niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 13.

"-Co to miało być dzisiaj? Myślałam, że jestem kimś może ważnym, ale okazałam się NIKIM!-ostatnie słowo wykrzyczałam.
-Otworzyłam się przed Tobą, a w zamian tego usłyszałam, że jestem nienormalna. To chyba nie mamy o czym rozmawiać.-w tym momencie zaczęłam płakać.
Spojrzałam się w oczy chłopaka. Uważnie się mi przyglądał. Podszedł i mnie przytulił. Nie chciałam okazywać słabości, ale tego potrzebowałam.
-To nie tak mój głuptasie.-usłyszałam spokojny głos chłopaka.
-To jak?-zapytałam."

*** Retrospekcja***
Obudziłem się pierwszy. Chłopaki i Sassy jeszcze spali więc, pomyślałem, że zrobię śniadanie. Wstałem, zabrałem ubrania i poszedłem do łazienki. Ubrałem się, odświeżyłem i udałem do kuchni. Wyjąłem z lodówki potrzebne składniki do przygotowania naleśników. Zabierałem się już za smażenie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Odstawiłem wszystko i poszedłem otworzyć.
-Hej Jasiu!-usłyszałem już na wejściu.
-Hej, co chcesz Sandra?
-A co nie mogę przyjść do mojego przyjaciela?
-Chyba przespałem moment w którym staliśmy się przyjaciółmi, co chcesz?
-Nie wpuścisz mnie do środka? 
-Nie, mam gości. Jak to nic konkretnego to żegnam bo robię śniadanie. 
-O goście, mogę ich poznać?
-Nie, jeszcze śpią.
-To ja poczekam, nie ma problemu.
-Nie, nie polubisz jednego.
-Czyli? Kto to?
-Sassy.-odpowiedziałem, po chwili zastanowienia.
-Co? Ta wywłoka tu jest?! Wolisz ją ode mnie?-zaczęła krzyczeć. Nie chciałem żeby pobudziła gości.
-Tak, jest tu. Zaprosiłem ją. A teraz cię żegnam.- wskazałem jej, że ma opuścić parcelę.
-Jeżeli ta wywłoka tu była, to moja noga więcej tu nie postanie. Pożałujesz tego, że nie jesteś ze mną.
-Nie mów tak o niej.  A teraz się wynoś. Przyszłaś tu tylko po to, żeby znowu mi "wyznać" miłość?-tak jak powiedziałem ta zrobiła, wyszła. Nie odpowiedziała na moje pytanie.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do smażenia. Przynajmniej chciałem, gdy zobaczyłem chłopaków. Zaczął Adam.
-Co to za laska?
-A nie znacie jej. Taka jedna.- nie było się czym chwalić, że mam psychopatkę w klasie. 
-A po co tu przyszła? I czemu krzyczała?
-Ona jest nienormalna, przyszła tu, bo..bo- nie chciałem mówić o potrzebie wizyty Sandry.
-Bo co?-zapytał zdenerwowany Adam.
-A z resztą co was to obchodzi?
-Jesteś naszym przyjacielem, a tu nagle pojawia się jakaś laska a my nic o niej nie wiemy.
-Chłopaki, ona jest nikim. 
-Lepiej żeby było tak jak mówisz.

***Koniec retrospekcji***
 Siedzieliśmy u niej na łóżku. Opowiedziałem jej wszystko co się wydarzyło.  Zapanowała niezręczna cisza.  
-Przepraszam.-usłyszałem zapłakany głos dziewczyny.
-Nie przepraszaj mnie. Miałaś prawo tak pomyśleć. Nie słyszałaś całej rozmowy. 
Nagle poczułem jak Sassy oplata mnie rękami. Odwzajemniłem to zachowanie.

 Perspektywa Sassy
Leżeliśmy w objęciach dość długo. Chciałam, żeby to trwało jak najdłużej. Potrzebowałam tego. 
-Sassy.-usłyszałam głos chłopaka. Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem.
-Muszę uciekać, bo chłopaki ją u mnie. 
-Rozumiem. - puściłam niechętnie chłopaka i odprowadziłam do drzwi. 
-Jasiek? Zobaczymy się dzisiaj? Może wpadniesz do mnie?- mówiąc to uśmiechnęłam się do niego. 
- No nie wiem. Adam i Mateusz wracają dopiero niedziela wieczór. To może ty do mnie?- przytaknęłam na jego propozycję. Wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie. 
Ruszyłam w stronę swojej łazienki zabierając po drodze pidżamę. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i weszłam po cieplutką kołdrę. Przeglądałam facebooka, instagrama i aska. Odłożyłam telefon z zamiarem pójścia spać. Nagle poczułam wibrację. Telefon. Sms. Ale od kogo? Przejechałam palcem po ekranie i ujrzałam napis: "Dobranoc" Dostałam go od "Głupek". Jasiek. Nawet nie wiem kiedy się tak zapisał, ale odpowiadało mi to. Odpisałam mu to samo co mi napisał. Zasnęłam.
Następnego dnia obudził mnie zapach naleśników. Zerwałam się bo je uwielbiam. Zobaczyłam śniadanie, a obok niego pudełeczko. Zanim zjadłam naleśniki wyjęłam  zawartość pudełeczka. Ujrzałam bluzkę top crop, i spodenki z wysokim stanem. Matko jakie śliczne. Od razu się w to ubrałam. Gdy skończyłam śniadanie zeszłam na dół podziękować Beacie i Konradowi. 
-O widzę, że Ci się podoba.-usłyszałam Beatę. 
-Tak i to bardzo. - rzuciłam się jej na szyję.
-Dziękuję- dopowiedziałam.
- Nie ma za co. Jakieś plany na dzisiaj?
-Tak wybieram się do Jaśka, mogę prawda?-zapytałam niepewnie.
-Tak, tylko wróć przed 22. Wiem, że macie blisko ale wiesz różnie bywa. 
-Dobrze, obiecuje się. Nie spóźnię się. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Postanowiłam, że zanim wpadnę do Jaśka, to się przejdę do parku. 

Spacerowałam sobie uliczkami. Świetna pogoda. Nagle poczułam, że upadam. 
-Przepraszam.- to była moja wina. Zamyśliłam się.
-Nie to ja przepraszam.- usłyszałam dziewczęcy głos. Spojrzałam w górę i ujrzałam blondynkę z niebieskimi oczami. Podała mi rękę.
-Dzięki, tak w ogóle to Sassy jestem.
-Ania, miło poznać.
-Nawzajem.
-To ja stawiam lody na przeprosiny. - złapała mnie za rękaw i zaczęła ciągnąć w stronę lodziarni. 

Czas mijał a ja z Anią się poznawałyśmy dalej. Chodzimy to tej samej szkoły, tylko, że ona do B. Rodzice się rozwiedli i mieszkała z tatą. Miała 2 psy. Fajnie, ja chciałam zawsze mieć chociaż jednego, ale rodzice się nie zgadzali. 
-Masz chłopaka?-zapytała dziewczyna.
-Nie a ty?
-Też nie. 
Już miałam coś mówić gdy zaczął dzwonić mój telefon. "Głupek". 
-Halo?
-Gdzie jesteś? Przychodzisz w końcu? 
-W lodziarni jestem, chyba tak, bo jestem z koleżanką.
-Jak chce to niech też wpadnie. Nie będziesz samotna. - zaakcentował ostanie słowo.
-Okey, to się zapytam i albo przyjdę z nią albo sama. 
-Okey czekamy papa.
-Papa.-rozłączyłam się.
 Schowałam telefon do  kieszeni.
-Co za głupek?-spytała Ania. 
-A mój przyjaciel Jasiek. Właśnie jest sprawa. Umówiłam się z nim i z jego kolegami. Idziesz ze mną?
-A mogę?
-Tak nie ma nic przeciwko.
-W sumie czemu nie. Chodźmy.  
Po drodze kupiłyśmy lody dla chłopaków i dla nas. Nie szłyśmy długo. W między czasie dostałam sms-a od Jasia, że mam wejść bez pukania. 
-No to jesteśmy, to tutaj. - wskazałam ręką dom chłopaka.
-A tam jest mój.-no i ponownie wskazałam ręką, tym razem na swój dom.
-Ale macie blisko do siebie. 
-Wiem. Dobra wchodzimy.
Otworzyłyśmy drzwi. Nikogo nie było w kuchni ani salonie. 
-Gdzie oni są?-zapytała zdezorientowana Ania.
-Też nie wiem, czekaj mam pomysł.-szepnęłam do dziewczyny dwa słowa które naraz wypowiemy.
-DARMOWE LODY!
Po chwili chłopaki jeden po drugim wpadli do kuchni. Stanęli jak wryci szukając lodów.
-Gdzie są?-zapytali jednocześnie.
-A może tak najpierw coś innego.- spojrzałam na Anię.
-Hej Ja jestem Mateusz, a to jest Janek a to Adam.-przedstawiał chłopaków wskazując ich rękami.
-Hej Ania, miło poznać. A tu są lody. - wskazała na półkę.
Wszyscy wzięli po jednym i poszliśmy do salonu chłopaka. 
-To co robimy?-zapytał Adam.
-Może butelka?-odpowiedział Mateusz. Wszyscy mu przytaknęli. Jaś wstał w poszukiwaniu butelki. 
-Ej Sassy, chodź mi pomóż. Ja nie sięgam. 
-Okey. Idę.- wstałam i skierowałam się w stronę kuchni.
-To co mam zrobić?
-Stój spokojnie, i nie wierć się.-powiedział to. Zaraz potem przestałam czuć grunt pod nogami. 
-Bierz tamtą butelkę.
-Okey.-zdjęłam ją z półki po czym Jaś odstawił mnie na ziemię. Weszliśmy do salonu.
-Mamy ją.- wykrzyczał Jasiek.
-To gramy- na to odpowiedział mu Mateusz.
Pierwszy kręcił Adam. Wypadło na Jasia. Wybrał wyzwanie. Miał pomalować się kosmetykami jego mamy.  Wyglądał komicznie. Godziny mijały, a nam gra się nie nudziła.
-Sassy, pytanie czy wyzwanie?-zapytał Mateusz. 
-Pytanie.-odpowiedziałam.
-Brakuje Ci czegoś do szczęścia?
-Nie.- skłamałam. Oczywiście, że brakowało, rodziców. W tamtym momencie wszystko mi się przypomniało. Jak słyszałam jak umierali. Moją mamę którą odwożono. Spojrzałam na bransoletkę od niej. Do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Ja muszę już iść. - mój głos się załamywał. Chciałam jak najszybciej wyjść, żeby nikt nie widział, że płaczę. 
-Odprowadzę Cię.- powiedział Jaś. Chyba wiedział co się dzieje. Chciałam pobyć sama, ale nie miałam siły się kłócić. 
Ubrałam buty i wyszłam. Chciałam się przejść, ochłonąć. 
-Ale Sassy, ty mieszkasz tam.
-Wiem, ale chcę się przejść.- na to tylko przytaknął.
Dlaczego was nie ma przy mnie? Czemu wy musieliście umrzeć? Czemu to nie mogłam być ja? Coś we mnie pękło. Zaczęłam gorzko płakać. A moje ciało odmawiało mi współpracy. Nagle poczułam, że Jaś mnie przytula. 
-Nie płacz mała. Proszę. 
-Ale tak się nie da. Dlaczego ja? 
Na to pytanie nie odpowiedział. Wziął mnie na ręce. Swoje oplotłam wokół jego szyi. Szliśmy, w sumie to on szedł i mnie niósł, w ciszy. Byliśmy pod moim domem. Pierwsze co zobaczyłam to karteczka na drzwiach. 
Sassy, przepraszam, ale musieliśmy nagle wyjść. Będziesz dzisiaj sama w domu. Do jutra. Beata. 
Miałam ochotę uderzyć głową w mur.
-Jaś.- Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Bo ja nie mam kluczy do domu. 
-To idziemy do mnie.
-Ale, nie chce się narzucać.
-Przecież Cie nie zostawię w nocy na dworze głupku. Idziemy do mnie. -Ponownie wziął mnie na ręce. Daleko nie miał. Weszliśmy do niego do domu. W salonie nikogo nie było. Pewnie się przenieśli do pokoju chłopaka. 
-Zaniosę Cię do pokoju gościnnego.- przytaknęłam na to.
Położył mnie na dwuosobowym łóżku i przykrył kołdrą.
-Przyjdę później do Ciebie. Tylko powiem im jak wygląda sytuacja. 
Po 20 minutach zjawił się Jasiu. Usiadł na skraju łóżka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy. 
-Dziękuję.  
---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na aska.   

3 komentarze: