Strony

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 25.

"Znowu ktoś dzwoni. Kto normalny o 4 rano dobija się do mnie. Spojrzałem na telefon. Konrad. Od razu się ożywiłem. Odebrałem.
-Halo, co z Sassy?
-Janku, ona..-Usłyszałem głos Beaty która urwała swoją wypowiedź. Słyszałem tylko, że płacze i mówi do Konrada, żeby to on mi przekazał jakąś wiadomość.
 -Janku.-zaczął powoli i wziął głęboki oddech.-Ona.."

 W słuchawce zapanowała głucha cisza.
-Halo, jest tam Pan?-zaniepokoiłem się.
-Tak, jestem. Sassy się obudziła ale..-znowu urwał.-Jaśku, przyjedź tu po szkole. To nie jest rozmowa na telefon.
-Mogę nawet teraz. Jest 4 a ja mam dzisiaj na 9. 
-No dobrze. Czekamy. - usłyszałem pikanie. Rozłączył się.
Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do szafy. Wybrałem pierwsze lepsze rzeczy i poszedłem do łazienki. Kiedy się już "wyszykowałem" wyszedłem do łazienki i zbiegłem po chodach na dół. Ubrałem buty i poszedłem po rower do garażu. Wsiadłem i skierowałem się w stronę szpitala.
***
-Dzień dobry, co z Sassy.-spotkałem Konrada tuż przed wejściem do sali dziewczyny. 
-Janku, przepraszam, że Cię tu fatygowałem. Myślałem, że Sassy Ci to powie, ale w ostatnim momencie się rozmyśliła. Dzwoniłem do Ciebie, ale nie odbierałeś. Tu masz kartkę którą Ci napisała. Proszę.
-Dziękuję.-Konrad wręczył mi kopertę z zawartością.
-Nie chce teraz widzieć nikogo. Nie obraź się, ale musisz już iść. 
-Rozumiem. Dziękuje. Do widzenia.-pożegnałem się i wyszedłem przed szpital. Schowałem kopertę do kieszeni, odpiąłem rower i ruszyłem do domu. W czasie drogi znowu zobaczyłem tą samą plamę krwi. Znowu miałem przed oczami zakrwawioną Sassy. Zatrzymałem się, zszedłem z roweru i zacząłem go prowadzić ścieżką prowadzącą nad wodę gdzie zaprowadziłem poprzedniego dnia Sassy. 
Rzuciłem rower w losowe miejsce  i rozsiadłem się na trawie. Wyjąłem z kieszeni kopertę i powoli ją otwierałem. Wyjąłem kartkę w kratkę. Zacząłem czytać. 
Janek. Tak wiem byliśmy ze sobą, aż jeden dzień, ale to koniec. Nie chcę żebyś się mną martwił. Co z tego, że się obudziłam, jak przez tego idiotę co wtedy kierował jestem kaleką na całe życie. Nie mam władzy w nogach. Przepraszam, że nie mówię Ci tego prosto w twarz, ale nie mam siły na nic. Nie chcę żebyś się o mnie martwił.  Sassy.
 Patrzałem się w tą kartkę jakbym nigdy nie widział papieru. Analizowałem jeszcze nie raz każde słowo. To nie jest możliwe to co napisała. Schowałem kartkę do kieszeni i patrzałem przed siebie. Nie chciałem uwierzyć w to co napisała. 

Perspektywa Sassy:
-Więc to na pewno był on? Widziała go Pani?-dopytywali się policjanci.
-Tak na pewno to on. Zanim mnie potrącił widziałam jego twarz.
-Dobrze. Zajmiemy się tym. Do widzenia. -pożegnałam się z nimi. Gdy wyszli z sali przyjrzałam się sobie w lustrze. Zabandażowana głowa, prawa ręka w gipsie, lewe przedramię zabandażowane i podbite oko. No i na dodatek siedzę na wózku. Momentalnie się rozpłakałam. 
-Sassy nie płacz, lekarz powiedział, że jest szansa, że będziesz chodzić, ale musimy czekać i chodzić na rehabilitację.
-Ty chodzić, ja jeździć.-Zaśmiałam się pomiędzy łzami. 
-Chodź, idziemy do lekarza wyjaśni ci co i jak. - przytaknęłam. Zbytnio nie miałam wyboru ponieważ Beata mnie sama tam zawiozła. 
***
-Rozumiesz Sassy?-zapytał lekarz. Przytaknęłam i wyjechałam z gabinetu kierując się do siebie. 
-Gdzie jedziesz młoda?-zapytał Konrad.
-Do "siebie". - zrobiłam cudzysłów z palców. 
-Przecież idziemy na salę rehabilitacyjną. 
-No tak. Już jadę. - zawróciłam i kierowałam się za Konradem. 

Perspektywa Jasia:
Wyszedłem z domu kierując się do szkoły. Tym razem o dziwo szybko do niej dotarłem. 
-Siema Janek.-przywitał się ze mną Kacper. 
-Hej.-odpowiedziałem. 
Czułem się nieobecny w czasie gdy Kaper mówił jak to mu się układa z Klaudią. Po raz pierwszy cieszyłem się z dzwonku na lekcje. Angielski. Na tej lekcji siedziałem z Alanem, który niestety był w szkole. 
Rozwiązywałem zadania, które zapisała nam na tablicy nauczycielka gdy chłopak zaczął coś do mnie mówić. Starałem się go nie słuchać, ale gdy usłyszałem imię Sassy zaciekawiłem się co ma do powiedzenia tym razem o niej.
-Sassy, tak szybo się nie pozbiera po wypadku.-zaśmiał się.
-Skąd wiesz, że miała wypadek?
-Mam swoje źródła.- zaśmiał się. Nagle zadzwonił dzwonek a aj się nie zdążyłem go zapytać jakie źródła. I tak by mi nie odpowiedział. Wyjąłem telefon i próbowałem dodzwonić się do Sassy, ale miała wyłączony telefon. 10 minut zajęła mi próba dodzwonienia się do niej ale i tak bez skutecznie. Dzwonek i kolejna lekcja. WF. Nie ćwiczyłem, bo nie spakowałem stroju. 
Było na tyle ciepło więc wyszliśmy na dwór. Usiadłem w cieniu na trawie i wyciągnąłem telefon. Dopiero 10. Jeszcze 2 godziny lekcyjne i zbieram się do domu. Schowałem telefon, zerwałem z drzewa liścia i zacząłem się nim "bawić". W pewnym momencie poczułem wibrację w mojej kieszeni. Wyjąłem szybko telefon i odebrałem. Nie spojrzałem na ekran kto w ogóle dzwoni. W głębi duszy miałem nadzieje, że to Sassy, ale się pomyliłem. 
-Hej Janek, dzisiaj o 15 u Klaudii. - była to Kinga. 
-Ale po co?
-Zapomniałeś, że dzisiaj są jego urodziny?
-Faktycznie, jasne będę.
-Okej to do zobaczenia. Pa.-powiedziała a po chwili usłyszałem pikanie na znak, że się rozłączyła. Nie zdążyłem się nawet pożegnać. Muszę w końcu ją zapisać w kontaktach. Od czasu incydentu gdy to Sassy odebrała mój telefon i Kinga przedstawiła się jej jako moja dziewczyna. Rozmawiałem z nią i powiedziałem jej, że nic z tego nie będzie, ale Kinga bardzo nalegała, żebyśmy zaczęli od nowa, a ja się zgodziłem. 
-Janek!-krzyknął do mnie wuefista. Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do niego.
-Słucham?
-Idź sędziuj dziewczynom grę w kosza.
-Dobrze. 
Poszedłem na boisko do kosza które znajdowało się po drugiej strony szkoły. Mecz już trwał.
-Nati ile jest?
-2:0 dla żółtych. Czyli dla nas. - zaśmiała się i pobiegła dalej grać. 
***
-Żółte wygrały!-krzyknąłem gdy spojrzałem na telefon który wskazywał, że za 5 minut jest dzwonek na przerwę. Dziewczyny cieszyły się jakby wygrały pierwsze miejsce w ogólnoświatowych zawodach, w przeciwieństwie do czerwonych. Nie były zbyt zadowolone. Tak czy siak wszystkie dziewczyny wbiegły do budynku szkoły pozostawiając mi koszulki i piłki do sprzątnięcia. Zebrałem wszystko z ziemi i ruszyłem w stronę budynku. 
Zaniosłem wszytko do schowka i wyszedłem po plecak. Wyszedłem z szatni już z plecakiem i poszedłem pod salę muzyczną. Nagle zaczepił mnie Kacper.
-Ej stary, co z Sassy? Dzisiaj mieliśmy mieć występ.
-Ona jest w szpitalu. Więc nie będzie występu. A tak w ogóle robisz coś dzisiaj?-zapytałem dla pewności, ponieważ nie wiedziałem czy urodziny to niespodzianka czy też nie. 
-Idę do Klaudii na 15.30. Chciała żebym jej pomógł coś przy komputerze. A potem oglądamy jakiś film.- jednak niespodzianka. 
-A okej. Chodź załatwimy wszystko z nauczycielem, żeby się nie czepiał. 
***
Już po wszystkich lekcjach. Co do muzyki to nauczyciel nie był zły. Wręcz się przejął stanem Sassy. Powiedział, że jak wyzdrowieje to wszystko przedstawimy. 
Na reszcie idę do domu. Mam jakieś dwie i pół godziny dla siebie i idę na imprezę do Kacpra. Niezbyt mam na to ochotę, ale jest moim dobrym znajomym i nie odpuścił bym sobie jego urodzin. 
***
Zapukałem do Klaudii.
-Hej. Jak zawsze punktualny. - otworzyła mi Kinga. Zaśmiałem się i wszedłem do domu. Zobaczyłem Klaudię która ustawiała przekąski, jakieś picie i kubki. Przywitałem się z nią. Spojrzałem, że na  stoliku w salonie stoi sporo prezentów więc tam też wylądował i mój. 
Poszedłem na ogród zobaczyć ile i jacy ludzie przyszli. Większość to byli udzie z naszej szkoły. Ale były też osoby których kompletnie nie kojarzyłem. 
-O hej Janek!-podeszła do mnie Natalia.-Co z Sassy? Nie mogę się do niej dodzwonić. 
-W szpitalu jest.
-A co jej się stało?-zapytała wyraźnie zaskoczona i zmartwiona.
-Miała wypadek. Nati nie chce o tym rozmawiać, bo już do reszty stracę humor. 
-Nie no rozumiem. Chodź bo zaraz Kacper przychodzi. Trzeba znaleźć sobie kryjówkę.-zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę. Tak ta nasza kryjówka wyglądała tak, że wszyscy weszliśmy do pokoju Klaudii i czekaliśmy na Kacpra.
-A to jest Janek.-w tym momencie podeszła do mnie Kinga ze swoimi znajomymi. 
-Hej miło poznać Andrzej.-przywitał się chłopak. Było ich jeszcze sporo. Pogadaliśmy chwilę, aż usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach. W pokoju nastała grobowa cisza. Ktoś chwycił za klamkę. Drzwi się uchyliły.
-Niespodzianka!-wszyscy krzyknęli gdy w drzwiach stanęli Kacper i Klaudia. 
Kacpra wryło w ziemię. Wszyscy zaczęli podchodzić do niego i składać życzenia. 
Impreza się zaczęła. Polał się alkohol ponieważ to była jego 18. Dużo nie wypiłem, może jedno piwo. 
-Gramy w butelkę!-ktoś krzyknął. Przenieśliśmy trochę mebli, żeby wszyscy się zmieścili. Jakaś dziewczyna położyła na środku okręgu butelkę po wódce i zakręciła jako pierwsza. 
Było dużo śmiechu, do czasu gdy gra nie przerodziła się w całuśną butelkę. Rzecz jasna pray mogły się całować w usta tylko ze sobą. Z innymi w policzek, zresztą tak jak faceci. Tylko w policzek. 
-No kręć!-krzyknęła jakaś rudowłosa dziewczyna. Jej kolega zakręcił i wypadło na Kingę.
-Nie masz chłopaka Kinga?-zapytał chłopak. Kinga zaprzeczyła. Chłopak poszedł do niej i pocałował. Usiadł na swoim miejscu a Kinga zakręciła. Wypadło na mnie.
-Masz dziewczynę?-zapytała się. Po chwili zastanowienia zaprzeczyłem. Oficjalnie Sassy ze mną zerwała więc byłem sam. Podeszła do mnie i pocałowała. Po chwili nasz pocałunek się pogłębił. Odkleiliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza. Dziewczyna usiadła u siebie i graliśmy dalej. Teraz kręciłem ja. Wypadło na tę samą rudowłosą dziewczynę która wcześniej "krzyknęła" na swojego kolegę. Ta sama regułka. Nie miała chłopaka więc ją pocałowałem. 
Podobnie jak z Kingą pocałunek się pogłębił. Przerwaliśmy w momencie gdy usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, że na ziemi leży jakiś chłopak a obok niego potłuczona butelka po wódce. Wszyscy podbiegli do niego zobaczyć czy coś mu się nie stało. Na szczęście nie, ale zaliczył zgon. Położyliśmy go na kanapie i wróciliśmy do gry. 
***
Poranek. Dzisiaj środa. Na szczęście mamy na 9 tak jak wczoraj więc powinienem się wyrobić. Wstałem po cichu z łóżka tak żeby wszystkich nie obudzić. Zszedłem na dół do kuchni w której siedział Kacper. 
-Jeszcze raz najlepszego stary.-powiedziałem półszeptem ponieważ obok nas leżała Klaudia. 
-Dzięki. Jak się bawiłeś?
-Szczerze? Zajebiście. Zapomniałem o wszystkich problemach. Idziesz dzisiaj do szkoły?
-Nie mam totalnego kaca. A ty?
-Na szczęście nie jestem trzeźwy. Ja się zbieram idę jeszcze po książki. Pa.
-No na razie.-pożegnałem się i wyszedłem.
Popędziłem do domu po plecak. 
***
Już po lekcjach. Na polskim 3 razy zadzwonił mi telefon, ale nie miałem jak odebrać. Teraz idę do domu więc na spokojnie mogę oddzwonić. Wyjąłem telefon, odblokowałem ekran i wszedłem w rejestr połączeń. Zobaczyłem, że dzwoniła Sassy. Ucieszyłem się, bo chciałem wiedzieć co u niej. Wykręciłem numer i po chili usłyszałem jej głos. 
-Janek, przyjdź. Musimy porozmawiać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Eldo :>
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba.
Mile widziane komentarze. One naprawdę motywują do dalszego pisania. 
Tutaj jeszcze ASK i GRUPA

2 komentarze: