"Chciałam
coś powiedzieć gdy zobaczyłam, że łóżko szpitalne wiozą dwie
pielęgniarki. Nie wiozły tylko łóżka, wiozły również ciało. "Współczuję
tym co stracili członka rodziny", pomyślałam sobie, ale..."
Zamarłam. Z pod prześcieradła którym była przykryta postać wystawała prawa ręka. Zbladłam. Spojrzałam na swoją prawą rękę i tej postaci. To była moja mama. Zawsze nosiłyśmy tę samą bransoletę. Usiadłam i zaczęłam gorzko płakać. W tym momencie załamał się mój świat.
Perspektywa Jasia:
Patrzałem na Sassy gdy nadjechało łóżko szpitalne. Po chwili dziewczyna usiadła na krześle i zaczęła płakać. Z początku nie zrozumiałem powodu jej szlochania ale gdy przyjrzałem się jej gestom, dotarło do mnie, że to była jej mama. Spostrzegłem również identyczne bransoletki dziewczyny i jej mamy.
-Nie płacz.- nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Jak mam nie płakać, jak w tym momencie straciłam jedną z najważniejszych dla mnie osób?!- odkrzyknęła.
Nie zdziwiłem się jej, ale nie wiedziałem co mogłem zrobić.
-Zostaw mnie, proszę chcę być sama.
Nie chciałem tego robić, ale w tej sytuacji to jedyna rzecz którą mogłem dla niej zrobić.
Perspektywa Sassy:
Chciałam zostać sama dlatego poprosiłam Janka żeby mnie samą zostawił, zresztą ledwo go znam więc tym bardziej nie chciałam aby obca osoba mnie w takim stanie zobaczyła.
Wróciłam do swojego "pokoju". Były tam co prawda 4 łóżka ale tylko moje było zajęte. Przez następne dni nie chciałam jeść, lekarzom nie uśmiechała się współpraca ze mną, ale cóż powinni to zrozumieć.
Następne dni wyglądały podobnie oprócz jednego.
-Nie!! To nie możliwe!- krzyczałam do lekarza.
-Niestety, przykro mi.- powiedział zawiedziony i wyszedł z pokoju.
Teraz nie miałam co ze sobą zrobić. Wyszłam z pokoju i chodziłam po korytarzu.
-Sassy?-usłyszałam znajomy głos.
-Tak, Janek?- nie byłam pewna czy to on.
-Tak, ty nadal tu?-chyba od razu zauważył co się dzieje. Usiedliśmy.
Zaczęłam mu opowiadać co się stało jak się tu znalazłam chociaż niewiele pamiętam, że dzisiaj umarł mój tata i nie wiem co robić.
Perspektywa Jasia:
Po paru dniach zgłosiłem się na kontrolę mojej ręki, szczerze miałem nadzieje na ponowne spotkanie z Sassy. Tak też się stało podszedłem do niej i zaczęliśmy rozmawiać.
To co usłyszałem, zamurowało mnie. Współczuję tej dziewczynie. Teraz na 100% nie będzie miała łatwo.
-Co teraz z tobą?-zapytałem zaniepokojony.
-Sama nie wiem, nie mam nikogo.
-Babcia, ciocia?-pytałem dalej.
-Babcia nie żyje, rodzice byli jedynakami ale..
Nagle przyszedł lekarz. Poprosił ją do osobnego pokoju. Musiał zrobić jej badania. Sam nie wiem co mnie skłoniło aby tam zostać i na nią poczekać. Może nasza niedokończona rozmowa? Nie wiem, ale zostałem.
Minęło 10 minut i wyszła w towarzystwie lekarza. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie była z jakiegoś powodu zadowolona. Podeszli nagle jacyś ludzie.
-Witaj Sassy.
-Witaj.-odpowiedziała Sassy.
Skądś ich kojarzyłem ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd.
Przywitali się dość oschle z dziewczyną i poszli gdzieś z lekarzem a Sassy została ze mną.
-Jak tam badania?
-Już dobrze, mogę wychodzić ze szpitala, tu nasze drogi się rozchodzą.
Przytuliła mnie. Chyba tego potrzebowała więc się nie opierałem. Było dobrze.
-Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie?-zapytałem niepewnie.
-Słucham?
-Kim byli ci ludzie, w szczególności ta kobieta, bo zauważyłem, że patrzałaś na nią jakby Ci wyrządziła krzywdę kiedyś?
-A ona, to...
----------------------------
Mam nadzieje, że się podobało :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz