-Czemu nie. 18?-zaproponowałam godzinę.
-18.-powtórzył za mną."
Perspektywa Jasia:
Pożegnałem się z Sassy i poszedłem do siebie do domu.
-Hej mamo!-krzyknąłem gdy tylko przekroczyłem próg domu. Jak zwykle nic. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer mamy. Nic. Położyłem telefon na blacie w kuchni. Podszedłem do lodówki na której zobaczyłem kartkę.
Jasie, przepraszam ale nie będzie mnie dzisiaj. Mam ważną sprawę do załatwienia. Jakbym nie odbierała, nie martw się o mnie. Mogę nie słyszeć telefonu.
Obiad masz w lodówce.
Jak zjesz masz tu listę co musisz dzisiaj zrobić.
- Posprzątaj łazienkę
- Posprzątaj swój pokój
- Umyj podłogi w całym domu
- Przejrzyj swoje ciuchy. Te w których nie chodzisz schowaj do worka i wynieś do piwnicy.
Dobra zabiorę się za to od razu, żeby się nie spóźnić na rolki. Najpierw łazienka. Zabrałem odpowiednie środki czystości i zabrałem się za sprzątanie. Pytanie jest jedno: którą łazienkę? Może umyje oby dwie. Nie są ogromne więc szybko pójdzie.
Tak jak myślałem 40 minut i skończone.
Spojrzałem na listę i wykreśliłem pierwszy punkt.
Posprzątaj łazienkę- Posprzątaj swój pokój
- Umyj podłogi w całym domu
- Przejrzyj swoje ciuchy. Te w których nie chodzisz schowaj do worka i wynieś do piwnicy.
Najpierw spakowałem ubrania w których nie chodziłem a potem zabrałem się za samo sprzątanie. Nienawidzę tego robić u siebie, bo nie wiem ile bym nie sprzątał zawsze jest tu bałagan. Nie wiem jak to się dzieje. Po 2 godzinach męczarni czas zabrać się za mycie podłóg. Zabrałem worek z ubraniami i poszedłem do piwnicy. Położyłem ubrania w kącie, a zabrałem wiadro i mopa. Nalałem płynu, zalałem ciepłą wodą i zabrałem się za robotę.
Ta podłoga chyba nigdy nie widziała mopa. Bynajmniej była taka brudna. No ale przecież co tydzień jest myta. Nie wiem o co chodzi. W sumie jest to nieistotne . Wylałem brudną wodę i przepłukałem czystą. Wytarłem i odstawiłem na swoje miejsce w piwnicy. Poszedłem do swojego pokoju się spakować na wtorek. Wrzuciłem zeszyty i podręczniki to plecaka i odłożyłem go na ziemię obok biurka.
Perspektywa Sassy:
Zjadłam obiad, odrobiłam lekcje i spakowałam się na jutro. Zeszłam na dół w poszukiwaniu Beaty. Jak zwykle, jeżeli już była w domu to siedziała w kuchni.
-Hej, mam prośbę. Pożyczysz mi rolki?
-Jasne. W garażu w tym niebieskim pudełku. - opowiedziała mi bez zbędnych pytań. Podziękowałam i ruszyłam w stronę garażu. Ubrałam pierwsze lepsze klapki i ruszyłam w poszukiwaniu rolek. Na miejscu, na szczęście znajdowało się tylko jedno niebieskie pudełko. Ściągnęłam je z górnej półki i zabrałam się za przeszukiwanie. Nie zajęło mi dużo czasu odnalezienie ich. Wyjęłam je a pudełko odłożyłam na swoje miejsce. Usiadłam na krzesło i miałam już ubierać rolki gdy spostrzegłam, że przez bramę wjeżdża Janek. Od razu go zawołałam.
-Hej, ale ja mam rolki dla Ciebie.-wskazał ręką rolki jego mamy.
-Nie chce ich popsuć. Mam od Beaty. A kto wie, może sama sobie kiedyś kupię?-zaśmiałam się.
-Kupie Ci na urodziny. A właśnie kiedy masz?
-28 listopad a ty?
-27 listopad.-zaczął się śmiać a ja po chwili do niego dołączyłam.
Ubrałam rolki i ruszyliśmy. Oczywiście na początku nie mogłam złapać równowagi więc Janek mnie trzymał za rękę. W sumie to było miłe uczucie. Po raz pierwszy, w sumie po raz drugi nie bałam się dotyku. Wcześniej kojarzył mi się tylko z Alanem. Ten człowiek sprawia, że przy nim zapominam o wszystkich problemach.
Perspektywa Jasia:
Trzymaliśmy się za ręce pomimo tego, że Sassy już załapała. Co chwilę słyszeliśmy szeptanie dziewczyn które mijaliśmy. Fajna parka z nich. Fajnie wyglądają razem. Pomimo, że ich nie znaliśmy. Na każde to zdanie śmialiśmy się wspólnie.
-Stój.-"rozkazałem" dziewczynie. Zatrzymała się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Pociągnąłem ją za sobą na trawę.
-Wzięłaś buty na zmianę?-zaprzeczyła na to pytanie. -Mam pomysł. Ściągnij rolki i schowaj do mojego plecaka.-spojrzała się po raz kolejny pytającym wzrokiem, ale wykonała polecenie.
-Gdzie chcesz iść?
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się. -Załóż plecak i wskakuj.- przybrałem odpowiednią pozę, aby dziewczyna mogła wejść mi na ramiona. Czasem tak nosiłem młodsze kuzynostwo.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.-skrzywiła się.
-Nie marudź tylko wchodź.- po chwili dziewczyna siedziała mi na ramionach i trzymała się moich dłoni, aby nie spadła.
-Czuję się jak małe dziecko. Jak mnie tak tata nosił, mówił, że jestem jego księżniczką a każda księżniczka ma swojego konika. No i, że to on jest moim konikiem. - zaśmiała się smutno.
-To teraz będę nim ja, moja księżniczko.- uśmiechnąłem się pomimo, że dziewczyna tego nie widziała.
-Jesteśmy. - przykucnąłem, aby dziewczyna mogła bezpiecznie zejść.
-Ale tu ślicznie. - powiedziała. Zobaczyłem jej szeroki uśmiech. A oczy zaczęły się jej świecić.
W sumie się jej nie dziwie. Przychodziłem tu jak się kłóciłem z rodzicami. Głównie z tatą. Nie chodziłem się upić jak niektórzy moi znajomi. Ja przychodziłem właśnie tu. Nad niewielką rzekę.
Rozłożyłem koc który miałem w plecaku. Nie był za duży, ale się zmieścimy. Usiadłem i patrzyłem na dziewczynę, która nie przestawała się uśmiechać.
-Skąd znasz to miejsce? - usłyszałem po chwili.
-Kiedyś coś mnie podkusiło i poszedłem tą ścieżką. Wiem droga tu nie wygląda zachęcająco, ale warto. Spojrzałem tu i wiedziałem, że będę tu częściej, a ważne mi osoby przyjdą tu ze mną.
-A kto tu już był?-zapytała zaciekawiona. Rozsiadła się wygodnie i wpatrywała w prąd rzeki.
-Jeszcze nikt. Jasne mama jest ważna ale wiesz. - zaśmiałem się.- Jesteś pierwsza.
Spojrzałem się na Sassy. Zarumieniła się. Chyba to poczuła bo zasłoniła się włosami, żebym nie widział. Szybko natomiast odsłoniłem jej włosy. Spojrzałem jej głęboko w oczy i uśmiechnąłem. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Nie patrz się tak. - przerwała, żeby nabrać powietrza.- bo czuje się niezręcznie. - zaśmiała się. Oderwałem wzrok od jej pięknych oczu i opadłem plecami na koc. Patrzałem w niebo, gdy poczułem, że Sassy układa się obok mnie.
-Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
-Nie ma sprawy. Zamknij oczy.
-Co?
-No zamknij. Nie bój się nic Ci nie zrobię.-zrobiłem minę pedofila. Na co dziewczyna się zaśmiała.
Zamknęła tak jak ją poprosiłem.
-I jak?
-Genialnie. Ta cisza, i jedyne co ją przerywa to szum wody obijającej się o kamienie.
Leżeliśmy w ciszy. Co chwilę spoglądałem na dziewczynę, która nadal miała zamknięte oczy.
Po paru minutach do moich uszu dobiegł dźwięk telefonu. Do Sassy zadzwoniła mama.
-Hej, nie wiem. Za 2 do 3 godzin powinna być w domu. No. No. Ja Ciebie też papa.- i rozłączyła się. Siedziała i wpatrywała się w wodę. Ja nadal sobie leżałem.
Nagle poczułem, że dziewczyna układa głowę na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją i przysunąłem do siebie. To był najlepszy moment w moim życiu.
Leżeliśmy tak dość długo, ale dochodziła 20:30.
-Czas się zbierać.-powiedziałem do dziewczyny.
-Już? Mi tu wygodnie. -zaśmiała się.
-Możemy tu przychodzić ile razy będzie chciała moja księżniczka. - uśmiechnąłem się do niej. Chwilę później znów szliśmy. W sumie to ja szedłem a Sassy siedziała mi na ramionach.
Na miejscu odstawiłem ją, i zaczęliśmy ubierać rolki. Gdy byliśmy gotowi do drogi podałem rękę dziewczynie. Nasze palce się splotły, a po chwili oczy się spotkały. Patrzeliśmy na siebie w ciszy. Nasze twarze powoli zaczęły się zbliżać, a w końcu usta się spotkały. W tym momencie byłem pewien tego co do niej czuje.
Oderwaliśmy się od siebie.
-Czy my jesteśmy?-zapytała lekko zmieszana dziewczyna.
-Tak. - potwierdziłem jej niedokończone pytanie.
Jechaliśmy spokojnie drogą. O tej porze nikt tędy nie jeździ.
-Załapałam!-krzyknęła dziewczyna pokazując "sztuczkę" której jej uczyłem po drodze.
-Gratulacje. - klaskałem.
-Patrz jastrząb.-wskazałem ręką w niebo gdzie przelatywał ptak. U nas bardzo, ale to bardzo rzadko widzi się te patki. Dziewczyna patrzała w niebo. Ja również.
Nagle usłyszałem pisk opon a moje czy oderwały się od zwierzęcia, a skierowały się na jezdnię.
Widziałem jak Sassy leży cała zakrwawiona na ziemi. Samochód z piskiem opon odjeżdża.
Podjechałem do dziewczyny. Klęknąłem przy niej i sprawdziłem czy oddycha. Na szczęście tak. Wykręciłem numer na pogotowie. Zaraz przyjadą.
Przed chwilą było tak miło, a teraz? Czułem jakbym stracił ważną część mnie. Dlaczego to ona miała wypadek a nie ja? Dlaczego to ją potrącił ten bydlak a nie mnie? Dlaczego on w ogóle odjechał?
Patrzałem na nieruchomą dziewczynę. Wszędzie pełno krwi. Moje oczy zaczęły zachodzić mgłą.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Wiem.
Dzisiaj tak drastycznie. Wybaczcie.
Jeżeli rozdział się spodobał, zostaw komentarz. To motywuje do dalszego pisania.
Pytania? Ask
Grupa? To tutaj
To pewnie ten gnój Alan! Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze :c
OdpowiedzUsuńLiczę na dobre zakończenie. I uuu są razem xd
OdpowiedzUsuń