sms.
OD GŁUPEK: Hej, jak się trzymasz?
DO GŁUPEK: Hej, już lepiej.
Odłożyłam telefon. Nie na długo znowu to samo-wibracje.
OD GŁUPEK: Idziesz z nami dzisiaj do kina? (Ja, Mateusz, Ania, Adam)
DO GŁUPEK: A na co?
OD GŁUPEK: Horror. Ale ostrzegam Ania i Mateusz siedzą razem na kanapie. Masz do wyboru mnie albo Adama.
DO GŁUPEK: Mogę iść. Usiądę z Tobą jak nie będziesz się za mną chować ze strachu. A o której?
OD GŁUPEK: Idziemy na 18, ale chcemy iść o 16 na plac zabaw, jak za starych dobrych czasów.
DO GŁUPEK: Okey, to będę o 15.40 u Cb.
Na to już nie odpisał. Spojrzałam na godzinę 15.30. Mam 10 minut. Poszłam do salonu. Leżała tam Fredzia. W sumie nie wiem jak ten kot ma na imię , ale ja ją tak nazwałam. Usiadłam bliżej i zaczęłam się z nią bawić. Spojrzałam na zegarek 15.35. To czas się zbierać powoli. Pieniądze, telefon i klucze. Ubrałam buty i wyszłam. 15.38. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Ania.
-Hej.- powiedziała. Była zarumieniona.
-Hej, musimy pogadać.-zaśmiałam się.
-Jest coś między tobą a Mateuszem?-zadałam pytanie po chwili.
-Wiesz, jak poszłaś wczoraj, Adam wyszedł do toalety, to ja i Mati zostaliśmy sami i jakoś tak bliżej się poznaliśmy.
-Czyli coś z tego będzie?
-W sumie nie wiem. Mam nadzieje, jest fajny.- zaśmiała się. W tym momencie weszli chłopaki.
-Hej Sassy.-zawołali wszyscy naraz.
-Hej chłopaki. To co idziemy?
No i poszliśmy. Na placu była świetna zabawa. O dziwo nie było dzieci więc cały plac był dla nas. Zmęczona wygłupami ułożyłam się wygodnie na okrągłej huśtawce. Trochę przypominała łapacz snów. Położyłam się i patrzałam w niebo. Nagle ktoś zaczął mnie huśtać. Na początku było okey, ale potem coraz wyżej i wyżej. W miarę możliwości podniosłam się i zobaczyłam Adama.
-Nie Adam przestań bo spadnę!
Długo nie musiałam czekać, aż znajdę się na ziemi. Leżałam i zaczęłam się śmiać sama do siebie.
-Nic ci nie jest?-zapytał wystraszony Adam. Pokręciłam przecząco głową.
-EJ LUDZIE! Jest już 17.50. Trzeba lecieć do kina.-zaczął krzyczeć Mateusz.
Zebraliśmy się. Na szczęście do kina mięliśmy 5 minut. Okazało się, że chłopaki kupili bilety wcześniej. Dla mnie i Anki też. Okazało się, że Ania i Mateusz wylądowali w 8 rzędzie, Adam w 9, a ja z Jankiem 10. Nie wiem jak oni je kupowali.
Film nie była ani straszny, ani nawet ciekawy. Strasznie się z Jankiem nudziliśmy. Zaczęliśmy się wygłupiać.
-Ej Sassy, film się kończy za 10 min, wychodzimy?
-No w sumie czemu nie.- no i wyszliśmy.
Siedzieliśmy w kawiarence przed kinem.
-Ślicznie dzisiaj wyglądasz.-powiedział chłopak. Czułam, że zaczynam się czerwienić. Szybko zakryłam twarz włosami.
-Dziękuje.
Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę, a tam Ania, Mateusz i Adam.
-Gdzie wyście byli?-zapytał zdenerwowany Mateusz.
-A film nam się znudził to wyszliśmy-odpowiedział Jaś.
-Dobra stary my lecimy. To widzimy się w przyszłym tygodniu. Miło was było poznać dziewczyny. Mam nadzieje, że się jeszcze zobaczymy.
Czas na pożegnania. Odprowadziliśmy chłopaków na peron. Niestety Ania musiała lecieć do domu zająć się kuzynką, więc ja i Janek ich odprowadziliśmy.
Perspektywa Jasia:
Wracaliśmy do domu.
-Idziesz jutro do szkoły?
-Tak.
-Wpadnę po ciebie.-odpowiedziałem. Podprowadziłem ją pod dom i się pożegnałem. Poszedłem do siebie.
-Hej mamo!-krzyknąłem na przywitanie.
-Hej, Janek. Chodź na chwile.-zawołała mnie do pokoju gościnnego.
-Co się stało?-zapytałem niepewnie.
-Kto tu spał?
-Mamo zapomniałaś, że Adami i Mati przyjechali?-nie chciało mi się tłumaczyć, dlaczego Sassy tu spała dlatego wymyśliłem na szybko, że to chłopaki.
-A no tak, przepraszam. Zapomniałam.
-Nic się nie stało.-powiedziałem i wyszedłem.
Poszedłem po pidżamę i poszedłem się wykąpać.Wróciłem do pokoju i jak zwykle usiadłem na parapecie. Patrzałem się w gwiazdy. Mój wzrok zjechał na okna Sassy. Zauważyłem, że też się patrzy na moje okna. Pomachałem jej a ona mi odmachała. Wziąłem telefon do ręki i napisałem sms-a.
DO SASSY: Hej, a ty czemu nie śpisz?
OD SASSY:Hej, nie mogę zasnąć. A ty?
DO SASSY: Zawsze tu siadam przed snem.
OD SASSY: W sumie fajne to. Dobra ja lecę do jutra. Bądź o 7.40. Papa.
DO SASSY: Będę.
Odłożyłem telefon. Zobaczyłem, że dziewczyna schodzi z kierunku łóżka. Zrobiłem to samo. Położyłem się i zasnąłem.
Rano obudził mnie telefon od Sassy.
-Co się dzieje?-powiedziałem zaspany.
-Człowieku gdzie ty jesteś jest 7.40!
-O matko daj mi 10 min i będę.
Rozłączyłem się i zerwałem.
Perspektywa Sassy:
Siedziałam przed domem Jasia w oczekiwaniu na niego. Tak jak powiedział 10 minut potem stał obok mnie.
-Idziemy?
-Chyba biegniemy.-powiedział chłopak.
No i pobiegliśmy. Oczywiście do klasy wbiegliśmy ostatni. Pierwsza była plastyka więc nauczyciel nie zwrócił nam uwagi. Spoko jet z tego co mi opowiadał Janek. Usiedliśmy w ostatniej ławce bo tylko ta była wolna. Dzisiejszym tematem były uczucia. Była to praca w parach. Temat w sumie taki oklepany. W każdej klasie robiłam chodź jedną pracę na ten temat. Teraz czas był do końca lekcji.
-Mam pomysł.-rzuciłam do chłopaka.
Praca szła nam całkiem sprawnie. Oddaliśmy pracę jako jedni z pierwszych. Dzwonek.
-Ja idę do Anki.
-Okey, tylko się nie zgub.-zaśmiał się Janek.
Poszłam na drugi koniec korytarza. Stała pod oknem.
-Hej Ania.
-Hej.- podeszła i mnie przytuliła na przywitanie.
-Jak tam z Mateuszem?
-A na razie dobrze. Piszemy cały czas ze sobą. A z tobą i Jankiem?
-A co ma być?-zapytałam zdezorientowana.
-No coś ten teges. Będzie coś z tego?
-Nie, no coś ty Jasiek to mój przyjaciel.
-A to teraz tak to się nazywa. - szturchnęła mnie w ramię.
Zadzwonił dzwonek więc udałam się pod swoją klasę. Umówiłam się z Anią na popołudnie do centrum handlowego. Teraz była religia. Janek usiadł ze swoim kolegą więc ja siadłam sama. Wyrwałam kartę z zeszytu i rysowałam sobie na niej. Nie wychodzi mi to za pięknie, ale też nie jestem w tym najgorsza. Lekcja zleciała bardzo szybko. Z resztą inne lekcje też. Wróciłam do domu sama, bo Jasiek musiał zostać na zajęciach, żeby napisać kartkówkę. Ja zaczęłam się zbierać do centrum handlowego.
Na miejscu przywitałam się z Anką i zaczęłyśmy przymierzać ubrania.
--------------------------------------------------------------
Hej, mam nadzieje, że rozdział się spodobał.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na aska.
Poranek nie zaczął się dobrze. Bolała mnie głowa. Wręcz każdy dźwięk który słyszałam przeobrażał się w niesamowity ból. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Pierwsze co zobaczyłam to Jasia który spał na krześle. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po cichu wstałam. Wzięłam do ręki pierwszy lepszy koc i przykryłam chłopaka.
-S..Sassy?-usłyszałam zaspany głos chłopaka.
-Śpij, odezwę się później.-odpowiedziałam mu natychmiast.
Ubrałam buty, wyszłam z domu i skierowałam się do siebie. Złapałam za klamkę. Otwarte. Weszłam do środka.
-Sassy, gdzie byłaś?? - do przedpokoju weszła Beata. Mówiła do mnie z wyrzutami.
-Nie miałam kluczy. Spałam u Jasia.- odpowiedziałam jej.
-Ale, że tak, razem?
-Nie, no coś ty. Ja spałam w gościnnym. -odpowiedziałam, żeby rozwiać jej wątpliwości. Poszłam do siebie. Wzięłam z szafy ubrania i skierowałam się w stronę łazienki. Szybki prysznic, delikatny makijaż, nowe ciuchy i człowiek jest jak nowy. Jednak uczucia, poglądy, wydarzenia, znajomi pozostają te same. Właśnie znajomi. Nigdy nie miałam bliskich znajomych. Rodzice często się przeprowadzali więc nie miałam nigdy przyjaciela. W sumie najdłużej w jednym miejscu mieszkałam rok. Może dlatego nikt nie dzwoni, co się ze mną dzieje? Może myślą, że się przeprowadziłam.
Z półki wygrzebałam moje słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Załączyłam playlistę i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy. Czas leciał a ja nie zmieniałam pozycji ani zajęcia. Muzyka to coś co mnie uspokajało. Poczułam wibrację. Sms.
OD GŁUPEK: Hej, jak się trzymasz?
DO GŁUPEK: Hej, już lepiej.
Odłożyłam telefon. Nie na długo znowu to samo-wibracje.
OD GŁUPEK: Idziesz z nami dzisiaj do kina? (Ja, Mateusz, Ania, Adam)
DO GŁUPEK: A na co?
OD GŁUPEK: Horror. Ale ostrzegam Ania i Mateusz siedzą razem na kanapie. Masz do wyboru mnie albo Adama.
DO GŁUPEK: Mogę iść. Usiądę z Tobą jak nie będziesz się za mną chować ze strachu. A o której?
OD GŁUPEK: Idziemy na 18, ale chcemy iść o 16 na plac zabaw, jak za starych dobrych czasów.
DO GŁUPEK: Okey, to będę o 15.40 u Cb.
Na to już nie odpisał. Spojrzałam na godzinę 15.30. Mam 10 minut. Poszłam do salonu. Leżała tam Fredzia. W sumie nie wiem jak ten kot ma na imię , ale ja ją tak nazwałam. Usiadłam bliżej i zaczęłam się z nią bawić. Spojrzałam na zegarek 15.35. To czas się zbierać powoli. Pieniądze, telefon i klucze. Ubrałam buty i wyszłam. 15.38. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Ania.
-Hej.- powiedziała. Była zarumieniona.
-Hej, musimy pogadać.-zaśmiałam się.
-Jest coś między tobą a Mateuszem?-zadałam pytanie po chwili.
-Wiesz, jak poszłaś wczoraj, Adam wyszedł do toalety, to ja i Mati zostaliśmy sami i jakoś tak bliżej się poznaliśmy.
-Czyli coś z tego będzie?
-W sumie nie wiem. Mam nadzieje, jest fajny.- zaśmiała się. W tym momencie weszli chłopaki.
-Hej Sassy.-zawołali wszyscy naraz.
-Hej chłopaki. To co idziemy?
No i poszliśmy. Na placu była świetna zabawa. O dziwo nie było dzieci więc cały plac był dla nas. Zmęczona wygłupami ułożyłam się wygodnie na okrągłej huśtawce. Trochę przypominała łapacz snów. Położyłam się i patrzałam w niebo. Nagle ktoś zaczął mnie huśtać. Na początku było okey, ale potem coraz wyżej i wyżej. W miarę możliwości podniosłam się i zobaczyłam Adama.
-Nie Adam przestań bo spadnę!
Długo nie musiałam czekać, aż znajdę się na ziemi. Leżałam i zaczęłam się śmiać sama do siebie.
-Nic ci nie jest?-zapytał wystraszony Adam. Pokręciłam przecząco głową.
-EJ LUDZIE! Jest już 17.50. Trzeba lecieć do kina.-zaczął krzyczeć Mateusz.
Zebraliśmy się. Na szczęście do kina mięliśmy 5 minut. Okazało się, że chłopaki kupili bilety wcześniej. Dla mnie i Anki też. Okazało się, że Ania i Mateusz wylądowali w 8 rzędzie, Adam w 9, a ja z Jankiem 10. Nie wiem jak oni je kupowali.
Film nie była ani straszny, ani nawet ciekawy. Strasznie się z Jankiem nudziliśmy. Zaczęliśmy się wygłupiać.
-Ej Sassy, film się kończy za 10 min, wychodzimy?
-No w sumie czemu nie.- no i wyszliśmy.
Siedzieliśmy w kawiarence przed kinem.
-Ślicznie dzisiaj wyglądasz.-powiedział chłopak. Czułam, że zaczynam się czerwienić. Szybko zakryłam twarz włosami.
-Dziękuje.
Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę, a tam Ania, Mateusz i Adam.
-Gdzie wyście byli?-zapytał zdenerwowany Mateusz.
-A film nam się znudził to wyszliśmy-odpowiedział Jaś.
-Dobra stary my lecimy. To widzimy się w przyszłym tygodniu. Miło was było poznać dziewczyny. Mam nadzieje, że się jeszcze zobaczymy.
Czas na pożegnania. Odprowadziliśmy chłopaków na peron. Niestety Ania musiała lecieć do domu zająć się kuzynką, więc ja i Janek ich odprowadziliśmy.
Perspektywa Jasia:
Wracaliśmy do domu.
-Idziesz jutro do szkoły?
-Tak.
-Wpadnę po ciebie.-odpowiedziałem. Podprowadziłem ją pod dom i się pożegnałem. Poszedłem do siebie.
-Hej mamo!-krzyknąłem na przywitanie.
-Hej, Janek. Chodź na chwile.-zawołała mnie do pokoju gościnnego.
-Co się stało?-zapytałem niepewnie.
-Kto tu spał?
-Mamo zapomniałaś, że Adami i Mati przyjechali?-nie chciało mi się tłumaczyć, dlaczego Sassy tu spała dlatego wymyśliłem na szybko, że to chłopaki.
-A no tak, przepraszam. Zapomniałam.
-Nic się nie stało.-powiedziałem i wyszedłem.
Poszedłem po pidżamę i poszedłem się wykąpać.Wróciłem do pokoju i jak zwykle usiadłem na parapecie. Patrzałem się w gwiazdy. Mój wzrok zjechał na okna Sassy. Zauważyłem, że też się patrzy na moje okna. Pomachałem jej a ona mi odmachała. Wziąłem telefon do ręki i napisałem sms-a.
DO SASSY: Hej, a ty czemu nie śpisz?
OD SASSY:Hej, nie mogę zasnąć. A ty?
DO SASSY: Zawsze tu siadam przed snem.
OD SASSY: W sumie fajne to. Dobra ja lecę do jutra. Bądź o 7.40. Papa.
DO SASSY: Będę.
Odłożyłem telefon. Zobaczyłem, że dziewczyna schodzi z kierunku łóżka. Zrobiłem to samo. Położyłem się i zasnąłem.
Rano obudził mnie telefon od Sassy.
-Co się dzieje?-powiedziałem zaspany.
-Człowieku gdzie ty jesteś jest 7.40!
-O matko daj mi 10 min i będę.
Rozłączyłem się i zerwałem.
Perspektywa Sassy:
Siedziałam przed domem Jasia w oczekiwaniu na niego. Tak jak powiedział 10 minut potem stał obok mnie.
-Idziemy?
-Chyba biegniemy.-powiedział chłopak.
No i pobiegliśmy. Oczywiście do klasy wbiegliśmy ostatni. Pierwsza była plastyka więc nauczyciel nie zwrócił nam uwagi. Spoko jet z tego co mi opowiadał Janek. Usiedliśmy w ostatniej ławce bo tylko ta była wolna. Dzisiejszym tematem były uczucia. Była to praca w parach. Temat w sumie taki oklepany. W każdej klasie robiłam chodź jedną pracę na ten temat. Teraz czas był do końca lekcji.
-Mam pomysł.-rzuciłam do chłopaka.
Praca szła nam całkiem sprawnie. Oddaliśmy pracę jako jedni z pierwszych. Dzwonek.
-Ja idę do Anki.
-Okey, tylko się nie zgub.-zaśmiał się Janek.
Poszłam na drugi koniec korytarza. Stała pod oknem.
-Hej Ania.
-Hej.- podeszła i mnie przytuliła na przywitanie.
-Jak tam z Mateuszem?
-A na razie dobrze. Piszemy cały czas ze sobą. A z tobą i Jankiem?
-A co ma być?-zapytałam zdezorientowana.
-No coś ten teges. Będzie coś z tego?
-Nie, no coś ty Jasiek to mój przyjaciel.
-A to teraz tak to się nazywa. - szturchnęła mnie w ramię.
Zadzwonił dzwonek więc udałam się pod swoją klasę. Umówiłam się z Anią na popołudnie do centrum handlowego. Teraz była religia. Janek usiadł ze swoim kolegą więc ja siadłam sama. Wyrwałam kartę z zeszytu i rysowałam sobie na niej. Nie wychodzi mi to za pięknie, ale też nie jestem w tym najgorsza. Lekcja zleciała bardzo szybko. Z resztą inne lekcje też. Wróciłam do domu sama, bo Jasiek musiał zostać na zajęciach, żeby napisać kartkówkę. Ja zaczęłam się zbierać do centrum handlowego.
Na miejscu przywitałam się z Anką i zaczęłyśmy przymierzać ubrania.
--------------------------------------------------------------
Hej, mam nadzieje, że rozdział się spodobał.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na aska.
niedziela, 17 maja 2015
Rozdział 13.
"-Co to miało być dzisiaj? Myślałam, że jestem kimś może ważnym, ale okazałam się NIKIM!-ostatnie słowo wykrzyczałam.
-Otworzyłam się przed Tobą, a w zamian tego usłyszałam, że jestem nienormalna. To chyba nie mamy o czym rozmawiać.-w tym momencie zaczęłam płakać.
Spojrzałam się w oczy chłopaka. Uważnie się mi przyglądał. Podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam okazywać słabości, ale tego potrzebowałam.
-To nie tak mój głuptasie.-usłyszałam spokojny głos chłopaka.
-To jak?-zapytałam."
*** Retrospekcja***
Obudziłem się pierwszy. Chłopaki i Sassy jeszcze spali więc, pomyślałem, że zrobię śniadanie. Wstałem, zabrałem ubrania i poszedłem do łazienki. Ubrałem się, odświeżyłem i udałem do kuchni. Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki do przygotowania naleśników. Zabierałem się już za smażenie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Odstawiłem wszystko i poszedłem otworzyć.
-Hej Jasiu!-usłyszałem już na wejściu.
-Hej, co chcesz Sandra?
-A co nie mogę przyjść do mojego przyjaciela?
-Chyba przespałem moment w którym staliśmy się przyjaciółmi, co chcesz?
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Nie, mam gości. Jak to nic konkretnego to żegnam bo robię śniadanie.
-O goście, mogę ich poznać?
-Nie, jeszcze śpią.
-To ja poczekam, nie ma problemu.
-Nie, nie polubisz jednego.
-Czyli? Kto to?
-Sassy.-odpowiedziałem, po chwili zastanowienia.
-Co? Ta wywłoka tu jest?! Wolisz ją ode mnie?-zaczęła krzyczeć. Nie chciałem żeby pobudziła gości.
-Tak, jest tu. Zaprosiłem ją. A teraz cię żegnam.- wskazałem jej, że ma opuścić parcelę.
-Jeżeli ta wywłoka tu była, to moja noga więcej tu nie postanie. Pożałujesz tego, że nie jesteś ze mną.
-Nie mów tak o niej. A teraz się wynoś. Przyszłaś tu tylko po to, żeby znowu mi "wyznać" miłość?-tak jak powiedziałem ta zrobiła, wyszła. Nie odpowiedziała na moje pytanie.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do smażenia. Przynajmniej chciałem, gdy zobaczyłem chłopaków. Zaczął Adam.
-Co to za laska?
-A nie znacie jej. Taka jedna.- nie było się czym chwalić, że mam psychopatkę w klasie.
-A po co tu przyszła? I czemu krzyczała?
-Ona jest nienormalna, przyszła tu, bo..bo- nie chciałem mówić o potrzebie wizyty Sandry.
-Bo co?-zapytał zdenerwowany Adam.
-A z resztą co was to obchodzi?
-Jesteś naszym przyjacielem, a tu nagle pojawia się jakaś laska a my nic o niej nie wiemy.
-Chłopaki, ona jest nikim.
-Lepiej żeby było tak jak mówisz.
***Koniec retrospekcji***
Siedzieliśmy u niej na łóżku. Opowiedziałem jej wszystko co się wydarzyło. Zapanowała niezręczna cisza.
-Przepraszam.-usłyszałem zapłakany głos dziewczyny.
-Nie przepraszaj mnie. Miałaś prawo tak pomyśleć. Nie słyszałaś całej rozmowy.
Nagle poczułem jak Sassy oplata mnie rękami. Odwzajemniłem to zachowanie.
Perspektywa Sassy
Leżeliśmy w objęciach dość długo. Chciałam, żeby to trwało jak najdłużej. Potrzebowałam tego.
-Sassy.-usłyszałam głos chłopaka. Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem.
-Muszę uciekać, bo chłopaki ją u mnie.
-Rozumiem. - puściłam niechętnie chłopaka i odprowadziłam do drzwi.
-Jasiek? Zobaczymy się dzisiaj? Może wpadniesz do mnie?- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego.
- No nie wiem. Adam i Mateusz wracają dopiero niedziela wieczór. To może ty do mnie?- przytaknęłam na jego propozycję. Wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie.
Ruszyłam w stronę swojej łazienki zabierając po drodze pidżamę. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i weszłam po cieplutką kołdrę. Przeglądałam facebooka, instagrama i aska. Odłożyłam telefon z zamiarem pójścia spać. Nagle poczułam wibrację. Telefon. Sms. Ale od kogo? Przejechałam palcem po ekranie i ujrzałam napis: "Dobranoc" Dostałam go od "Głupek". Jasiek. Nawet nie wiem kiedy się tak zapisał, ale odpowiadało mi to. Odpisałam mu to samo co mi napisał. Zasnęłam.
Następnego dnia obudził mnie zapach naleśników. Zerwałam się bo je uwielbiam. Zobaczyłam śniadanie, a obok niego pudełeczko. Zanim zjadłam naleśniki wyjęłam zawartość pudełeczka. Ujrzałam bluzkę top crop, i spodenki z wysokim stanem. Matko jakie śliczne. Od razu się w to ubrałam. Gdy skończyłam śniadanie zeszłam na dół podziękować Beacie i Konradowi.
-O widzę, że Ci się podoba.-usłyszałam Beatę.
-Tak i to bardzo. - rzuciłam się jej na szyję.
-Dziękuję- dopowiedziałam.
- Nie ma za co. Jakieś plany na dzisiaj?
-Tak wybieram się do Jaśka, mogę prawda?-zapytałam niepewnie.
-Tak, tylko wróć przed 22. Wiem, że macie blisko ale wiesz różnie bywa.
-Dobrze, obiecuje się. Nie spóźnię się. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Postanowiłam, że zanim wpadnę do Jaśka, to się przejdę do parku.
Spacerowałam sobie uliczkami. Świetna pogoda. Nagle poczułam, że upadam.
-Przepraszam.- to była moja wina. Zamyśliłam się.
-Nie to ja przepraszam.- usłyszałam dziewczęcy głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam blondynkę z niebieskimi oczami. Podała mi rękę.
-Dzięki, tak w ogóle to Sassy jestem.
-Ania, miło poznać.
-Nawzajem.
-To ja stawiam lody na przeprosiny. - złapała mnie za rękaw i zaczęła ciągnąć w stronę lodziarni.
Czas mijał a ja z Anią się poznawałyśmy dalej. Chodzimy to tej samej szkoły, tylko, że ona do B. Rodzice się rozwiedli i mieszkała z tatą. Miała 2 psy. Fajnie, ja chciałam zawsze mieć chociaż jednego, ale rodzice się nie zgadzali.
-Masz chłopaka?-zapytała dziewczyna.
-Nie a ty?
-Też nie.
Już miałam coś mówić gdy zaczął dzwonić mój telefon. "Głupek".
-Halo?
-Gdzie jesteś? Przychodzisz w końcu?
-W lodziarni jestem, chyba tak, bo jestem z koleżanką.
-Jak chce to niech też wpadnie. Nie będziesz samotna. - zaakcentował ostanie słowo.
-Okey, to się zapytam i albo przyjdę z nią albo sama.
-Okey czekamy papa.
-Papa.-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni.
-Co za głupek?-spytała Ania.
-A mój przyjaciel Jasiek. Właśnie jest sprawa. Umówiłam się z nim i z jego kolegami. Idziesz ze mną?
-A mogę?
-Tak nie ma nic przeciwko.
-W sumie czemu nie. Chodźmy.
Po drodze kupiłyśmy lody dla chłopaków i dla nas. Nie szłyśmy długo. W między czasie dostałam sms-a od Jasia, że mam wejść bez pukania.
-No to jesteśmy, to tutaj. - wskazałam ręką dom chłopaka.
-A tam jest mój.-no i ponownie wskazałam ręką, tym razem na swój dom.
-Ale macie blisko do siebie.
-Wiem. Dobra wchodzimy.
Otworzyłyśmy drzwi. Nikogo nie było w kuchni ani salonie.
-Gdzie oni są?-zapytała zdezorientowana Ania.
-Też nie wiem, czekaj mam pomysł.-szepnęłam do dziewczyny dwa słowa które naraz wypowiemy.
-DARMOWE LODY!
Po chwili chłopaki jeden po drugim wpadli do kuchni. Stanęli jak wryci szukając lodów.
-Gdzie są?-zapytali jednocześnie.
-A może tak najpierw coś innego.- spojrzałam na Anię.
-Hej Ja jestem Mateusz, a to jest Janek a to Adam.-przedstawiał chłopaków wskazując ich rękami.
-Hej Ania, miło poznać. A tu są lody. - wskazała na półkę.
Wszyscy wzięli po jednym i poszliśmy do salonu chłopaka.
-To co robimy?-zapytał Adam.
-Może butelka?-odpowiedział Mateusz. Wszyscy mu przytaknęli. Jaś wstał w poszukiwaniu butelki.
-Ej Sassy, chodź mi pomóż. Ja nie sięgam.
-Okey. Idę.- wstałam i skierowałam się w stronę kuchni.
-To co mam zrobić?
-Stój spokojnie, i nie wierć się.-powiedział to. Zaraz potem przestałam czuć grunt pod nogami.
-Bierz tamtą butelkę.
-Okey.-zdjęłam ją z półki po czym Jaś odstawił mnie na ziemię. Weszliśmy do salonu.
-Mamy ją.- wykrzyczał Jasiek.
-To gramy- na to odpowiedział mu Mateusz.
Pierwszy kręcił Adam. Wypadło na Jasia. Wybrał wyzwanie. Miał pomalować się kosmetykami jego mamy. Wyglądał komicznie. Godziny mijały, a nam gra się nie nudziła.
-Sassy, pytanie czy wyzwanie?-zapytał Mateusz.
-Pytanie.-odpowiedziałam.
-Brakuje Ci czegoś do szczęścia?
-Nie.- skłamałam. Oczywiście, że brakowało, rodziców. W tamtym momencie wszystko mi się przypomniało. Jak słyszałam jak umierali. Moją mamę którą odwożono. Spojrzałam na bransoletkę od niej. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Ja muszę już iść. - mój głos się załamywał. Chciałam jak najszybciej wyjść, żeby nikt nie widział, że płaczę.
-Odprowadzę Cię.- powiedział Jaś. Chyba wiedział co się dzieje. Chciałam pobyć sama, ale nie miałam siły się kłócić.
Ubrałam buty i wyszłam. Chciałam się przejść, ochłonąć.
-Ale Sassy, ty mieszkasz tam.
-Wiem, ale chcę się przejść.- na to tylko przytaknął.
Dlaczego was nie ma przy mnie? Czemu wy musieliście umrzeć? Czemu to nie mogłam być ja? Coś we mnie pękło. Zaczęłam gorzko płakać. A moje ciało odmawiało mi współpracy. Nagle poczułam, że Jaś mnie przytula.
-Nie płacz mała. Proszę.
-Ale tak się nie da. Dlaczego ja?
Na to pytanie nie odpowiedział. Wziął mnie na ręce. Swoje oplotłam wokół jego szyi. Szliśmy, w sumie to on szedł i mnie niósł, w ciszy. Byliśmy pod moim domem. Pierwsze co zobaczyłam to karteczka na drzwiach.
-Otworzyłam się przed Tobą, a w zamian tego usłyszałam, że jestem nienormalna. To chyba nie mamy o czym rozmawiać.-w tym momencie zaczęłam płakać.
Spojrzałam się w oczy chłopaka. Uważnie się mi przyglądał. Podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam okazywać słabości, ale tego potrzebowałam.
-To nie tak mój głuptasie.-usłyszałam spokojny głos chłopaka.
-To jak?-zapytałam."
*** Retrospekcja***
Obudziłem się pierwszy. Chłopaki i Sassy jeszcze spali więc, pomyślałem, że zrobię śniadanie. Wstałem, zabrałem ubrania i poszedłem do łazienki. Ubrałem się, odświeżyłem i udałem do kuchni. Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki do przygotowania naleśników. Zabierałem się już za smażenie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Odstawiłem wszystko i poszedłem otworzyć.
-Hej Jasiu!-usłyszałem już na wejściu.
-Hej, co chcesz Sandra?
-A co nie mogę przyjść do mojego przyjaciela?
-Chyba przespałem moment w którym staliśmy się przyjaciółmi, co chcesz?
-Nie wpuścisz mnie do środka?
-Nie, mam gości. Jak to nic konkretnego to żegnam bo robię śniadanie.
-O goście, mogę ich poznać?
-Nie, jeszcze śpią.
-To ja poczekam, nie ma problemu.
-Nie, nie polubisz jednego.
-Czyli? Kto to?
-Sassy.-odpowiedziałem, po chwili zastanowienia.
-Co? Ta wywłoka tu jest?! Wolisz ją ode mnie?-zaczęła krzyczeć. Nie chciałem żeby pobudziła gości.
-Tak, jest tu. Zaprosiłem ją. A teraz cię żegnam.- wskazałem jej, że ma opuścić parcelę.
-Jeżeli ta wywłoka tu była, to moja noga więcej tu nie postanie. Pożałujesz tego, że nie jesteś ze mną.
-Nie mów tak o niej. A teraz się wynoś. Przyszłaś tu tylko po to, żeby znowu mi "wyznać" miłość?-tak jak powiedziałem ta zrobiła, wyszła. Nie odpowiedziała na moje pytanie.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do smażenia. Przynajmniej chciałem, gdy zobaczyłem chłopaków. Zaczął Adam.
-Co to za laska?
-A nie znacie jej. Taka jedna.- nie było się czym chwalić, że mam psychopatkę w klasie.
-A po co tu przyszła? I czemu krzyczała?
-Ona jest nienormalna, przyszła tu, bo..bo- nie chciałem mówić o potrzebie wizyty Sandry.
-Bo co?-zapytał zdenerwowany Adam.
-A z resztą co was to obchodzi?
-Jesteś naszym przyjacielem, a tu nagle pojawia się jakaś laska a my nic o niej nie wiemy.
-Chłopaki, ona jest nikim.
-Lepiej żeby było tak jak mówisz.
***Koniec retrospekcji***
Siedzieliśmy u niej na łóżku. Opowiedziałem jej wszystko co się wydarzyło. Zapanowała niezręczna cisza.
-Przepraszam.-usłyszałem zapłakany głos dziewczyny.
-Nie przepraszaj mnie. Miałaś prawo tak pomyśleć. Nie słyszałaś całej rozmowy.
Nagle poczułem jak Sassy oplata mnie rękami. Odwzajemniłem to zachowanie.
Perspektywa Sassy
Leżeliśmy w objęciach dość długo. Chciałam, żeby to trwało jak najdłużej. Potrzebowałam tego.
-Sassy.-usłyszałam głos chłopaka. Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem.
-Muszę uciekać, bo chłopaki ją u mnie.
-Rozumiem. - puściłam niechętnie chłopaka i odprowadziłam do drzwi.
-Jasiek? Zobaczymy się dzisiaj? Może wpadniesz do mnie?- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego.
- No nie wiem. Adam i Mateusz wracają dopiero niedziela wieczór. To może ty do mnie?- przytaknęłam na jego propozycję. Wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie.
Ruszyłam w stronę swojej łazienki zabierając po drodze pidżamę. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i weszłam po cieplutką kołdrę. Przeglądałam facebooka, instagrama i aska. Odłożyłam telefon z zamiarem pójścia spać. Nagle poczułam wibrację. Telefon. Sms. Ale od kogo? Przejechałam palcem po ekranie i ujrzałam napis: "Dobranoc" Dostałam go od "Głupek". Jasiek. Nawet nie wiem kiedy się tak zapisał, ale odpowiadało mi to. Odpisałam mu to samo co mi napisał. Zasnęłam.
Następnego dnia obudził mnie zapach naleśników. Zerwałam się bo je uwielbiam. Zobaczyłam śniadanie, a obok niego pudełeczko. Zanim zjadłam naleśniki wyjęłam zawartość pudełeczka. Ujrzałam bluzkę top crop, i spodenki z wysokim stanem. Matko jakie śliczne. Od razu się w to ubrałam. Gdy skończyłam śniadanie zeszłam na dół podziękować Beacie i Konradowi.
-O widzę, że Ci się podoba.-usłyszałam Beatę.
-Tak i to bardzo. - rzuciłam się jej na szyję.
-Dziękuję- dopowiedziałam.
- Nie ma za co. Jakieś plany na dzisiaj?
-Tak wybieram się do Jaśka, mogę prawda?-zapytałam niepewnie.
-Tak, tylko wróć przed 22. Wiem, że macie blisko ale wiesz różnie bywa.
-Dobrze, obiecuje się. Nie spóźnię się. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Postanowiłam, że zanim wpadnę do Jaśka, to się przejdę do parku.
Spacerowałam sobie uliczkami. Świetna pogoda. Nagle poczułam, że upadam.
-Przepraszam.- to była moja wina. Zamyśliłam się.
-Nie to ja przepraszam.- usłyszałam dziewczęcy głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam blondynkę z niebieskimi oczami. Podała mi rękę.
-Dzięki, tak w ogóle to Sassy jestem.
-Ania, miło poznać.
-Nawzajem.
-To ja stawiam lody na przeprosiny. - złapała mnie za rękaw i zaczęła ciągnąć w stronę lodziarni.
Czas mijał a ja z Anią się poznawałyśmy dalej. Chodzimy to tej samej szkoły, tylko, że ona do B. Rodzice się rozwiedli i mieszkała z tatą. Miała 2 psy. Fajnie, ja chciałam zawsze mieć chociaż jednego, ale rodzice się nie zgadzali.
-Masz chłopaka?-zapytała dziewczyna.
-Nie a ty?
-Też nie.
Już miałam coś mówić gdy zaczął dzwonić mój telefon. "Głupek".
-Halo?
-Gdzie jesteś? Przychodzisz w końcu?
-W lodziarni jestem, chyba tak, bo jestem z koleżanką.
-Jak chce to niech też wpadnie. Nie będziesz samotna. - zaakcentował ostanie słowo.
-Okey, to się zapytam i albo przyjdę z nią albo sama.
-Okey czekamy papa.
-Papa.-rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni.
-Co za głupek?-spytała Ania.
-A mój przyjaciel Jasiek. Właśnie jest sprawa. Umówiłam się z nim i z jego kolegami. Idziesz ze mną?
-A mogę?
-Tak nie ma nic przeciwko.
-W sumie czemu nie. Chodźmy.
Po drodze kupiłyśmy lody dla chłopaków i dla nas. Nie szłyśmy długo. W między czasie dostałam sms-a od Jasia, że mam wejść bez pukania.
-No to jesteśmy, to tutaj. - wskazałam ręką dom chłopaka.
-A tam jest mój.-no i ponownie wskazałam ręką, tym razem na swój dom.
-Ale macie blisko do siebie.
-Wiem. Dobra wchodzimy.
Otworzyłyśmy drzwi. Nikogo nie było w kuchni ani salonie.
-Gdzie oni są?-zapytała zdezorientowana Ania.
-Też nie wiem, czekaj mam pomysł.-szepnęłam do dziewczyny dwa słowa które naraz wypowiemy.
-DARMOWE LODY!
Po chwili chłopaki jeden po drugim wpadli do kuchni. Stanęli jak wryci szukając lodów.
-Gdzie są?-zapytali jednocześnie.
-A może tak najpierw coś innego.- spojrzałam na Anię.
-Hej Ja jestem Mateusz, a to jest Janek a to Adam.-przedstawiał chłopaków wskazując ich rękami.
-Hej Ania, miło poznać. A tu są lody. - wskazała na półkę.
Wszyscy wzięli po jednym i poszliśmy do salonu chłopaka.
-To co robimy?-zapytał Adam.
-Może butelka?-odpowiedział Mateusz. Wszyscy mu przytaknęli. Jaś wstał w poszukiwaniu butelki.
-Ej Sassy, chodź mi pomóż. Ja nie sięgam.
-Okey. Idę.- wstałam i skierowałam się w stronę kuchni.
-To co mam zrobić?
-Stój spokojnie, i nie wierć się.-powiedział to. Zaraz potem przestałam czuć grunt pod nogami.
-Bierz tamtą butelkę.
-Okey.-zdjęłam ją z półki po czym Jaś odstawił mnie na ziemię. Weszliśmy do salonu.
-Mamy ją.- wykrzyczał Jasiek.
-To gramy- na to odpowiedział mu Mateusz.
Pierwszy kręcił Adam. Wypadło na Jasia. Wybrał wyzwanie. Miał pomalować się kosmetykami jego mamy. Wyglądał komicznie. Godziny mijały, a nam gra się nie nudziła.
-Sassy, pytanie czy wyzwanie?-zapytał Mateusz.
-Pytanie.-odpowiedziałam.
-Brakuje Ci czegoś do szczęścia?
-Nie.- skłamałam. Oczywiście, że brakowało, rodziców. W tamtym momencie wszystko mi się przypomniało. Jak słyszałam jak umierali. Moją mamę którą odwożono. Spojrzałam na bransoletkę od niej. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Ja muszę już iść. - mój głos się załamywał. Chciałam jak najszybciej wyjść, żeby nikt nie widział, że płaczę.
-Odprowadzę Cię.- powiedział Jaś. Chyba wiedział co się dzieje. Chciałam pobyć sama, ale nie miałam siły się kłócić.
Ubrałam buty i wyszłam. Chciałam się przejść, ochłonąć.
-Ale Sassy, ty mieszkasz tam.
-Wiem, ale chcę się przejść.- na to tylko przytaknął.
Dlaczego was nie ma przy mnie? Czemu wy musieliście umrzeć? Czemu to nie mogłam być ja? Coś we mnie pękło. Zaczęłam gorzko płakać. A moje ciało odmawiało mi współpracy. Nagle poczułam, że Jaś mnie przytula.
-Nie płacz mała. Proszę.
-Ale tak się nie da. Dlaczego ja?
Na to pytanie nie odpowiedział. Wziął mnie na ręce. Swoje oplotłam wokół jego szyi. Szliśmy, w sumie to on szedł i mnie niósł, w ciszy. Byliśmy pod moim domem. Pierwsze co zobaczyłam to karteczka na drzwiach.
Sassy, przepraszam, ale musieliśmy nagle wyjść. Będziesz dzisiaj sama w domu. Do jutra. Beata.
Miałam ochotę uderzyć głową w mur.
-Jaś.- Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Bo ja nie mam kluczy do domu.
-To idziemy do mnie.
-Ale, nie chce się narzucać.
-Przecież Cie nie zostawię w nocy na dworze głupku. Idziemy do mnie. -Ponownie wziął mnie na ręce. Daleko nie miał. Weszliśmy do niego do domu. W salonie nikogo nie było. Pewnie się przenieśli do pokoju chłopaka.
-Zaniosę Cię do pokoju gościnnego.- przytaknęłam na to.
Położył mnie na dwuosobowym łóżku i przykrył kołdrą.
-Przyjdę później do Ciebie. Tylko powiem im jak wygląda sytuacja.
Po 20 minutach zjawił się Jasiu. Usiadł na skraju łóżka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję.
---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na aska.
czwartek, 14 maja 2015
Rozdział 12.
"Dochodziła
24 a ja nadal nie mogłam usnąć. Patrzałam się w sufit szukając czegoś.
Kiedy znudziło mi się to podniosłam się do pozycji siedzącej i
popatrzałam na chłopaków-spali. Opadłam znowu na poduszki i zamknęłam
oczy z zamiarem uśnięcia. Chwilę później poczułam, że odpływam do krainy
Morfeusza."
Rano obudziły mnie czyjeś krzyki. Podniosłam się z poduszek i zobaczyłam, że chłopaków nie ma w pokoju. Wstałam, wzięłam do ręki ubrania zmierzając w kierunku toalety. Ubrałam się a włosy spięłam w luźnego koka. Krzyki nadal nie ustawały pomimo upływającego czasu. Ciekawe o co się kłócą. Wyszłam z pokoju i po cichu skierowałam się w stronę kuchni. Nie zajęło mi wiele czasu szuanie ich. Stanęłam za ścianą żeby mnie nie zobaczyli. Chciałam wiedzieć co się dzieje. Usłyszałam kawałek rozmowy, który mnie zaniepokoił.
-Ona jest nienormalna, przyszła tu, bo..bo-od razu poznałam głos Jaśka.
-Bo co?-zapytał zdenerwowany Adam.
-A z resztą co was to obchodzi?
-Jesteś naszym przyjacielem, a tu nagle pojawia się jakaś laska a my nic o niej nie wiemy.
-Chłopaki, ona jest nikim.
-Lepiej żeby było tak jak mówisz.
W tym momencie stanęłam w wejściu do kuchni. Chłopaki byli zmieszani moim widokiem a szczególnie Jasiek.
-Co się stało, że tak krzyczeliście?-udawałam, że nic nie słyszałam.
-A nic Adam, ten, no..-nie dokończył bo Adam się wtrącił.
-Zalałem mu telefon, ale na szczęście działa.
-Aha, zaraz wracam, zostawiłam ten, telefon w pokoju.
Odwróciłam się w kierunku chodów które prowadziły na piętro gdzie znajdował się pokój chłopaka.Zamknęłam drzwi od pokoju. Usiadłam opierając się o ścianę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Lały się one strumieniami. Dlaczego? Myślałam, że nie jestem "nikim". Myliłam się. Po głowie chodziły mi jego słowa. W sumie wszystko się zgadza. Chłopaki mnie nie znają. Przyszłam do Janka, a oni nic nie wiedzą poza tym o mnie.W sumie po co mięliby kłamać. Chciałam wyjść z tego domu jak najszybciej.
-Hej, mała co jest?-od razu poznałam głos Janka.
-Nic.- odsunęłam się jak najdalej niego.
-Nic Ci nie jest, a płaczesz, no gadaj.-zrobił minkę zbitego psa.
-To przez, rodziców. - wydukałam coś na szybko.
-Muszę już iść.-dodałam od razu.
-A śniadanie?
-Zjem w domu.- powiedziałam, dość oschle. Wstałam, otarłam łzy i zmierzałam w kuerunku drzwi wyjściowych.
-Pa!-krzyknęli Adam i Mateusz. Nagle tacy mili.
-Spotkamy się dzisiaj?-zapytał Janek podprowadzając mnie pod bramę domu.
-Wątpię. - mówiąc to zamknęłam furtkę i udałam się do swojego domu.
Weszłam do posiadłości, o ile mogę ją tak nazwać. Zdjęłam buty, z lodówki wyjęłam sok i nalałam sobie do szklanki.
Poszłam do salonu, gdzie włączyłam telewizję. Leciała jakaś komedia. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i zaczęłam oglądać. W którymś momencie musiałam usnąć, bo obudził mnie dźwięk telefonu. Zanim spojrzałam kto dzwoni, zwróciłam uwagę na godzinę. 3 w nocy?!
Przesunęłam palec po ekranie monitora.
-Halo?-powiedziałam lekko zaspana.
-Sassy, coś się stało? Jest 3 w nocy a u Ciebie pali się światło.-usłyszałam głos spanikowanego Jasia. W sumie to miłe, że się troszczy, ale nie musi udawać, przecież jestem nikim dla niego.
-Nie, usnęłam jak oglądałam film. Dobrze, że jest weekend.
-A są rodzice?
-Nie, nadal nie wrócili.-posmutniałam.
-Rozumiem, śpij dobrze. Widzimy się jutro?, tzn. dzisiaj.
-Po tym co dzisiaj zrobiłeś?! Nie ma mowy.- o matko, nie wierze naprawdę to powiedziałam. Nie teraz.
-Co? O co cho..-rozłączyłam się. Nie chciałam się teraz tłumaczyć. Co mi strzeliło do głowy żeby to mówić.
Wstałam z siedzenia i skierowałam się do kuchni. Umyłam szklankę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer.
Janek.
Niechętnie, ale mu otworzyłam.
-Co chcesz?
-Dowiedzieć się o co chodzi.
-Nie ma o czym rozmawiać.-chciałam go wypchnąć z domu ale był silniejszy.
-Nie ma?-rzucił mi pytające spojrzenie.
-Nie.
-A mi się wydaje, że jest.-spojrzał mi prosto w oczy. Jego tęczówki, mogłabym się w nich utopić. Piwne oczy z nutką czekoladowego koloru.
-Co to miało być dzisiaj? Myślałam, że jestem kimś może ważnym, ale okazałam się NIKIM!-ostatnie słowo wykrzyczałam.
-Otworzyłam się przed Tobą, a w zamian tego usłyszałam, że jestem nienormalna. To chyba nie mamy o czym rozmawiać.-w tym momencie zaczęłam płakać.
Spojrzałam się w oczy chłopaka. Uważnie się mi przyglądał. Podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam okazywać słabości, ale tego potrzebowałam.
-To nie tak mój głuptasie.-usłyszałam spokojny głos chłopaka.
-To jak?-zapytałam.
-----------------------------------------------------------------------------
Hej, mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Jak myślicie o co chłopaki się pokłócili? Jeżeli macie jakieś pytania zapraszam na aska.
Miłego czytania. :)
Rano obudziły mnie czyjeś krzyki. Podniosłam się z poduszek i zobaczyłam, że chłopaków nie ma w pokoju. Wstałam, wzięłam do ręki ubrania zmierzając w kierunku toalety. Ubrałam się a włosy spięłam w luźnego koka. Krzyki nadal nie ustawały pomimo upływającego czasu. Ciekawe o co się kłócą. Wyszłam z pokoju i po cichu skierowałam się w stronę kuchni. Nie zajęło mi wiele czasu szuanie ich. Stanęłam za ścianą żeby mnie nie zobaczyli. Chciałam wiedzieć co się dzieje. Usłyszałam kawałek rozmowy, który mnie zaniepokoił.
-Ona jest nienormalna, przyszła tu, bo..bo-od razu poznałam głos Jaśka.
-Bo co?-zapytał zdenerwowany Adam.
-A z resztą co was to obchodzi?
-Jesteś naszym przyjacielem, a tu nagle pojawia się jakaś laska a my nic o niej nie wiemy.
-Chłopaki, ona jest nikim.
-Lepiej żeby było tak jak mówisz.
W tym momencie stanęłam w wejściu do kuchni. Chłopaki byli zmieszani moim widokiem a szczególnie Jasiek.
-Co się stało, że tak krzyczeliście?-udawałam, że nic nie słyszałam.
-A nic Adam, ten, no..-nie dokończył bo Adam się wtrącił.
-Zalałem mu telefon, ale na szczęście działa.
-Aha, zaraz wracam, zostawiłam ten, telefon w pokoju.
Odwróciłam się w kierunku chodów które prowadziły na piętro gdzie znajdował się pokój chłopaka.Zamknęłam drzwi od pokoju. Usiadłam opierając się o ścianę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Lały się one strumieniami. Dlaczego? Myślałam, że nie jestem "nikim". Myliłam się. Po głowie chodziły mi jego słowa. W sumie wszystko się zgadza. Chłopaki mnie nie znają. Przyszłam do Janka, a oni nic nie wiedzą poza tym o mnie.W sumie po co mięliby kłamać. Chciałam wyjść z tego domu jak najszybciej.
-Hej, mała co jest?-od razu poznałam głos Janka.
-Nic.- odsunęłam się jak najdalej niego.
-Nic Ci nie jest, a płaczesz, no gadaj.-zrobił minkę zbitego psa.
-To przez, rodziców. - wydukałam coś na szybko.
-Muszę już iść.-dodałam od razu.
-A śniadanie?
-Zjem w domu.- powiedziałam, dość oschle. Wstałam, otarłam łzy i zmierzałam w kuerunku drzwi wyjściowych.
-Pa!-krzyknęli Adam i Mateusz. Nagle tacy mili.
-Spotkamy się dzisiaj?-zapytał Janek podprowadzając mnie pod bramę domu.
-Wątpię. - mówiąc to zamknęłam furtkę i udałam się do swojego domu.
Weszłam do posiadłości, o ile mogę ją tak nazwać. Zdjęłam buty, z lodówki wyjęłam sok i nalałam sobie do szklanki.
Poszłam do salonu, gdzie włączyłam telewizję. Leciała jakaś komedia. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i zaczęłam oglądać. W którymś momencie musiałam usnąć, bo obudził mnie dźwięk telefonu. Zanim spojrzałam kto dzwoni, zwróciłam uwagę na godzinę. 3 w nocy?!
Przesunęłam palec po ekranie monitora.
-Halo?-powiedziałam lekko zaspana.
-Sassy, coś się stało? Jest 3 w nocy a u Ciebie pali się światło.-usłyszałam głos spanikowanego Jasia. W sumie to miłe, że się troszczy, ale nie musi udawać, przecież jestem nikim dla niego.
-Nie, usnęłam jak oglądałam film. Dobrze, że jest weekend.
-A są rodzice?
-Nie, nadal nie wrócili.-posmutniałam.
-Rozumiem, śpij dobrze. Widzimy się jutro?, tzn. dzisiaj.
-Po tym co dzisiaj zrobiłeś?! Nie ma mowy.- o matko, nie wierze naprawdę to powiedziałam. Nie teraz.
-Co? O co cho..-rozłączyłam się. Nie chciałam się teraz tłumaczyć. Co mi strzeliło do głowy żeby to mówić.
Wstałam z siedzenia i skierowałam się do kuchni. Umyłam szklankę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer.
Janek.
Niechętnie, ale mu otworzyłam.
-Co chcesz?
-Dowiedzieć się o co chodzi.
-Nie ma o czym rozmawiać.-chciałam go wypchnąć z domu ale był silniejszy.
-Nie ma?-rzucił mi pytające spojrzenie.
-Nie.
-A mi się wydaje, że jest.-spojrzał mi prosto w oczy. Jego tęczówki, mogłabym się w nich utopić. Piwne oczy z nutką czekoladowego koloru.
-Co to miało być dzisiaj? Myślałam, że jestem kimś może ważnym, ale okazałam się NIKIM!-ostatnie słowo wykrzyczałam.
-Otworzyłam się przed Tobą, a w zamian tego usłyszałam, że jestem nienormalna. To chyba nie mamy o czym rozmawiać.-w tym momencie zaczęłam płakać.
Spojrzałam się w oczy chłopaka. Uważnie się mi przyglądał. Podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam okazywać słabości, ale tego potrzebowałam.
-To nie tak mój głuptasie.-usłyszałam spokojny głos chłopaka.
-To jak?-zapytałam.
-----------------------------------------------------------------------------
Hej, mam nadzieje, że rozdział się spodobał. Jak myślicie o co chłopaki się pokłócili? Jeżeli macie jakieś pytania zapraszam na aska.
Miłego czytania. :)
sobota, 9 maja 2015
Rozdział 11.
"-Dziękuję. Mógłbyś zostać?
-Nie rozumiem, przecież tu jestem.
-Ale na noc, boję się być sama, a Beata i Konrad zapewne nie wrócą, To pracoholicy.
-Jasne, ale proszę, spróbuj się uśmiechnąć.
-Dobrze.-wytarła łzy, u lekko się uśmiechnęła.
-I ten uśmiech chciał bym widzieć o wiele częściej. "
Kolejne dni mijały bez większych problemów. Nie chodziłam do szkoły z obawą, że spotkam Alana i Sandrę. Lekcje przepisywałam od Jasia, ponieważ nie chciałam mieć zaległości w nowym miejscu. Beata i Konrad nie dowiedzieli się co się stało mimo, że Janek prosił mnie o to, abym im powiedziała. A co do Jasia, cały czas mi pomaga, pociesza mnie i spędza czas gdy może. Tego dnia kończyliśmy o 14.30 więc spodziewałam się chłopaka przed 15.
Niechętnie wyszłam z pod ciepłej kołdry. Podeszłam do szafy z której wyjęłam niebieskie spodenki z wysokim stanem i bluzkę z napisem:"keep calm and start live". Pamiętam, że dostałam ją od mamy na urodziny. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Szybko je wytarłam i skierowałam się w stronę łazienki. Ubrania położyłam na półeczce a sama weszłam pod prysznic, żeby się rozbudzić. Wytarłam się w miękki ręcznik i ubrałam. Włosy spięłam w luźny kok. Zeszłam na dół do kuchni. Pierwsze co zobaczyłam to karteczka. Podeszłam bliżej i przeczytałam:
"Sassy, przepraszam ale razem z Konradem jedziemy na warsztaty dla młodzieży. Wrócimy jutro, w lodówce masz obiad."
Świetnie, jak zwykle ich nie ma. No cóż, w sumie to się przyzwyczaiłam, że ich wiecznie nie ma. Podeszłam do lodówki z której zaraz potem wyjęłam mleko. Nalałam trochę do miseczki, do tego płatki owsiane i mam śniadanie. W sumie to śniadanie na obiad bo jem o 14.20. Umyłam po sobie i poszłam do salonu. Tam podłączyłam mój telefon do głośnika i załączyłam ulubioną play listę. Zaczęłam sobie pośpiewywać, gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam uśmiech Jasia.
-Ślicznie śpiewasz.
-Ymm...dziękuję.
-Wszedłem do domu, bo drzwi były otwarte, a ty nie otwierałaś jak pukałem.
Perspektywa Jasia:
-A rozumiem. A jak długo tu stoisz?
-A od początku FourFiveSeconds.
-A okej.-spuściła wzrok i lekko się zaczerwieniła.
-To co, trzymaj zeszyty, a teraz idziemy na spacer. Jest świetna pogoda a ty nie wychodzisz w ogóle z domu.
-Ale..-nawet nie dałem jej dokończyć i pociągnąłem ją za rękę w stronę wyjścia.
-Czekaj! Daj ubrać buty!-zaczęła się wyrywać i krzyczeć. Zatrzymałem się i oparłem o ścianę. Ubrała vansy i wzięła kurtkę do ręki.
-To gdzie idziemy?
-A gdzie chcesz?-zapytałem.
-A nie wiem, nie znam jeszcze bardzo okolicy.
-To chodź na razie do parku.
-Okej.-mówiąc to uśmiechnęła się.
Spacerując do parku dużo rozmawialiśmy.
-Patrz!-usłyszałem głos Sassy.
-No co bransoletka.
-Nie to, patrz jaki misiek.-oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Mam pomysł, usiądź na ławce, ja zaraz przyjdę.- dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie, ale się zgodziła. Zaraz potem kupiłem to co chciałem i poszedłem do niej.
-Proszę, to dla Ciebie.
-O matko jaki misiu, śliczny, dziękuję.
-A widziałaś co tam jest jeszcze?- zaczęła oglądać misia, aż znalazła wisiorek.
-O matko, nie musiałeś, dziękuję.-na wisiorku, w sumie na jej połowie jest napis: mój głupek. Tak wiem. Był dostępny taki napis więc czemu nie. To zawsze coś innego.
-A kto ma drugą połówkę?
-No zgaduj.- z pod koszulki wyciągnąłem drugą część.
-Mój ty głupku- powiedziała, i wybuchnęliśmy śmiechem. Ruszyliśmy w stronę domu. Wygłupialiśmy się po drodze. Zaszliśmy już prawie pod jej dom gdy:
-Sassy.-spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Wpadniesz do mnie?
-W sumie, rodziców nie ma, mogę wpaść. To pójdę do domu, przebiorę się i przyjdę.
-Okej, czekam.
Perspektywa Sassy:
Po wejściu do domu udałam się od razu na górę. Z pierwszego stroju przebrałam się w spodnie z wysokim stanem, bluzkę która kończyła się w miejscu gdzie zaczynały się spodnie a włosy spięłam w luźnego kucyka. Do tego białe conversy przed kostkę. Zeszłam na dół, podeszłam do półki ze słodyczami, i sięgnęłam po lizaka. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę domu Janka.
Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi chłopak, który jak łatwo było się domyśleć, nie był Jankiem.
-Ymm....Jest Jasiek?-zapytałam po chwili.
-Tak, wchodź.-odsunął się i wskazał mi ręką salon.
Szłam niepewnie, aż zobaczyłam Janka na kanapie z jakimś chłopakiem. Grali w Just Dance. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł i zapytał:
-Nie przeszkadza Ci, że są chłopaki?
Po chwili odpowiedziałam, że nie.
-No bo wiesz, są z innej szkoły i widujemy się co weekend.
-No okey, rozumiem. Tylko mnie przedstaw.-uśmiechnęłam się mówiąc to.
Wskazał głową abym szła za nim i tak też zrobiłam. Stanęliśmy na środku salonu i zaczął:
-Hej chłopaki, to jest Sassy, moja sąsiadka i zarazem dobra znajoma.-uśmiechnęłam się do nich.
-Hej, ja jestem Adam.-podał mi rękę. To był chłopak który mi otworzył.
-A ja Mateusz.-także podał mi rękę.
-Może zagrasz z nami? Coś do picia?-zapytali się prawie jednocześnie, ale zadali inne pytania.
-Do picia, woda, a i może zagram.
Usiadłam na kanapie. Po chwili dostałam moją wodę. Pierwszą rundę grali chłopaki we trzech. Potem Adam i Mateusz a na końcu Mateusz i Janek. Pomiędzy mną a Adamem panowała niezręczna cisza. Zaczęliśmy się śmieć gdy chłopaki upadli.
-A w ogóle skąd Ty znasz Janka?-obróciłam się w jego stronę i odpowiedziałam.
-Znamy się ze szkoły.- nie powiedziałam całej prawdy, że poznaliśmy się w szpitalu. Nie chciałam żeby się wypytywał jak się tam znalazłam. W tym momencie chłopaki skończyli grę.
-To co grasz?
-Ale z kim?-zapytałam.
-Możemy wszyscy.
-Okey. To chodźcie.
Graliśmy tak dość długo, aż nam się znudziło.
-Mam pomysł, zabieramy poduszki ze wszystkich pokojów i chodźcie do mojego. - powiedział nagle Janek. Zaczęliśmy biegać w tą i z powrotem z poduszkami. Musiał to być komiczny widok. Poduszek uzbierało się sporo.
-Janek, na co nam te poduszki tutaj?-zapytał Adam.
-A bo wygodnie w pokoju, można nawet na ziemi spać.-w sumie racja. Poduszki zakryły całą podłogę. Spędziliśmy miło ten dzień, ale powoli dochodziła 23.
-Ej, Sassy a ty zostajesz, bo chłopaki tak.
-W sumie nie wiem, mogę bo rodziców nie ma.
-O jak rodziców nie ma, to samej Cię nie zostawię w domu.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale nie mam pidżamy.-na to chłopak podszedł do szafy i podał mi dużo za dużą bluzkę na mnie.
-Dziękuję-poszłam się przebrać. Wyszłam i ułożyłam się na najmilszych poduszkach. Wszyscy spali na ziemi, Janek też. Dochodziła 24 a ja nadal nie mogłam usnąć. Patrzałam się w sufit szukając czegoś. Kiedy znudziło mi się to podniosłam się do pozycji siedzącej i popatrzałam na chłopaków-spali. Opadłam znowu na poduszki i zamknęłam oczy z zamiarem uśnięcia. Chwilę później poczułam, że odpływam do krainy Morfeusza.
----------------------------------------------------------
Hej, bardzo was przepraszam, że nie było tyle czasu rozdziału. Teraz postaram się wstawiać rozdziały częściej. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i zostaniesz na kolejne rozdziały. Jakieś pytania? zapraszam na mojego aska .
Kolejne dni mijały bez większych problemów. Nie chodziłam do szkoły z obawą, że spotkam Alana i Sandrę. Lekcje przepisywałam od Jasia, ponieważ nie chciałam mieć zaległości w nowym miejscu. Beata i Konrad nie dowiedzieli się co się stało mimo, że Janek prosił mnie o to, abym im powiedziała. A co do Jasia, cały czas mi pomaga, pociesza mnie i spędza czas gdy może. Tego dnia kończyliśmy o 14.30 więc spodziewałam się chłopaka przed 15.
Niechętnie wyszłam z pod ciepłej kołdry. Podeszłam do szafy z której wyjęłam niebieskie spodenki z wysokim stanem i bluzkę z napisem:"keep calm and start live". Pamiętam, że dostałam ją od mamy na urodziny. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Szybko je wytarłam i skierowałam się w stronę łazienki. Ubrania położyłam na półeczce a sama weszłam pod prysznic, żeby się rozbudzić. Wytarłam się w miękki ręcznik i ubrałam. Włosy spięłam w luźny kok. Zeszłam na dół do kuchni. Pierwsze co zobaczyłam to karteczka. Podeszłam bliżej i przeczytałam:
"Sassy, przepraszam ale razem z Konradem jedziemy na warsztaty dla młodzieży. Wrócimy jutro, w lodówce masz obiad."
Świetnie, jak zwykle ich nie ma. No cóż, w sumie to się przyzwyczaiłam, że ich wiecznie nie ma. Podeszłam do lodówki z której zaraz potem wyjęłam mleko. Nalałam trochę do miseczki, do tego płatki owsiane i mam śniadanie. W sumie to śniadanie na obiad bo jem o 14.20. Umyłam po sobie i poszłam do salonu. Tam podłączyłam mój telefon do głośnika i załączyłam ulubioną play listę. Zaczęłam sobie pośpiewywać, gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam uśmiech Jasia.
-Ślicznie śpiewasz.
-Ymm...dziękuję.
-Wszedłem do domu, bo drzwi były otwarte, a ty nie otwierałaś jak pukałem.
Perspektywa Jasia:
-A rozumiem. A jak długo tu stoisz?
-A od początku FourFiveSeconds.
-A okej.-spuściła wzrok i lekko się zaczerwieniła.
-To co, trzymaj zeszyty, a teraz idziemy na spacer. Jest świetna pogoda a ty nie wychodzisz w ogóle z domu.
-Ale..-nawet nie dałem jej dokończyć i pociągnąłem ją za rękę w stronę wyjścia.
-Czekaj! Daj ubrać buty!-zaczęła się wyrywać i krzyczeć. Zatrzymałem się i oparłem o ścianę. Ubrała vansy i wzięła kurtkę do ręki.
-To gdzie idziemy?
-A gdzie chcesz?-zapytałem.
-A nie wiem, nie znam jeszcze bardzo okolicy.
-To chodź na razie do parku.
-Okej.-mówiąc to uśmiechnęła się.
Spacerując do parku dużo rozmawialiśmy.
-Patrz!-usłyszałem głos Sassy.
-No co bransoletka.
-Nie to, patrz jaki misiek.-oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Mam pomysł, usiądź na ławce, ja zaraz przyjdę.- dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie, ale się zgodziła. Zaraz potem kupiłem to co chciałem i poszedłem do niej.
-Proszę, to dla Ciebie.
-O matko jaki misiu, śliczny, dziękuję.
-A widziałaś co tam jest jeszcze?- zaczęła oglądać misia, aż znalazła wisiorek.
-O matko, nie musiałeś, dziękuję.-na wisiorku, w sumie na jej połowie jest napis: mój głupek. Tak wiem. Był dostępny taki napis więc czemu nie. To zawsze coś innego.
-A kto ma drugą połówkę?
-No zgaduj.- z pod koszulki wyciągnąłem drugą część.
-Mój ty głupku- powiedziała, i wybuchnęliśmy śmiechem. Ruszyliśmy w stronę domu. Wygłupialiśmy się po drodze. Zaszliśmy już prawie pod jej dom gdy:
-Sassy.-spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Wpadniesz do mnie?
-W sumie, rodziców nie ma, mogę wpaść. To pójdę do domu, przebiorę się i przyjdę.
-Okej, czekam.
Perspektywa Sassy:
Po wejściu do domu udałam się od razu na górę. Z pierwszego stroju przebrałam się w spodnie z wysokim stanem, bluzkę która kończyła się w miejscu gdzie zaczynały się spodnie a włosy spięłam w luźnego kucyka. Do tego białe conversy przed kostkę. Zeszłam na dół, podeszłam do półki ze słodyczami, i sięgnęłam po lizaka. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę domu Janka.
Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi chłopak, który jak łatwo było się domyśleć, nie był Jankiem.
-Ymm....Jest Jasiek?-zapytałam po chwili.
-Tak, wchodź.-odsunął się i wskazał mi ręką salon.
Szłam niepewnie, aż zobaczyłam Janka na kanapie z jakimś chłopakiem. Grali w Just Dance. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł i zapytał:
-Nie przeszkadza Ci, że są chłopaki?
Po chwili odpowiedziałam, że nie.
-No bo wiesz, są z innej szkoły i widujemy się co weekend.
-No okey, rozumiem. Tylko mnie przedstaw.-uśmiechnęłam się mówiąc to.
Wskazał głową abym szła za nim i tak też zrobiłam. Stanęliśmy na środku salonu i zaczął:
-Hej chłopaki, to jest Sassy, moja sąsiadka i zarazem dobra znajoma.-uśmiechnęłam się do nich.
-Hej, ja jestem Adam.-podał mi rękę. To był chłopak który mi otworzył.
-A ja Mateusz.-także podał mi rękę.
-Może zagrasz z nami? Coś do picia?-zapytali się prawie jednocześnie, ale zadali inne pytania.
-Do picia, woda, a i może zagram.
Usiadłam na kanapie. Po chwili dostałam moją wodę. Pierwszą rundę grali chłopaki we trzech. Potem Adam i Mateusz a na końcu Mateusz i Janek. Pomiędzy mną a Adamem panowała niezręczna cisza. Zaczęliśmy się śmieć gdy chłopaki upadli.
-A w ogóle skąd Ty znasz Janka?-obróciłam się w jego stronę i odpowiedziałam.
-Znamy się ze szkoły.- nie powiedziałam całej prawdy, że poznaliśmy się w szpitalu. Nie chciałam żeby się wypytywał jak się tam znalazłam. W tym momencie chłopaki skończyli grę.
-To co grasz?
-Ale z kim?-zapytałam.
-Możemy wszyscy.
-Okey. To chodźcie.
Graliśmy tak dość długo, aż nam się znudziło.
-Mam pomysł, zabieramy poduszki ze wszystkich pokojów i chodźcie do mojego. - powiedział nagle Janek. Zaczęliśmy biegać w tą i z powrotem z poduszkami. Musiał to być komiczny widok. Poduszek uzbierało się sporo.
-Janek, na co nam te poduszki tutaj?-zapytał Adam.
-A bo wygodnie w pokoju, można nawet na ziemi spać.-w sumie racja. Poduszki zakryły całą podłogę. Spędziliśmy miło ten dzień, ale powoli dochodziła 23.
-Ej, Sassy a ty zostajesz, bo chłopaki tak.
-W sumie nie wiem, mogę bo rodziców nie ma.
-O jak rodziców nie ma, to samej Cię nie zostawię w domu.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale nie mam pidżamy.-na to chłopak podszedł do szafy i podał mi dużo za dużą bluzkę na mnie.
-Dziękuję-poszłam się przebrać. Wyszłam i ułożyłam się na najmilszych poduszkach. Wszyscy spali na ziemi, Janek też. Dochodziła 24 a ja nadal nie mogłam usnąć. Patrzałam się w sufit szukając czegoś. Kiedy znudziło mi się to podniosłam się do pozycji siedzącej i popatrzałam na chłopaków-spali. Opadłam znowu na poduszki i zamknęłam oczy z zamiarem uśnięcia. Chwilę później poczułam, że odpływam do krainy Morfeusza.
----------------------------------------------------------
Hej, bardzo was przepraszam, że nie było tyle czasu rozdziału. Teraz postaram się wstawiać rozdziały częściej. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i zostaniesz na kolejne rozdziały. Jakieś pytania? zapraszam na mojego aska .
Subskrybuj:
Posty (Atom)