Strony

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 26.

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

"Już po lekcjach. Na polskim 3 razy zadzwonił mi telefon, ale nie miałem jak odebrać. Teraz idę do domu więc na spokojnie mogę oddzwonić. Wyjąłem telefon, odblokowałem ekran i wszedłem w rejestr połączeń. Zobaczyłem, że dzwoniła Sassy. Ucieszyłem się, bo chciałem wiedzieć co u niej. Wykręciłem numer i po chili usłyszałem jej głos. 
-Janek, przyjdź. Musimy porozmawiać."

-A o której mam być?-zapytałem lekko zdziwiony jej telefonem.
-Jak Ci pasuje.-rozłączyła się. 
Stwierdziłem, że najpierw pójdę do domu. Zjem obiad i pojadę do szpitala. Tak też zrobiłem. 
***
-Hej mamo.-Wszedłem do domu.
-Hej Janku. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Stała w kuchni szykując obiad. 
-Co tak ładnie pachnie?
-Twoja ulubiona lazania. 
-Świetnie, a za ile będzie?
-Za ok. 5 minut. - przytaknąłem i poszedłem do siebie do pokoju. Usiadłem na oknie. Zaczęło padać. Patrzałem na ludzi którzy próbowali się ukryć przed nim chowając się pod parasolkami a inni biegli szybko do swoich domów, albo pod jakiekolwiek schronienie. 5 minut i po deszczu. 
-Janek, obiad!- nareszcie. Jestem głodny. Zszedłem z parapetu, wyszedłem z pokoju i udałem się po posiłek. Zobaczyłem, że przy stole siedzi Tomek. partner mamy. 
-Hej Tomek. 
-Hej Janek. Co powiesz na paintballa dzisiaj?
-Dzisiaj nie dam rady. Może w piątek jak przyjadą Mateusz i Adam?
-Nie ma problemu. To jeszcze się zdzwonimy. Chodź jeść. - Usiadłem obok niego. 
Zabraliśmy się za jedzenie. Co chwile chwaliliśmy mamę, że lazania wyszła genialna. 
Spałaszowaliśmy cały talerz. Wstałem, pozbierałem naczynia i poszedłem wstawić je do zmywarki. 
-Zbieram się mamo!-rzuciłem przy wyjściu. Nic nie odpowiedziała więc wyszedłem. Zabrałem rower z garażu. Napisałem do Sassy, że za niedługo będę. Wsiadłem na pojazd i ruszyłem do szpitala. 
***
Jechałem dobrze znaną mi drogą. Auta nadal tędy nie jeżdżą. To mało znana trasa. Tędy najczęściej poboczem chodzą ludzie, lub dzieci jeżdżą na rolkach czy rowerze. Zatrzymałem się obok plamy krwi która już wyschła, ale kolor nadal pozostał w odcieniu czerwieni. 
Dużo osób która obok niej przechodziła zwróciła na nią uwagę. Reakcje dzieliły się na dwie:
jedne osoby wzruszały ramionami, bo co ich obchodzi, że ktoś mógł zginąć. Drugie reakcje były inne. Ludzie byli zaciekawieni, może i nawet zmartwieni co się z "właścicielem" tej krwi dzieje, w danym momencie. 
Usłyszałem rozmowę jakiegoś dojrzałego małżeństwa:
-Jezu czy to jest krew?- zapytała kobieta. 
-Chyba tak.
-Jezu, ciekawe co się stało. I czy ta osoba żyje.- mówiła do swojego męża.
-Jakoś mnie to mało interesuje. - wzruszył ramionami i ruszyli dalej. Zrobiłem to samo. Wsiadłem na rower i ruszyłem w dalszą drogę do szpitala. 
***
Perspektywa Sassy:
-Ania, muszę kończyć bo zaraz idę na rehabilitację. - dziewczyna się pożegnała i rozłączyła. Kolejna osoba składa mi wyrazy współczucia z powodu stanu w którym się znajduję. Najchętniej to bym wyłączyła tą komórkę, ale muszę mieć kontakt z Beatą i Konradem. Nie chce mi się słuchać, jak to oni mi współczują, ale jak przychodzi co do czego to nikt nie przyszedł porucz Natalii i Janka. 
Właśnie Janek. Za niedługo powinien tu być. Stresuję się. A co jeżeli nie będzie chciał? Chcę być dobrej myśli, ale nie potrafię. 
Z moich rozmyślań wyrwało mnie skrzypienie drzwi w których staną Janek. 
Poszedł do mnie, po drodze zabierając krzesło które stało łóżko obok. Postawił je obok mnie (ponieważ sama siedziałam na wózku) i usiadł. 
-Hej, o czym chciałaś pogadać?
-Hej. Chciałabym zacząć wszystko od nowa. Naszą znajomość. Wszystko. Proszę.- łzy cisnęły mi się na oczy. Bałam się, że się nie zgodzi i mnie opuści, a tego bym nie chciała. Jest dla mnie ważny, ale tak jak mu napisałam, nie chcę, aby się mną przejmował przez to, że jestem na wózku. 
-Okej. Ale nie płacz proszę. - wytarłam pojedynczą łzę która wydostała się i powoli spływała po moim policzku. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać. 
-Too, jak było na urodzinach Kacpra?-zapytałam zaciekawiona.
-No w sumie okej. Graliśmy w butelkę.
-Dużo wypiłeś?
-Nie, może jedno piwo.
-A co do butelki graliście na  całowanie prawda? 
-Tak a skąd wiesz? 
-Gadałam z Natalą. Była u mnie wcześniej. Too, z kim się całowałeś?-ciekawość mnie zżerała. 
-Z Kingą i jeszcze paroma innymi.-wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.
-Ale całowałeś, czy się lizałeś? 
-No lizałem. 
-Szybko znalazłeś sobie pocieszenie. - prychnęłam po chwili ciszy. Co ja gadam, przecież sama z nim zerwałam.
-Przecież sama mnie rzuciłaś!- czuje się jakby mi czytał w myślach. 
-A wiesz czemu? Bo nie chce żebyś marnował swój czas na taką osobę jak ja. - wskazałam na siebie i teraz mój wózek. 
-A skąd wiesz, że nie chcę?
-Po tym co odwaliłeś na urodzinach, an pewno nie chcesz.- na to już nie odpowiedział. Zapanowała niezręczna cisza. Każde z nas unikało swojego wzroku.
-Mogłeś ją od razu przelecieć. - kurna, czemu ja głośno myślę. No cóż, powiedziałam i nie cofnę tego.
-Co?- otworzył szerzej oczy ze zdumienia. 
-Jesteś głuchy, czy udajesz.-zirytowałam się.-To co słyszysz.
-Mogłem ale tego nie zrobiłem.- skierował swój wzrok na mnie. Czułam się jakby mnie przeszywał na wylot.
-Czemu niby?
-Mam swoje powody.
-Aha. Ciekawe jakie. - mówiłam z irytacja w głosie. 
-To już pozostawię dla siebie. - i znowu ta cisza. Nienawidzę takich sytuacji. 
-Janek. Nie kłóćmy się już. Nie jesteśmy parą więc możemy robić co nam się żywnie podoba. Chcę zacząć wszystko od nowa. Zacznijmy od przyjaźni. A kto wie, może sobie kogoś znajdziesz? 
-Sassy, ale zrozum to, że to była tylko głupia gra. To, że się z nimi przelizałem to nic nie znaczyło. To alkohol tak zadziałał na mnie.
-Alkohol? Przecież sam powiedziałeś, że wypiłeś jedno piwo. To ja już nie wiem, czy ty masz słabą głowę do alkoholu czy po prostu ściemniasz. -zaśmiałam się ironicznie.
-Ale, w takim razie po co to robiłeś?-dodałam. Byłam ciekawa jego odpowiedzi. 
-Bo to była gra. Zwykła gra. 
-Ale nie musiałeś się z nimi od razu lizać. - czułam jak moje oczy stają się wilgotne od łez. 
-Sassy, to był błąd. Masz rację. Nie rozumiesz, że ja Cię kocham? - po raz pierwszy od rozpoczęcia naszej rozmowy spojrzałam mu w oczy, z których na ten moment nie umiem nic wyczytać. - A ty? - dodał po chwili. Jasne, że go kocham, ale nie chce mu życia marnować na mnie. Na dziewczynę na wózku. 
-Nie. - to jest najgorsze słowo jakie wypowiedziałam. Nie chciało mi przejść przez gardło, ale ja to robię dla jego dobra. Kiedyś to zrozumie. Mam nadzieje. 
-Już o mnie zapomniałaś?- stał w krzesła. Ja podniosłam wzrok za nim, ale po chwili go spuściłam.
-Tak.- po raz drugi go okłamałam. Czułam się z tym okropnie, ale nie mam innego wyjścia. 
-Nie sądziłem, że jesteś tak samo fałszywa jak mój ojciec. Nie chce Cię znać. - pękłam. Każda kolejna łza spływała mi po policzkach, a ja nie umiałam tego pohamować. - A i jeszcze jedno. Weź to sobie. - mówiąc to zdjął wisiorek i rzucił go w moją stronę. To był ten sam który dał mi już na samym początku naszej znajomości. Połówka serduszka na którym był napis:"MÓJ GŁ.." Ja miałam drugą część której ani razu nie zdjęłam. 
Skierowałam swój wzrok na wychodzącego Janka. Nie zdążyłam nic powiedzieć a drzwi już się zatrzasnęły. 
W jednej sekundzie straciłam cały mój świat. 
------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. 
Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale moja wena poszła w las. 
Mam nadzieje, że się podoba.
NIESTETY. NA BLOGU JEST BARDZO MAŁO WYŚWIETLEŃ. 
NIE MA ODZEWU Z WASZEJ STRONY. 
DLA WAS KOMENTARZ TO NIECAŁA MINUTKA, A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA. 
MAM NADZIEJE, ŻE ZOBACZĘ TU MASĘ KOMENTARZY, ŻE KTOŚ TO CZYTA. :D
Standardowo jeszcze grupa:KLIK
No i Ask: KLIK

5 komentarzy:

  1. Jest super tylko co ty żeś dała z tym kłamaniem? Janek musi być z Sassy ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu *-* Kocham twoja opowiadania <3 Zniecierpliwiona czekam na następny rozdział ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu Sassy jest głupia ;-; ma być z Jankiem, a jak nie to pogryze!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego ona go okłamała? Przecież go kocha. A Jaśkowi by pewnie nie przeszkadzało to, że jest na wózku. Weź szybko pisz następny.
    ~Neko~

    OdpowiedzUsuń