Strony

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 9.

"Przecz całą noc, Sassy obudziła się jeszcze 2 razy, ale od razu do niej wstawałem. Widziałem jak za każdym razem oblewał ją zimny pot, a łzy napływają do oczu. 
Jak widziałem ją w takim stanie, za każdym razem gdy się budziła, zastanawiałem się dlaczego tacy ludzie istnieją na tym świecie."

Perspektywa Jasia:
Rano obudziłem się pierwszy. Strasznie bolały mnie plecy, no ale co się dziwić skoro spałem na podłodze. Wstałem i po cichu zszedłem na dół. Zauważyłem, że nadal nie ma rodziców dziewczyny. Stwierdziłem, że przyrządzę śniadanie. Tak tradycyjnie, jajecznica. Nałożyłem ją na talerz i zaniosłem po cichu do pokoju Sassy. Jeszcze spała więc stwierdziłem, że nie będę jej budzić. Postawiłem tace ze śniadaniem na biurku, napisałem karteczkę "Smacznego"  i wyszedłem. Na chwile poszedłem do domu poinformować rodziców, że będę u Sassy. Nie przejęli się tym zbytnio. Wziąłem kilka rzeczy i wyszedłem. W domu dziewczyny było zupełnie cicho. Wszedłem na górę by sprawdzi czy nadal śpi. Na miejscu zobaczyłem, Sassy otuloną kołdrą, przytulała się do poduszki. Ciekawe co jej się śni, uśmiechała się. Ma śliczny uśmiech swoją drogą. Już miałem wychodzić z pokoju gdy zobaczyłem, że dziewczyna posmutniała, zaczęła się nerwowo wiercić.

Perspektywa Sassy:
***
Szłam wąską uliczką. Była piękna pogoda. Znalazłam się w parku gdzie była masa dzieciaków, które się bawiły ze sobą. Usiadłam na jednej z ławek, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Siedziałam sobie gdy podszedł do mnie pan z watą cukrową. Zdjęłam jedną z słuchawek i usłyszałam głos starszego pana: Proszę, to dla panienki. Taka sama siedzi, to niech chociaż coś zje słodkiego. Mówiąc to podał mi kłębek waty cukrowej. Odbierając słodkość uśmiechnęłam się, a pan odwzajemnił mi się tym samym. Siedziałam dalej na tej ławce gdy nagle usłyszałam, że ktoś do mnie krzyczy. Zobaczyłam Alana i Janka obok siebie. Zaczęli iść w moją stronę. Wstałam w celu przywitania Jasia, jednak ten odepchnął mnie od siebie, przez co ja znalazłam się na ziemi. Wstałam otrzepałam się, słyszałam jak coś do siebie mówią i jednocześnie spojrzeli na mnie złowieszczym wzrokiem. Nie wiedzie czemu odwróciłam się i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Oni ruszyli za mną. Nagle zauważyłam, że do Janka i Alana podbiegło paru innych chłopaków, którzy również biegli w celu dogonienia mnie. Biegłam laskiem, gdy nagle zahaczyłam nogą o wystający korzeń i upadłam. W tym czasie wszyscy do mnie podbiegli i okrążyli. Z ust Alana jedyne co usłyszałam:
-Teraz jesteś nasza.- mówiąc to kopnął mnie w brzuch. Reszta bandy zrobiła to samo. W tamtym momencie miałam ochotę umrzeć. Gdy nagle...

***
Zerwałam się z łóżka. Byłam oblana zimnym potem. To był tylko koszmar. Twarz ukryłam w swoich dłoniach i zaczęłam gorzko płakać. Nagle poczułam, że moje łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Podniosłam głowę i ujrzałam Janka. Od razu się odsunęłam ponieważ się przestraszyłam, że zrobi to co we śnie. Wiem, może to głupie ale, no cóż bałam się.
-Nie bój się.- usłyszałam jego spokojny głos, na co i ja się trochę rozluźniłam.
-Przepraszam, ale to co się działo wczoraj, jeszcze ten sen.-z moich oczu nadal spływały łzy.
-To był tylko sen, a to co zrobił Alan, pożałuj tego. Obiecuję Ci.
-Dziękuję, mam prośbę, podasz mi mój telefon?
-Jasne.-wstał, podszedł do biurka i wrócił z moim telefonem. Próbowałam się dodzwonić do Beaty, ale bez skutku. Napisałam jej tylko sms-a, żeby do mnie zadzwoniła. Czemu jej zawsze nie ma, gdy jej potrzebuję lub potrzebowałam gdy zostaliśmy sami z tatą. Olała mnie, teraz robi dokładnie to samo. 
-Uśmiechnij się, proszę.-z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Jasia.
-Jak mam się uśmiechnąć, gdy moja matka ma mnie w dupie, w klasie mam "dręczycielkę",  a wczoraj zostałam zgwałcona co?!-coś we mnie pękło, nie wiem czemu się tak zachowałam. Przecież to nie jego wina.
-Ja prze...przepraszam.-Od razu dodałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
-Rozumiem.-widać było, że był smutny. 
-Nie, to moja wina, przepraszam, nie powinnam tego mówić, mogłam to zatrzymać dla siebie.
-Nie naprawdę, rozumiem, dużo przeszłaś przez ten czas. Ale jak to masz dręczycielkę w klasie? Czemu nic nie mówiłaś?
-Bo to nic takiego, Sandra, chwile się nade mną poznęca a potem sobie odpuści.-nie przywiązywałam to tego zbytniej uwagi, nie chciałam żeby widziała, że mnie to rusza, bo by się nigdy nie odpuściła. A jeżeli miałabym to gdzieś, to znalazła by sobie inną ofiarę. 
-Sandra, nie jest z tych co sobie odpuszczają. Ona jest walnięta, jak się na kogoś uweźmie to do czasu aż zniszczy tej osobie psychikę. Z nią nie warto zadzierać. Proszę Cię, trzymaj się ze mną w szkole.-na to nic nie odpowiedziałam ale pokiwała twierdząco głową.
-Mogę mieć teraz ja do Ciebie prośbę?-zapytał po chwili.
-Słucham?
-Powiesz mi skąd znasz Alana? Gnębi mnie to pytanie od czasu gdy przyszedł do Ciebie jak  siedzieliśmy razem.
-No dobrze.-niechętnie, ale się zgodziłam. Wiedziałam, że musi poznać prawdę, troszczy się o mnie więc ma prawo wiedzieć. 
-------------------------------------------------------------------------
No więc 9 rozdział. Nie jestem z niego zadowolona w 100%, ale długo nie dodawałam więc stwierdziłam, że muszę coś napisać. Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na mojego aska:  http://ask.fm/Misiu201

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz