sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 24.

"Nagle usłyszałem pisk opon a moje czy oderwały się od zwierzęcia, a skierowały się na jezdnię. 
Widziałem jak Sassy leży cała zakrwawiona na ziemi. Samochód z piskiem opon odjeżdża. 
Podjechałem do dziewczyny. Klęknąłem przy niej i sprawdziłem czy oddycha. Na szczęście tak. Wykręciłem numer na pogotowie. Zaraz przyjadą. 
Przed chwilą było tak miło, a teraz? Czułem jakbym stracił ważną część mnie. Dlaczego to ona miała wypadek a nie ja? Dlaczego to ją potrącił ten bydlak a nie mnie? Dlaczego on w ogóle odjechał?
Patrzałem na nieruchomą dziewczynę. Wszędzie pełno krwi. Moje oczy zaczęły zachodzić mgłą."

 Trzymałem jej rękę, która coraz szybciej pokrywała się krwią. Patrzałem w jej bladą twarz, na której przed chwilą widniał piękny uśmiech. Nie było go tu. Wszędzie krew i krew. 
-Cholera, gdzie to pogotowie.- bałem się z każdą sekundą o życie Sassy. 
Nareszcie przyjechali. W czasie gdy dwóch z nich zajmowało się dziewczyną, ja rozmawiałem z trzecim facetem. Gdy powiedziałem co się stało podziękował mi.
-Mogę jechać z wami? Proszę.-ratownik spojrzał na mnie. Na szczęście się zgodził pomimo, że nie byłem z rodziny. Usiadłem na jednym z krzeseł. Chwyciłem już przemytą dłoń dziewczyny, która była podpięta do kroplówki. 
Na miejscu ratownicy szybko przenieśli do sali a ja zostałem na korytarzu.
Wykręciłem numer do mamy, żeby ją powiadomić, że będę późno. Jak zwykle nie odebrała. Napisałem sms-a. Schowałem telefon i patrzałem w kremową ścianę. Nic w niej nie było, ale to było dość ciekawe zajęcie. 

W którymś momencie musiałem usnąć ponieważ obudził mnie telefon. Nie był mój ale Sassy. Wygrzebałem go z mojego plecaka. Spojrzałem na monitor. Beata. Odebrałem.
Kobieta zaczęła krzyczeć do słuchawki. Myślała, że to Sassy odebrała i chciała widzieć gdzie jest.
-Ale tu Janek, Sassy jest w szpitalu.-Nagle nastała cisza po drugiej stronie słuchawki. Wyjaśniłem kobiecie co się stało i gdzie jesteśmy. Na to wszystko powiedziała, że zaraz tam będzie i zaraz potem rozłączyła się. Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi sali w której znajdowała się dziewczyna. Zauważyłem, że lekarz który stał przy niej zaczął się kierować w moją stronę. Gdy tylko otworzył drzwi "napadłem" na niego. 
-Doktorze co z nią?
-A jest pan kimś z rodziny?-zapytał stanowczo.
-Nie, ale jestem jej, chłopakiem.
-Niestety, ale w takim razie nie mogę udzielić panu żadnych informacji.-powiedział stanowczo, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
-A mogę chociaż do niej wejść? Proszę.
-No dobrze, ale nadal jest nieprzytomna. 
-Dziękuję-uścisnąłem dłoń mężczyźnie i ruszyłem w kierunku łóżka Sassy. 
Usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem dziewczynę za rękę. 
-Jesteś silna. Dasz radę. Wyjdziesz z tego. Nie odchodź, nie teraz, nie w takim momencie.-do oczu zaczęły napływać mi łzy. Czułem, że tracę coś ważnego dla mnie. To jest  moja wina, że tu leży. Mogłem nic nie mówić wtedy gdy ten ptak przelatywał. Ona patrzałaby  na drogę i nie byłaby tu gdzie jest.
Do moich uszu dobiegł dźwięk skrzypiących drzwi. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem, że do pomieszczenia wchodzą rodzice Sassy. Wstałem jednocześnie puszczając rękę dziewczyny. 
-Dobry wieczór.-powiedziałem.
-Dobry wieczór Janku. Co z nią?-zapytał Konrad.
-Nie wiem. Lekarze mi nic nie powiedzą, ponieważ nie jestem nikim z rodziny.
-Zaczekaj tu jeszcze chwile, pójdziemy się zapytać co z nią.-powiedziała Beata. Skierowała się w stronę wyjścia a Konrad zaraz za nią. Znów opadłem na krzesło i spojrzałem na Sassy. W głębi serca miałem nadzieje, że zaraz się obudzi. No ale nadzieja matką głupich. Siedziałem w ciszy, aż poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. 
Odwróciłem się i zobaczyłem ponownie Konrada.
-Janku, idź do domu. Jeżeli się obudzi to damy Ci znać.
-A wie Pan co się jej stało?
-Tak. Złamane dwa żebra, złamana ręka, otwarta rana na przedramieniu i rozcięta głowa. 
Na to nie dopowiedziałem. Podziękowałem, podałem numer telefonu Konradowi, oddałem telefon Sassy i wyszedłem. Ubrałem rolki, a buty schowałem do plecaka i ruszyłem do domu. Nie było daleko więc nie chciałem fatygować mamy. 
Jechałem drogą. Po ulicy nie poruszał się ani jeden samochód. Gdy my wracaliśmy też nic nie jechało, prawie nic. Wjechałem na ulicę gdzie Sassy miała wypadek. Bez problemu ją rozpoznałem ponieważ na samym środku drogi znajdowała się wielka plama krwi. Na chwile się zatrzymałem i patrzałem w to miejsce. Moje oczy momentalnie stały się wilgotne, a po policzku spłynęła jedna łza. Szybko ją wytarłem, odwróciłem się i ruszyłem w dalszą drogę powrotną. 
***
Byłem już pod bramą gdy zobaczyłem, że do naszego garażu wjeżdża czerwone  audi. To nie był samochód mojej mamy, ani jej partnera. Stałem przed bramą i czekałem, aż kierowca wyjdzie z pojazdu. Długo nie musiałem czekać. Niestety postać weszła przez drzwi łączące dom z garażem. Zacząłem podążać za nim. Jeszcze w garażu zdjąłem rolki i odłożyłem je do pudełka. Po cichu wszedłem do budynku i udałem się w stronę salonu gdzie słyszałem jakieś głosy. 
Zobaczyłem, że na kanapie siedzi mama z tajemniczym mężczyzną. 
-Hej mamo.-powiedziałem. Automatycznie wszystkie oczy zwróciły się na mnie, a ja od razu rozpoznałem człowieka który jeszcze przed chwilą rozmawiał z moją mamą jak gdyby nigdy nic. 
-Masz czelność się tu jeszcze pokazywać?-od razu podszedłem do niego.
-Janek. Posłuchaj.
-Nie będę Cię słuchać! Wynoś się stąd! Nie chce Cie tu nigdy więcej widzieć.-ostatnie zdanie powiedziałem dość spokojnie. Grzegorz stał i powoli kierował się w stronę drzwi w którymi tu wszedł. 
-Zdzwonimy się Agata.-rzucił do mamy wychodząc.
-Co on tu robił? -rzuciłem pytanie do mamy zamykając drzwi po naszym "gościu".
-Janek, on chciał to wszystko wytłumaczyć.
-Może się tłumaczyć, ale ja mu nie wybaczę. -powiedziałem i poszedłem do siebie. Wszedłem do pokoju, zamknąłem za sobą drzwi i opadłem na łóżko. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Mateusza. Po dwóch sygnałach odebrał.
-Hej stary.-usłyszałem zaspany głos chłopaka.
-Hej, śpisz?
-Teraz już nie.-zaśmiał się do słuchawki.-Co jest?-dodał po chwili.
-Nie zgadniesz kto się pojawił u nas w domu.
-No nie zgadnę, kto?
-Mój ojciec.
-Ale po co?-zapytał podnosząc się z łóżka. Słychać to było, ponieważ pod jego ciężarem podnosi się łóżko.
-Chciał się wytłumaczyć.-powiedziałem z ironią w głosie.-Pewnie się za pieniążkami stęsknił.
-Nie zdziwił bym się. Dobra, a zmieniając temat, jak tam z Sassy?-zapytał zaciekawiony.
-Jest w szpitalu.-powiedziałem ze smutkiem w głosie. Moja cała złość na ojca przerodziła się w smutek z powodu Sassy.
-Jak to? Co się stało?-zadał parę pytań. Przez słuchawkę od razu można było wyczuć, że się zaniepokoił. 
-Jak wracaliśmy z rolek to jakiś gnój ją potrącił. Co najlepsze odjechał jak gdyby nigdy nic.
-Jezu, żyje?
-Tak, ale jest cały czas nieprzytomna.
-Szczęście w nieszczęściu. Stary ja lecę bo rano mam trening. Do piątku.
-No okej. Pa.-od razu po tych słowach się rozłączył. 
Rzuciłem telefon na łóżko a sam wstałem. Skierowałem się w stronę łazienki, po drodze zabierając pidżamę. 
Wykąpałem się, ubrałem i wyszedłem kierując się do salonu gdzie nadal paliło się światło. Zajrzałem do pomieszczenia gdzie ujrzałem mamę.
-Mamo, czemu nie idziesz spać?
-Nie chcę jeszcze. Janku, usiądź proszę.-poklepała miejsce na kanapie obok siebie. Usiadłem na wskazanym miejscu i zmierzyłem ją pytającym wzrokiem.
-Dlaczego się tak zachowałeś w stosunku do taty?
-Dwa lata temu załamałaś się gdy dowiedziałaś się o tym, że cię zdradza, potem od nas odszedł. To był czas gdy go najbardziej potrzebowałem. On dla mnie może nie istnieć.
-Ale..
-Mamo, nie ma żadnego ale. Pamiętasz ile czasu zbieraliśmy się po tym? Gdy wszystko się zaczęło układać, ty znalazłaś kogoś, on nagle się pojawił jak gdyby nigdy nic. Mamo, ja go nie chcę już u siebie w życiu, zrozum to.
-Masz rację Janku. Dla ciebie to też nie było łatwe, miałeś 15 lat. To wtedy najbardziej ojciec jest potrzebny synowi a jego nie było. No chodź tu.-uśmiechnęła się i rozłożyła ręce w celu uścisku mnie. Przyjąłem propozycję. Niektórzy mogą pomyśleć, że to dziwnie, ale zawsze starałem się mieć dobry kontakt z mamą. 
-Ja już idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc.
Pożegnałem się i poszedłem do siebie. Opadłem na łóżko, przykryłem się kołdrą i zasnąłem. 
***
Znowu ktoś dzwoni. Kto normalny o 4 rano dobija się do mnie. Spojrzałem na telefon. Konrad. Od razu się ożywiłem. Odebrałem.
-Halo, co z Sassy?
-Janku, ona..-Usłyszałem głos Beaty która urwała swoją wypowiedź. Słyszałem tylko, że płacze i mówi do Konrada, żeby to on mi przekazał jakąś wiadomość.
 -Janku.-zaczął powoli i wziął głęboki oddech.-Ona..
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Eldo. 
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba. :)
Jakieś pytania? Od tego ask.  
Jeszcze tutaj grupa 
Miło widziane komentarze. :D

4 komentarze:

  1. Wooooooooooooooowwwww pisz nexta!!!! Koniecznie!!! Migusiem!!! Bo jak się nie dowiem co z nią to normalnie wybuchne!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. TY POLSACIE PRZEWAŻYŁY! W TAKIM MOMENCIE KOŃCZYĆ!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak rozdział zajebisty jak zawsze ;D
    Tyle w temacie xd

    OdpowiedzUsuń