Strony

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 3.

"Chciałam coś powiedzieć gdy zobaczyłam, że łóżko szpitalne wiozą dwie pielęgniarki. Nie wiozły tylko łóżka, wiozły również ciało. "Współczuję tym co stracili członka rodziny", pomyślałam sobie, ale..."

Zamarłam. Z pod prześcieradła którym była przykryta postać wystawała prawa ręka. Zbladłam. Spojrzałam na swoją prawą rękę i tej postaci. To była moja mama. Zawsze nosiłyśmy tę samą bransoletę. Usiadłam i zaczęłam gorzko płakać. W tym momencie załamał się mój świat.

Perspektywa Jasia:
Patrzałem na Sassy gdy nadjechało łóżko szpitalne. Po chwili dziewczyna usiadła na krześle i zaczęła płakać. Z początku nie zrozumiałem powodu jej szlochania ale gdy przyjrzałem się jej gestom, dotarło do mnie, że to była jej mama. Spostrzegłem również identyczne bransoletki dziewczyny i jej mamy.
-Nie płacz.- nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Jak mam nie płakać, jak w tym momencie straciłam jedną z najważniejszych dla mnie osób?!- odkrzyknęła.
Nie zdziwiłem się jej, ale nie wiedziałem co mogłem zrobić.
-Zostaw mnie, proszę chcę być sama.
Nie chciałem tego robić, ale w tej sytuacji to jedyna rzecz którą mogłem dla niej zrobić.

Perspektywa Sassy:
Chciałam zostać sama dlatego poprosiłam Janka żeby mnie samą zostawił, zresztą ledwo go znam więc tym bardziej nie chciałam aby obca osoba mnie w takim stanie zobaczyła. 
Wróciłam do swojego "pokoju". Były tam co prawda 4 łóżka ale tylko moje było zajęte. Przez następne dni nie chciałam jeść, lekarzom nie uśmiechała się współpraca ze mną, ale cóż powinni to zrozumieć. 
Następne dni wyglądały podobnie oprócz jednego.
-Nie!! To nie możliwe!- krzyczałam do lekarza.
-Niestety, przykro mi.- powiedział zawiedziony i wyszedł z pokoju.
Teraz nie miałam co ze sobą zrobić. Wyszłam z pokoju i chodziłam po korytarzu. 
-Sassy?-usłyszałam znajomy głos.
-Tak, Janek?- nie byłam pewna czy to on.
-Tak, ty nadal tu?-chyba od razu zauważył co się dzieje. Usiedliśmy.
Zaczęłam mu opowiadać co się stało jak się tu znalazłam chociaż niewiele pamiętam, że dzisiaj umarł mój tata i nie wiem co robić.

Perspektywa Jasia:
 Po paru dniach zgłosiłem się na kontrolę mojej ręki, szczerze miałem nadzieje na ponowne spotkanie z Sassy. Tak też się stało podszedłem do niej i zaczęliśmy rozmawiać.
To co usłyszałem, zamurowało mnie. Współczuję tej dziewczynie. Teraz na 100% nie będzie miała łatwo.
-Co teraz z tobą?-zapytałem zaniepokojony. 
-Sama nie wiem, nie mam nikogo.
-Babcia, ciocia?-pytałem dalej.
-Babcia nie żyje, rodzice byli jedynakami ale..
Nagle przyszedł lekarz. Poprosił ją do osobnego pokoju. Musiał zrobić jej badania. Sam nie wiem co mnie skłoniło aby tam zostać i na nią poczekać. Może nasza niedokończona rozmowa? Nie wiem, ale zostałem.
Minęło 10 minut i wyszła w towarzystwie lekarza. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie była z jakiegoś powodu zadowolona. Podeszli nagle jacyś ludzie.
-Witaj Sassy.
-Witaj.-odpowiedziała Sassy.
 Skądś ich kojarzyłem ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd.
Przywitali się dość oschle z dziewczyną i poszli gdzieś z lekarzem a Sassy została ze mną.
-Jak tam badania?
-Już dobrze, mogę wychodzić ze szpitala, tu nasze drogi się rozchodzą.
Przytuliła mnie. Chyba tego potrzebowała więc się nie opierałem. Było dobrze.
-Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie?-zapytałem niepewnie.
-Słucham?
-Kim byli ci ludzie, w szczególności ta kobieta, bo zauważyłem, że patrzałaś na nią jakby Ci wyrządziła krzywdę kiedyś?
-A ona, to...
----------------------------
Mam nadzieje, że się podobało :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz