Strony

sobota, 12 grudnia 2015

ZAWIESZAM BLOGA.

Zapewne już widzieliście, albo domyśliliście się, że nic nie piszę na bloga. (no nie gadaj ;-;)
Zawieszam bloga i raczej go nie wznowię. Może kiedyś napiszę epilog dla ciekawych. (pewnie jest was niewiele)
Cały blog to niewypał. Jak teraz czytam co ja pisałam to mam ochotę zapaść się pod ziemię. 
Przepraszam. 

piątek, 11 września 2015

Rozdział 31.

 (Zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza. Istnieje także funkcja komentowania anonimowego)

"Po raz kolejny do drzwi ktoś zapukał. Spojrzałyśmy po sobie ze zdziwieniem. Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Stały tam dwie dorosłe osoby. Zapewne małżeństwo, ale nie jestem pewna.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? 
-Jest tu Ania?
-Tak, ale o co chodzi?-zapytałam zdziwiona. Po chwili stanęła obok mnie Ania. Spojrzałam na nią, ale nie umiałam nic z niej wyczytać."

-Ania co Ty tu robisz, dzisiaj mamy wizytę u lekarza. - powiedziała kobieta. Złapała ją za łokieć i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia.
-Mamo. Daj mi ubrać chociaż buty. - a więc to była jej mama. Czyli mężczyzna obok niej to pewnie tata Anii. Co ze mnie za detektyw. Kiedy dziewczyna ubrała buty cała trójka wyszła bez słowa zostawiając mnie i Natalę z tą dziwną sytuacją. Spojrzałyśmy po sobie i wróciłyśmy do salonu.

Perspektywa Jasia:
-I co?-zapytałem Mateusza.-Kto dzwonił?
-Rodzice Anii. Nie wiedzieli gdzie jest, a dzisiaj miała wizytę u lekarza.-powiedział. Czułem, że w głębi duszy maluje mu się smutek. Nie dziwie się.
-Ile to jeszcze potrwa?-zapytał Adam.
-Nie wiem. Z resztą nawet ona nie wie, ani lekarze. Wolałbym jednak, żeby to trwało jak najdłużej niż miało się skończyć.-powiedział smutno się uśmiechając. 
-Janek a powiedziałeś Sassy?-zapytał po chwili Adam gdy ubrał buty. Właśnie skończyliśmy grać w paintball'a i zbieramy się do domu.
-Nie. I nie powiem. Przynajmniej jak na razie Ania mówiła, że mam jej nie mówić.
-Rób jak uważasz, ale wiedzą wszyscy oprócz niej.-wzruszył ramionami Mateusz. Może i powinienem jej powiedzieć? Chyba tak. Nie chcę, żeby myślała, że jako jedyna miała być nieświadoma tego co się dzieje.
-Powiem jej dzisiaj, jak zajedziemy do domu.-oznajmiłem. Chłopaki przytaknęli. Spakowaliśmy resztę naszych rzeczy i wyszliśmy przed budynek. Tam już czekała moja mama. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. 

Perspektywa Sassy:
Między mną a Natalią panowała cisza którą przerwał dzwonek telefonu dziewczyny. Niezwłocznie odebrała połączenie. Widocznie nie chciała żebym usłyszała ani jednego słowa bo wyszła z pokoju. Ja tylko odprowadziłam ją wzrokiem i zaczęłam bawić się palcami.  Ta cała sytuacja zaczynała mnie niepokoić. Kiedy tylko zaczynałam temat Anii każdy robił się dziwny.  Coś jest na rzeczy a ja się dowiem co. W tym momencie do pomieszczenia weszła przyjaciółka.
-Mogą wpaść na chwile chłopaki?-zapytała chowając telefon do kieszeni. Przytaknęłam. 
***
Niedługo potem siedzieliśmy przy okrągłym stole w jadalni. Panowała niezręczna cisza, którą przerywałam stukaniem paznokciami. Miałam nadzieje, że ktoś z nich zacznie rozmowę, ale się pomyliłam. 
-Powie mi ktoś co tu się do cholery dzieje?-zaczęłam. 
-O czym ty mówisz?- wzbraniał się Mateusz. W tym momencie zadzwonił jego telefon. Kolejna osoba wyszła z pokoju próbując coś ukryć. Zapanowała niezręczna cisza. Patrzałam to na Janka, to na Adama i Natalię. Para nie zwróciła na to uwagi. Patrzeli na siebie. Wyglądało to jakby czytali sobie w myślach. Przekierowałam swój wzrok z powrotem na Janka. Błagalnymi oczami patrzałam na jego wyraz twarzy. 
-Sassy. Jedziemy do Anii do szpitala. - oznajmił Mateusz wchodząc do pokoju. 
-Co się jej stało?- zapytałam zrywając się z krzesła. Serce zabiło mocniej ale chłopak miał zbyt łagodna twarz by się przejmować. -Poczekaj. - dodałam i skierowałam się w stronę schodów. Po drodze usłyszałam ucinek rozmowy całej reszty. 
-Czy Ania?
-Tak.-przerwał Mateusz Natalii. O co może chodzić? I czemu to ja jadę do dziewczyny a nie oni skoro wiedzą co się dzieje? Mniejsza o to. Weszłam do pokoju i ubrałam pierwszą lepszą bluzę i zabrałam po drodze telefon. Chwilę potem znowu stałam obok Mateusza i ubierałam buty. 
-Powiesz mi o co chodzi?-zapytałam gdy wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu. 
-Ania Ci wszystko wytłumaczy. - oznajmił i wsiedliśmy do samochodu. 
***
Cała droga zleciała nam w ciszy. Kiedy dotarliśmy do pokoju dziewczyny serce zaczęło bić szybciej, a wszystko o co chciałam zapytać wypadło mi z głowy. Delikatnie nacisnęłam na klamkę i zajrzałam do środka. 
-Sassy.-odezwała się Ania. Jej głos był zdarty i taki jakby zmęczony? To chyba dobre określenie.
-Ania co się tu dzieje? Ja nic nie rozumiem. -oznajmiłam podchodząc do łóżka szpitalnego i siadając na niezbyt wygodnym krześle. 
-Ja umieram. Nie chciałam Ci nic mówić, żebyś się nie martwiła.
-Jak to? Na co? Nie da się tego wyleczyć?-zadawałam pytanie za pytaniem jednocześnie powstrzymując łzy.
-Rak płuc. Zdiagnozowali go za późno. Nie da się już go wyleczyć.-pękła. Łzy poleciały strumieniami po jej policzkach. Ja zachowałam zimną krew. 
-Ale dlaczego tylko ja nie wiedziałam?
-Na początku myślałam, że to przeziębienie, ale kiedy zaczęłam dławić się krwią i nią pluć, wiedziałam, że coś jest nie tak. Chodziłam na badania po każdym ataku ale nic nie wykryli. Dopiero w dzień urodzin Janka wykryli nowotwór. 
-Ania. Ja nie wierze. To musi być pomyłka. Nie możesz umrzeć.
 -Uwierz nie chciałabym. Niestety rak an tyle się rozwinął, że nie da się nic z nim zrobić.- nic nie odpowiedziałam tylko mocno przytuliłam dziewczynę. Ania nadal płakała. Ja natomiast zachowałam spokój. Nie chcę jej dołować jeszcze bardziej. 
Nagle dziewczyna odsunęła się kawałek i spojrzała na moją zapewne bladą twarz. 
-Przeproś wszystkich.
-Nie masz za co. To nie twoja wina, że jesteś chora.-oznajmiłam.
- Chciałabym teraz być u Ciebie i plotkowa..-przerwała i dostała ataku. Zasłoniła buzię ręką, a kiedy ją odsunęła zobaczyłam krew. Natychmiast zerwałam się z łóżka, biegnąc na korytarz.
-Biegnij po lekarza. Ania ma atak!-krzyknęłam do Mateusza który czekał na korytarzu. Bez zbędnych pytań wykonał polecenie a ja wróciłam do dziewczyny która wręcz dławiła się krwią. Nie miałam pojęcia co robić. Podałam jej miskę do której przyjaciółka  wypluwała resztki krwi. Usiadłam ponownie na krześle spoglądając na Anię. Chwilę później przybiegł lekarz wraz z dwoma pielęgniarkami. Natychmiast odłączyli pacjentkę od wszelkich urządzeń i wywieźli łóżko. Ania złapała mnie za rękę tym samym podążałam obok niej do momentu, aż lekarz rozkazał mi zostać przed salą zabiegową. 
Opadłam na krzesło patrząc na ścianę przed siebie. Zauważyłam Mateusza krążącego z jednej części korytarza do drugiej. 
-Ona nie umrze. - mówił. Nie wierzyłam w to szczerze mówiąc. Od kiedy umarli rodzice nie wierze ani troch w zdolności lekarzy. Co prawda mnie wyleczyli ale co z tego. Wolałabym, być niepełnosprawna gdyby przywróciło to życie moim rodzicom. 
Spojrzałam na moje ręce. Jedna z nich którą trzymała Ania była cała w zasychającej już krwi. 
***
Po trzech godzinach w poczekalni wyszedł do nas lekarz prowadzący. Mateusz zerwał się na proste nogi, a ja nadal wpatrywałam się w rękę z krwią dziewczyny. Miałam nadzieje, że to nie jest ostania rzecz z nią związana. Miałam nadzieje, że jeszcze ją zobaczę. 
-Dziękuje. -powiedział Mateusz i opadł na krzesło obok mnie. Przekręciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, że płacze. 
-Nie. Powiedz, że nie. -  zaczęłam spokojnie. Spojrzał na mnie wzrokiem typu "jej już nie ma". Odwróciłam się i wpiłam wzrok w ścianę. W tym momencie nie czułam nic. Pustka. Smutek, żal, złość. Nie ma we mnie nic. 
-Chodź. Wracamy.- oznajmił Mateusz. Pociągnął mnie za łokieć do momentu gdy nie reagowałam na słowa. Będąc przy wyjściu jakiś chłopak przechodząc trącił mnie ramieniem.
-Uważaj jak chodzisz idiotko.- powiedział. Nadal nic. Zero reakcji nawet na te słowa. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
***
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. 
-Kurwa. Dlaczego ona? - powiedziałam sama do siebie i jak idiotka czekałam na odpowiedź.  
Poczułam czyjeś ręce oplatające moje ciało. Przekręciłam się w stronę tej osoby i zobaczyłam Janka.
-Dlaczego to w sobie dusisz?-zapytał. 
-Nie wiem. - wtuliłam się w niego jak pluszowego misia. Chłopak zaczął głaskać moje włosy i zrobiłam się bardzo senna. 
-Kochanie, może już pójdę. Jesteś zmęczona.-oznajmił i zaczął się podnosić z łóżka na co ja spojrzałam w jego oczy.
-Zostań. Nie chcę być teraz sama.-powiedziałam. Chłopak przytaknął i będąc oboje w pozycji siedzącej złapał mnie za biodra i usadził na swoich kolanach. Oplotłam ręce na jego szyi i wtuliłam się w niego po raz kolejny. Poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Przed oczami miałam wszystkie obrazy wiązane z Anią. Każdy co do jednego. Wpadłam w histerię. O dziwo Janek nie powiedział czegoś w stylu:"nie płacz, wszystko będzie dobrze".  Chyba rozumiał. że musiałam się wypłakać i przywyknąć do myśli, że jej już nie ma. Za to zaczął mnie głaskać i delikatnie kołysać na boki. 
-Może się połóż. Ja zaraz przyjdę. - oznajmił. Odczepiłam się od chłopaka i zeszłam z niego. Szybkim ruchem wślizgnęłam się pod kołdrę i dokładnie się nią opatuliłam. 
Przestałam płakać, gdy zabrakło mi na tyle wody aby stworzyć z nich łzy. Oczy niemiłosiernie mnie piekły i co chwile je przecierałam. 
W końcu przyszedł Jasiek. Wszedł pod kołdrę i spojrzał czy przypadkiem nie śpię. Oczywiste, że nie spałam. Bez żadnego słowa przysunęłam się bliżej niego i jedną rękę ułożyłam na jego torsie a głowę obok szyi. Paznokciami kreśliłam wzorki na chłopaku, natomiast on wsunął rękę pod moją koszulkę i kreślił wzorki na plecach. Jego zimna dłoń spowodowała nieprzyjemne ciarki, ale z czasem się przyzwyczaiłam. 
-Cholernie Cię kocham.-powiedział ni stąd ni zowąd.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziałam. Reszta czasu zleciała szybko, aż usnęłam. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za moją nieobecność. Postaram się wrzucać częściej rozdziały. :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ASK
GRUPA

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 30.

"-Jesteśmy!-powiedział zadowolony Jasiek. Otworzył przede mną drzwi a kiedy wysiadłam zasłonił mi rękami oczy.
-Nie podglądaj.-rozkazał. Prowadził mnie krętymi uliczkami, aż się zatrzymał.
Zabrał ręce z moich oczu. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. "

-Winda?-zapytałam.
-Mała poprawka prawie jesteśmy.-zaśmiał się Janek. 
-To dokąd jedziemy?
-Zobaczysz.-i znowu to słowo. Zobaczysz. Słyszałam to już setki razy. 
Jedziemy tą windą a muzyka w niej "umila" całą podróż. Szczerze? Nie lubię jej. Już wolałabym posłuchać całych mechanizmów które poruszały/podtrzymywały windę. 
Nareszcie drzwi się otworzyły na ostatnim piętrze. Najpierw wysiedli chłopaki a za nimi ja. Sam budynek na blok nie wyglądał. Obstawiałam bardziej, że jest to hotel czy coś tego rodzaju. Szliśmy wąskim korytarzem a ja nadal zastanawiałam się gdzie idziemy. Dotarliśmy do ślepej uliczki a końcu której była drabina. Chłopaki zaczęli po niej wchodzić. Przez chwilę zastanawiałam się czy wejść, ale przełamałam się i zaczęłam się wspinać po metalowej drabinie. Chwila drogi i byliśmy na dachu budynku. Tam czekała na nas, a chyba raczej na mnie niespodzianka. Chłopaki nie byli ani trochę tym zaskoczeni. Gdy tylko inni ludzie mnie zauważyli, zaczęli się kierować w moją stronę. 
-Wszystkiego najlepszego Sassy.-powiedział pierwszy Mateusz. Wtedy dopiero zrozumiałam co się dzieje. Jak można być takim idiotą i zapomnieć o własnych urodzinach. No trudno, zrobiłam dobrą minę i zaczęłam każdemu dziękować. Kiedy wszystkie życzenia i prezenty zostały złożone zaczęliśmy się bawić. 
***
Tańczyłam między ludźmi dobrze się bawiąc, gdy muzyka zaczęła cichnąć. Spojrzałam na miejsce Dj który uśmiechał się pod nosem. Kiedy muzyka się skończyła Dj zszedł w tłum i krążył między ludźmi. 
-Zapraszamy odważną osobę na karaoke!-krzyknął. Nagle z tłumu wyłonił się Adam.
-Ja chcę.-powiedział do Dj. Poszedł z nim na "scenę".  Wyszeptał mu coś na ucho. Zapewne tytuł piosenki. Ustawił się na miejscu za mikrofonem i czekał na podkład. Gdy muzyka zaczęła grać on zaczął śpiewać, a wzrok skierował na Natalę. 

 Jesteś piękna, piękna, powinnaś to wiedzieć 
Jesteś piękna, piękna, powinnaś to wiedzieć
Myślę, że nadszedł czas, nadszedł czas byś pokazała, że
Jesteś piękna, piękna

Kochanie, co robisz? gdzie jesteś? gdzie jesteś?
Dlaczego udajesz taką nieśmiałą? Powstrzymaj to, powstrzymaj to
Nie jesteśmy jedynymi, którzy tak robią, tak robią
Więc Dj przywróć to, przywróć to, przywróć to z powrotem

Bo dookoła całego świata ludzie chcą być kochani
Tak, bo dookoła całego świata oni nie są inni niż my 
Dookoła całego świata ludzie chcą być kochani
Dookoła całego świata oni nie są inni niż my,

Dookoła całego świata [Link do oryginału] 

 Spojrzałam na Natalę która uśmiechała się od ucha do ucha a do tego się zarumieniła. Zaśmiałam się pod nosem na jej reakcję. Skończył śpiewać i  wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Chłopak podszedł do Natalii i pocałował ją. Reakcja większości osób to było coś w stylu "Uuu". Zachichotałam na to wszystko. 
-Mamy kolejnego kandydata. Zapraszamy.- oczy oderwały się od Adama i Natalii i skierowały się na scenę, gdzie stał Janek. Muzyka się włączyła a chłopak zaczął śpiewać.

Każdego dnia budzę się nie mogąc się doczekać by ujrzeć Twoją twarz,
Czy też odwzajemniasz spojrzenie na mnie?
I każdą chwilą spędzam
Czekając na spojrzenie.
Myśląc o Tobie czuję się dobrze,
Myślałaś o mnie dzisiejszego wieczora?

Ty i tylko Ty
Sprawiasz że w moim sercu drga każda struna
Ty i tylko Ty
Sprawiasz że padam na kolana i daję ten pierścionek
Moje wszystko

Kochanie, pewnego razu
Było milion gwiazd na niebie
Teraz jesteś jedynym światłem które widzę
I nie obchodzi mnie którą drogą pójdziemy
Naucz mnie wszystkiego co wiesz
Wszystkiego o miłości, jaka powinna być
Więc, kochanie, tylko uwierz. [Link do oryginału]


 Spuściłam głowę gdy poczułam, że się rumienię. Moje policzki były rozgrzane do czerwoności, a ja nie umiałam tego kontrolować. Gdy muzyka ucichła spojrzałam się na Janka który zbliżał się w moją stronę. Podszedł do mnie i mocno przytulił. 
-Janek kto to wszystko wymyślił?-zapytałam odrywając się od chłopaka. Spojrzałam się głęboko w jego ciemne oczy.
-Ja, Natalia, Adam, Mateusz, Ania i co najważniejsze. Twoi rodzice.-uśmiechnęłam się i ponownie przytuliłam chłopaka. Chciałam też podziękować całej reszcie, że zrobili to dla mnie. Podbiegłam do grupki gdzie właśnie stali Adam, Mateusz, Ania i Natalia. 
-Dziękuje. Jesteście niesamowici.- przytuliłam każdego z nich. Znowu zaczęła grać głośna muzyka i poszliśmy na parkiet tańczyć. 
Trochę się pobawiłam na parkiecie, ale zaczęło mnie suszyć więc podeszłam do barku z którego wzięłam sobie sok pomarańczowy. Zauważyłam, że nie ma nigdzie Janka. Wzięłam napój i pomaszerowałam w stronę leżaków, aby chwilę odpocząć. 
-Sassy. To dla Ciebie. Masz się w to ubrać i iść przed hotel. - powiedziała Natalia wręczając mi już znajomą torbę. To była ta sama którą dostałam od Janka. Zapewne był tam drugi zestaw. 
-Okej. A zmieniając temat. Wpadniesz do mnie jutro? Zaproszę jeszcze Ankę i urządzimy babskie nocowanie.
-Jasne. To się zgadamy jutro. - pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Ja do najbliższej toalety a Nati na parkiet. Zeszłam po drabinie i kierowałam się w stronę windy w między czasie rozglądając się za toaletą. Niestety nigdzie jej nie widziałam. Jeżeli to hotel to co się dziwić, że nigdzie jej nie ma. Wpadłam na dość dziwny pomysł. Wsiadłam do windy i nacisnęłam na przycisk wskazujący parter. Pomiędzy piętrami nacisnęłam "STOP" no i logiczne, że winda się zatrzymała. Ja w pośpiechu się przebrałam i ponownie włączyłam odpowiedni guzik. 
Bez żadnych problemów zjechałam na sam dół i wyszłam przed budynek. Tam już czekał na mnie Janek ubrany w koszulę która była wpuszczona do czarnych spodni. Na nogach czarne trampki.
-Fajne buty.-zaśmiałam się.
-Odezwała się. 
-Nie lubię szpilek dlatego zostałam w trampkach. Coś nie pasuje?
-Nie. Wyglądasz ślicznie. Chodź. - złapał mnie za rękę i ruszył w przeciwną stronę od hotelu. 
***
Maszerowaliśmy tak jeszcze przez 10 minut, aż trafiliśmy do ulicy gdzie znajdowały się domki jednorodzinne. Po obu stronach, jeden obok drugiego stał domek. Wnioskując po wysokości miały tylko jedno piętro. Każde z nich miało niewielki ogródek. Można by na nim urządzić na nim grilla. Co jakiś czas przejeżdżały samochody. Niektóre parkowały na terenach domu a inne z nich wyjeżdżały. Nagle Jaś zatrzymał się przed domkiem z numerem 42. Otworzył furtkę i wszedł na posesję. Ja lekko zdziwiona poszłam za nim. Wyjął z kieszeni dwa klucze. Jeden z nich wsadził do zamka i go przekręcił. Otworzył je i ustawił się bokiem, abym to ja mogła wejść pierwsza. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, poczułam piękny zapach sosu pomidorowego. 
-Jak Ci się podoba?-zapytał chłopak zamykając za sobą drzwi, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
-Ładnie.-powiedziałam chociaż nie rozejrzałam się. Zrobiłam kilka kroków do przodu tym samym rozglądając się na boki.- Na prawdę ładnie. - powiedziałam, tym razem pewna swoich słów. Janek od razu poszedł do kuchni a ja nadal niepewna co tak na prawdę tu robiłam i dlaczego w ogóle w tym domku poszłam za chłopakiem w celu zadania kilku pytań.
-Janek czyj jest ten domek?
-Mój. Dostałem go od Mamy i Tomka na urodziny.-zaniemówiłam. Zdziwiłam się trochę. Domek przepiękny. Jeszcze te meble. To wszystko musiało kosztować fortunę. Jak widać ani jego mama ani ten Pan Tomasz nie narzekają na biedę. 
Poszłam się dokładnie rozejrzeć w czasie gdy chłopak coś pichcił. W salonie stał ślicznie nakryty stół dla dwóch osób. Porcelanowe naczynia, sztućce, dwa kieliszki do wina, no i wino. Jako dekoracja, dwie lawendowe świeczki. Poszłam dalej, do łazienki. Tam wanna połączona z prysznicem, obok niej wieszaki na ręczniki, no i to co powinno być, toaleta, jakaś półeczka na kosmetyki i umywalka. W kącie stała jeszcze pralka a do niej potrzebne środki czystości a obok kosz na pranie. Wyszłam, gasząc za sobą światło. Skierowałam się do sypialni. Tam ściany szaro-białe, ma środku pokoju dwuosobowe czarno-białe łóżko w kratę. Usiadłam na łóżku przodem do ogromnego lustra i z prawej strony miałam okno z roletami a z lewej szafkę na ubrania. 
-Sassy!-zawołał Janek. Wstałam i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Skierowałam się do kuchni z której dochodził głos chłopaka. 
-Hm?-zapytałam wyłaniając się zza rogu. 
-Siadaj.-uśmiechnął się do mnie. Zajęłam jedno z miejsc i po chwili przyszedł chłopak z miską makaronu i sosem pomidorowe. 
-Mam nadzieje, że Cię nie otruje.-zaśmiał się chłopak stawiając naczynie na desce która już leżała na stole. Sam także usiadł obok mnie. Poprosił mój talerz i zaczął mi nakładać porcję.
-Janek już!-powiedziałam do chłopaka. Ten spojrzał na mnie i oddał mój talerz.
-Jak będziesz tyle jadła to zostaną z Ciebie sama skóra i kości.-mówił to nakładając porcję dla siebie. 
-Najpierw chcę spróbować czy się nie otruję. Jak mi posmakuje to sobie dołożę nie martw się.-zaśmiałam się. Wzięłam widelec i nakręciłam na niego makaron. Spróbowałam.
-Pyszne.-powiedziałam gdy tylko przełknęłam. Chłopak tylko się uśmiechnął. 
***
Po skończonym posiłku i dwóch lampkach wina odeszliśmy od stołu sprzątając po sobie. Usiedliśmy na kanapie w salonie połączonym z kuchnią i jadalnią. Może się wydawać to małe, ale o dziwo jest sporo miejsca. 
-Janek wiesz co się dzieje z Anią? Ostatnio dziwnie się zachowuje. - zapytałam chłopaka który właśnie usiadł obok mnie. 
-Czemu miałbym wiedzieć? O ile faktycznie coś się dzieje.
-Jesteś przyjacielem Mateusza, a on jest jej chłopakiem no i wiesz.-powiedziałam lekko poddenerwowana. 
-Jakbym wiedział to bym Ci od razu powiedział, ale nie wiem.-powiedział i pocałował mnie w głowę. Przez chwilę panowała między nami cisza. 
-Dziękuje za cudowne urodziny. - powiedziałam do chłopaka i oplotłam ręce wokół jego klatki piersiowej natomiast on zaczął gładzić moje włosy. 
-Too..-przeciągnęłam.-Teraz tu będziesz mieszkał?-zapytałam.
-Tak.
-Trochę daleko.-powiedziałam dość smutnym tonem.
-Nie martw się będę przyjeżdżał gdy tylko będę mógł. Obiecuję.-nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że będziemy się widywać codziennie w szkole, ale będę się dziwnie czuła nie widząc go w jego starym oknie. Jego mokre rozczochrane włosy wprost z kąpieli. To będzie nowość, ale będę musiała do tego przywyknąć. 
-Janek która godzina?
-22.30-spojrzał na zegarek i powiedział.
-To ja się będę zbierać. Chcę jeszcze z rodzicami posiedzieć. 
-To Cię odprowadzę. 
-Nie, nie trzeba. Widziałam tu blisko przystanek autobusowy. -powiedziałam dość stanowczo. 
-No dobrze, ale zadzwoń od razu jak będziesz w domu.
-Dobrze.-wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi wejściowych. Złapałam za klamkę, ale chłopak mnie zatrzymał. 
-Nie pożegnasz się?-zapytał udając smutnego. Wspięłam się na palce i pocałowałam chłopaka. 
-Uwierz chciałabym zostać dłużej ale wiesz.
-Wiem, rozumiem.-uśmiechnął się. Pomimo,że się pożegnaliśmy i tak wyszedł razem ze mną. Zamknął za sobą drzwi i wyszliśmy z posesji. Skierowaliśmy się w stronę przystanku. Ulica na osiedlu była ładnie oświetlona. Spostrzegłam, że z naprzeciwka biegnie jakaś postać, ale nie zdążyłam się usunąć i wpadła na mnie. 
-Jezu przepraszam.-powiedziała. Po głosie poznałam, że była to dziewczyna. 
-Nic się nie stało. Sassy jestem. - wyciągnęłam rękę do dziewczyny i przedstawiłam się.
-Amanda. Miło poznać. A ty jesteś moim nowym sąsiadem? Numer 42?
-Tak. Janek jestem. - przywitał się.
-Miło poznać. Teraz muszę już lecieć. Do zobaczenia. - pomachała i pobiegła dalej. 
Szliśmy dalej, aż dotarliśmy na przystanek. Spojrzałam na rozkład i zauważyłam, że zaraz powinien przyjechać autobus. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i tak jak pisało, autobus się o dziwno nie spóźnił. Pożegnałam się z chłopakiem i wsiadłam do pojazdu. Usiadłam na samym końcu. 
***
-Jestem!-powiedziałam wchodząc do domu. Zza rogu wyłonili się Konrad i Beata.
-Wszystkiego najlepszego córciu.-powiedziała Beata wręczając mi prezent. 
-Ślicznie wyglądasz. Skąd to masz? Kupiłaś sobie?-zapytała kobieta.
-Dostałam od Janka.
-Ma gust.-zaśmiał się Konrad. Usiedliśmy razem do stołu z kolacją. Dla mnie to był drugi posiłek więc zjadłam niewiele. 
-Nie smakuje Ci?-zapytała Beata.
-Nie. Jest przepyszne, ale najadłam się u Janka. - powiedziałam i wzięłam ostatni kęs na jaki mnie było stać. 
-Mamo, mogą tu nocować Ania i Natalia? Jutro. 
-Nie ma problemu. Nas jutro nie ma bo idziemy na imprezę firmową. Zostawię Ci jakieś pieniądze więc będziecie mogły sobie coś zamówić. 
-Dziękuję. wstałam z krzesła i przytuliłam każdego z moich rodziców. 
-Oglądamy coś? -zaproponowałam po zjedzonym posiłku. 
-Czemu nie. Wybieraj coś. 
-Okej. - podeszłam do komputera który już był włączony. Wybrałam jakąś komedię i podpięłam sprzęt do telewizora. Wszyscy wygodnie się rozsiedli na kanapie a ja załączyłam film. 
***
Zbliżała się 1 w nocy. Beata i Konrad rano gdzieś musieli jeszcze iść przed imprezą, więc  zaczęli się zbierać do spania. Ja wszystko powyłączałam i poszłam do siebie do pokoju . Wyjęłam pidżamę spod poduszki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Chwyciłam telefon do ręki i położyłam się do łóżka. Pierwsze co zobaczyłam po odblokowaniu telefonu to 5 sms-ów i 9 nieodebranych połączeń. Wszystkie od Jasia. Kompletnie zapomniałam do niego zadzwonić jak wróciłam. Od razu wykręciłam numer do chłopaka zapominając jaka jest godzina i, że może już spać. 
-Przepraszam. Zapomniałam zadzwonić. Na prawdę przepraszam.-powiedziałam od razu gdy chłopak odebrał telefon.
-Nic się nie stało. Dobrze, że Ci nie jest. Bałem się. -powiedział zmartwiony chłopak. 
-Wiem. Przepraszam. 
-Nic się nie stało. Ale nie zapominaj na następny raz. 
-Dobrze. Obiecuje.-uśmiechnęłam się do słuchawki słysząc jego spokojny głos. 
-Widzimy się jutro?
-Jutro? Chyba nie. Umówiłam się z Natalą i Anką.
-Okej. Anią? To znaczy fajnie.
-No tak z Anią a czemu miałoby Cię to dziwić?-zapytałam lekko rozkojarzona. 
-A nie coś musiałem źle usłyszeć. To ja w końcu się umówię z chłopakami na paintball'a. 
-Dobry pomysł. Ja kończę bo lecę spać. Dobranoc.
-Dobranoc. - powiedział, a ja się rozłączyłam. Napisałam do Ani z propozycja a ta natychmiast odpisała. Zgodziła się. Umówiłyśmy się na 14. Natalia niestety przyjdzie później bo musi się zając rodzeństwem do 15. Więc mamy się jej spodziewać około 15.30-16.00. Odłożyłam telefon na półkę i położyłam się spać. 
***
Obudziłam sie o 13. No trochę pospałam, ale przynajmniej jestem przytomna. Wstałam i ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania i uczesałam włosy w koka. Nie miałam nic do roboty po zjedzonym śniadaniu więc postanowiłam posprzątać. 
***
Godzina minęła bardzo szybko i do drzwi zapukała Ania. Otworzyłam jej a ta weszła do  domu odkładając torbę na szafkę na przedpokoju. 
-Napijesz się czegoś?
-Wody. - powiedziała siadając na fotelu w salonie. Nalałam do szklani wody i zaniosłam jej dziewczynie.
-Dzięki.-powiedziała i wzięła ode mnie szklankę . Usiadłam obok niej.
-I jak się czujesz?
-Nadal mam chrypę i kaszlę. Ale lekarz powiedział, że nie zarażam więc nie widzę problemu z nocowaniem. - uśmiechnęła się do mnie. - A gdzie Natalia?
-Będzie około 16. Musi poczekać, aż tata przyjedzie po jej rodzeństwo. 
-Okej. A jak tam z Jankiem?
-A okej. Wczoraj upichcił mi kolację. - lekko się zarumieniłam. 
-O. Ty to masz dobrze. 
-A jak z Mateuszem?-zapytałam.
-No wiesz. Widzimy się tylko w weekendy, a czasem nawet rzadziej. Ale jak się widzimy to jest okej. - lekko się zasmuciła. Nie dziwię się. To był związek na odległość. Bez względu na to, szło im dobrze. 
-A kłócicie się?
-Raczej nie. Raz się posprzeczaliśmy o błahostkę. - skrzywiła się. Chciałam coś powiedzieć, ale do drzwi zadzwonił dzwonek. Byłam lekko zdziwiona, bo nie spodziewałam się o tej godzinie nikogo. Podeszłam i otworzyłam drzwi a w nich stała uśmiechnięta Natalia. 
-Niespodzianka! Tata przyjechał wcześniej i jeszcze mnie podrzucił. - uśmiechała się od ucha do ucha. Przywitała się ze mną i od razu poleciała do Ani. Zachowywała się jakby coś brała. Ale to było u niej normalne. Szalony dzieciak. I za to ją lubiłam,że nie udawała nikogo. 
-To co film? Paznokcie? Kogoś obgadujemy?-proponowała jedno za drugim.
-Ty to lepiej powiedz co z Adamem. 
-Noo. Jesteśmy parą.
-To już wiem.-powiedziałyśmy z Anią w tym samym czasie.
-No co. Dobrze nam się układa. - zrobiła się czerwona jak burak, na co ja się zaśmiałam pod nosem.
-Ty się nie śmiej tylko opowiadaj jak kolacja z Jankiem.
-Wiedziałaś o tym?-zdziwiłam się.
-Ja wiem wszystko. - zachichotała. Po raz kolejny do drzwi ktoś zapukał. Spojrzałyśmy po sobie ze zdziwieniem. Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Stały tam dwie dorosłe osoby. Zapewne małżeństwo, ale nie jestem pewna.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? 
-Jest tu Ania?
-Tak, ale o co chodzi?-zapytałam zdziwiona. Po chwili stanęła obok mnie Ania. Spojrzałam na nią, ale nie umiałam nic z niej wyczytać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Jak się podoba rozdział?
Jak myślicie kto jest niezapowiedzianym "gościem" w domu Sassy i co chcą od Ani?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ask:KLIK
Grupa: KILK

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 29.

"-Dajmy sobie jeszcze jedną szansę. - powiedział. Przytaknęłam na to. W momencie gdy się do niego przytuliłam usłyszałam dwanaście uderzeń zegara wskazująca na północ. Janek podniósł moją brodę do góry i ponownie pocałował. To są najlepsze urodziny jakie dotąd miałam. Pomyślałam."

-Sassy?-zapytał Janek odrywając się ode mnie.
-Hm?
-Wszystkiego najlepszego kochanie.- uśmiechnął się do mnie pokazując szereg białych zębów.
-Nie masz już aparatu?-zapytałam zdziwiona. Tyle rzeczy się wydarzyło podczas mojej nieobecności do domu, szkole.
-Jak widać nie.-uśmiechnął się.-Chodź.- złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zdążyłam zgasić światło wychodząc. Przechodziliśmy obok pokoju w którym nadal siedział Radek. Usłyszałam jak klnie pod nosem. Na początku mnie to śmieszyło ale powiedział parę słów za dużo. Zatrzymałam się a Janek spojrzał na mnie. Teraz to ja go prowadziłam, ale tym razem do pokoju gdzie siedział ten kretyn.
-Co Ty powiedziałeś?-zapytałam w miarę spokojnie.
-Powiedziałem, że jesteś zwykłą dziwką.-zaśmiał się.-Puszczalską szmatą.-próbował wstać, ale stan jego upojenia alkoholowego był zbyt duży.
-Stary. Zamknij się. Nie mów tak o mojej dziewczynie.-na ostatnie dwa słowa poczułam motylki w brzuchu. 
-O kurwa. To twoja dziewczyna? Sory.- powiedział tylko tyle i pobiegł do toalety. Zaśmiałam się pod nosem. 
-Nie przejmuj się nim. Najebał się za bardzo. 
-Wiem. - uśmiechnęłam się. Janek złapał mnie ponownie za rękę i zaczął "ciągnąć" w stronę salonu. Zeszliśmy po schodach i nagle wszystkie oczy były zwrócone na nas. Spojrzałam na Natalię która uśmiechała się od ucha do ucha. Czułam, że się czerwienię. Szybko zasłoniłam się włosami. 
-Ja muszę się zbierać. - powiedziała nagle Ania.
-Ale czemu?-zapytałam.
-Bo. No muszę iść.-nagle zaczęła się stresować.-Cześć.-podeszła do mnie i pożegnała się. Stałam jak słup soli. To było dziwne. Wiem, że dziewczyna lubi się bawić, więc to nie w jej stylu tak "wcześnie" wychodzić.
-To ja Cię odprowadzę.- powiedział Mateusz. 
***
Dochodziła 3 w nocy. Wszyscy zaczęli się rozchodzić do domu. Mateusz już nie wrócił do nas, ale napisał sms-a, że zostaje u Ani na noc. Teraz w domu siedziałam Ja, Jasiek, Kinga, Adam i Natala. 
Do Natalii zadzwonił telefon.
-Halo? No u Janka. Co? Nie krzycz, już jadę. - powiedziała i się rozłączyła.
-Mama?-zapytałam.
-Tak. Jak słyszeliście muszę się zbierać.-podeszła i pożegnała się z każdym z nas.
-Czekaj. Pójdę z Tobą.-zaproponował Adam. 
Poszłam ich odprowadzić do drzwi. Pożegnałam się z nimi i zamknęłam drzwi. Podeszłam do lodówki w kuchni i nalałam sobie soku. Na dzisiaj (i wczoraj) mam stanowczo dość alkoholu. Nie pije dużo, ani często. Nawet jak pije, to zachowuje w tym umiar. 
Weszłam do pokoju ze szklanką i usiadłam na kanapie. Wypiłam napój i odstawiłam szklankę na stolik. 
-To ja się będę zbierać.-powiedziałam i zaczęłam się szykować do wyjścia.
-Nie zostań.Proszę.-podszedł do mnie i złapał za biodra. 
-Ale mama nawet nie wie gdzie jestem. A co dopiero miałabym zostać tu na noc. 
-Poczekaj.- puścił mnie. Wyjął z kieszeni telefon i wyszedł z pokoju. Czekałam na przedpokoju, aż przyjdzie. 
-Załatwione.-powiedział wyłaniając się zza rogu.
-Co?-zapytałam jak ostatnia idiotka. Jakbym nie wiedziała co załatwił.
-No zostajesz dzisiaj ze mną.-podszedł i przytulił mnie. Nagle do przedpokoju weszła Kinga. Oderwaliśmy się od siebie, a ona tylko się skrzywiła.
-Ja, no. Zbieram się. - powiedziała. W szybkim tempie ubrała buty i wyszła, trzaskając drzwiami. 
-Co ją ugryzło?-zapytałam chłopaka, który właśnie zamykał drzwi na klucz.
-Nic takiego. Jest zazdrosna, że jestem z Tobą, a nie z nią.- powiedział zbliżając się do mnie. Spojrzałam się w jego oczy. Był ode mnie trochę wyższy, więc musiałam zadrzeć głowę do góry. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Nie odrywał ode mnie wzroku a ja podeszłam do salonu po moją szklankę. 

Perspektywa Jasia:
Stałem w przedpokoju i obserwowałem każdy ruch Sassy. Po chwili dziewczyna upadła a ja wpadłem w śmiech. Sassy zaraz do mnie dołączyła. Podszedłem do niej i wziąłem na ręce. 
-Postaw mnie. Mam nogi.-zaśmiała się po raz kolejny.
-Ale nie umiesz na nich chodzić.
-Tam było coś rozlane to dlatego. 
Ostawiłem dziewczynę i uśmiechnąłem się do niej.Poszedłem do łazienki.

Perspektywa Sassy:
Gdy Janek mnie odstawił poszłam do kuchni odnieść moją szklankę a sam poszedł do innego pomieszczenia. 
Umyłam po sobie i usiadłam na blacie wpatrując się w okno. Na dworze padało. Wręcz lało. Uwielbiam taką pogodę. Lubię wsłuchiwać się w krople uderzające o asfalt, czy o okno. Woda to jeden z najniebezpieczniejszych, jak nie najniebezpieczniejszy żywioł. Może zniszczyć dosłownie wszystko, a mimo to jest piękny. Fale na których ludzie surfują to jedno z najpiękniejszych zjawisk. Niestety nigdy nie miałam okazji jej zobaczyć. Na ten moment starcza mi deszcz.
-Kochanie?-powiedział Jasiek jednocześnie wyrywając mnie z rozmyślań.
-Hm?-powiedziałam odrywając wzrok od okna.
-Co chcesz robić? To twoje urodziny więc decyduj.-uśmiechnął się szeroko.
-Chcę iść na dwór. Na deszcz.-wskazałam palcem za okno. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i w szybkim tempie wyszliśmy na zewnątrz. Księżyc jeszcze był na niebie co dodawało uroku całemu klimatowi. Odstawił mnie na ziemię i złapał za rękę. Nasze palce się splotły. Szliśmy cały czas przed siebie nie zwracając uwagi an to dokąd właściwie się udajemy. 
Nie minęło dużo czasu jak byliśmy cali przemoknięci i zmarznięci. Ale to nas nie zniechęciło i wędrowaliśmy dalej. W końcu skończyła nam się ścieżka i postanowiliśmy, że wracamy. 
-Sassy.-powiedział zatrzymując się. Automatycznie zatrzymałam się i ja. Spojrzałam się prosto w jego czekoladowe oczy i czekałam na jego słowa.
-Wszystkiego najlepszego. - nachylił się trochę i pocałował. Po chwili nasz pocałunek się pogłębił. Poniósł mnie do góry a ja oplotłam swoimi nogami jego biodra. Ręce zarzuciłam na jego szyję. Oderwaliśmy się od siebie żeby nabrać powietrza. Patrzeliśmy na siebie przez kolejne minuty, a ja nadal nie dotykałam ziemi. Czułam się jak mała dziewczynka kiedy tata nosił mnie na rękach jak nie miałam siły chodzić. Teraz miałam, ale było mi wygodnie. 
***
W końcu zaszliśmy do domu. 
-Jasiek odstawisz mnie?-zapytałam w łazience. Tak w łazience. Kiedy weszliśmy od razu poszedł ze mną do łazienki. 
-Janek Ty kretynie!-krzyknęłam, kiedy wrzucił mnie do ogromnej wanny w ubraniach.
-No co musimy się umyć.-zaśmiał się.
-Ale w ubraniach? 
-Jak nie chcesz się kąpać ze mną w ubraniach to je zdejmij.-zrobił minę pedofila. 
-Nie dziękuję. A jak to z Tobą?-zapytałam lekko zdezorientowana. 
-Normalnie.- i wskoczył do wody, przy okazji oblewając mnie wodą w twarz.
-A nie mogę się sama wykąpać?-powiedziałam strzepując resztki wody z twarzy. Spojrzał na mnie i zaprzeczył. 
-Jeszcze mi się utopisz. I co wtedy?-podszedł (podpłynął) do mnie i złapał za biodra usadzając mnie na swoich nogach.
-To będę utopiona. - wystawiłam mu język. Na początku trochę się skrzywił, ale po chwili się uśmiechnął. Jezu jaki on ma śliczny uśmiech. 
-Dobra kąp się. Ale jak będziesz się topić to krzycz.-zaśmiał się. Musiałam zejść z niego żeby wyszedł z wanny. Kiedy już wyszedł nachylił się nade mną, pocałował w czoło i wyszedł z łazienki.
***
Perspektywa Jasia:
DO, KINGA: Dziewczyno, już Ci mówiłem, że nic między nami nic, nigdy nie będzie. Zrozum. 
OD, KINGA:Ale Jasiek. Czemu nie dasz Nam szansy?
DO, KINGA: Bo jestem z Sassy.
Na to już nie odpisała. Odłożyłem telefon i rozsiadłem się na kanapie.
-Janek!-krzyknęła Sassy, a ja zebrałem się w ekspresowym tempie do niej. Wbiegłem do łazienki a tam dziewczyna stała w samym ręczniku. Zwijała się ze śmiechu na moją reakcję.
-Co się stało?-powiedziałem lekko zdenerwowany. 
-Nie mam pidżamy. Przyniesiesz mi coś? - powiedziała robiąc maślane oczka. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem z łazienki kierując do swojego pokoju. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem, że na moim łóżku leże zalany Radek. Zapomniałem o nim. Podszedłem do szafy i wyjąłem za dużą bluzkę na mnie, więc na Sassy to będzie idealna pidżama. Zaniosłem ją dziewczynie, a sam później poszedłem do łazienki na piętro wziąć prysznic. 
***
Perspektywa Sassy:
Siedziałam na łóżku w pokoju gościnnym, przeglądając wszystkie portale społecznościowe. Gdy skończyłam, odłożyłam telefon i położyłam się, przykrywając się kołdrą. Już prawie zasnęłam, gdy usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam się w stronę wejścia do pokoju i zobaczyłam Janka "skradającego się" w stronę łóżka. Poczułam jak pode mną ugina. Odwróciłam się i zobaczyłem speszonego chłopaka.

-Obudziłem Cię?-zapytał po chwili. Ja zaprzeczyłam i przytuliłam się do niego. Poczułam jak jego zimna dłoń wsuwa się pod moją bluzkę i zaczyna kreślić wzorki. Było to dość przyjemne. 
-Janek?-zapytałam chłopaka który patrzał w biały sufit.
-Słucham?
-Odpowiesz mi na kilka pytań?
-Jasne. Na jakie?-zapytał  zaciekawiony. 
-Miałeś kiedyś dziewczynę?
-Tak. 
-Dlaczego zerwaliście?
-Zrobiłem coś czego nie powinienem. I tak to się skończyło.- w tym momencie wyjął rękę spod mojej koszulki i położył nad głową.
-Co zrobiłeś?-zapytałam dość niespokojnie.
-Nie chce o tym mówić. 
-No proszę, nie będę Cię osądzać. 
-Nie.-powiedział dość oschle. 
-Okej.-powiedziałam, i odwróciłam się plecami do niego. Poczułam, że łóżko się prostuje, co miało znaczyć, że Janek gdzieś wstaje. Słyszałam uchylając się drzwi.
-Zdradziłem ją.-powiedział i zamknął drzwi. Leżałam bez ruchu myśląc czy to jest prawda. Wydaje mi się, że nie byłby do tego zdolny. A jednak. Wstałam z łóżka i zabrałam przypadkowy koc. Owinęłam się nim i wyszłam z pokoju w celu poszukiwania Janka. Zeszłam najpierw do salonu. Miałam szczęście, bo od razu go znalazłam. Siedział na kanapie i pił coś. Zapewne alkohol. Podeszłam i usiadłam obok niego. Nic nie mówiąc przytuliłam go. Chłopak odwzajemnił uścisk.
-Uwierz mi. Zmieniłem się.-powiedział. Nie odpowiedziałam. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam bawić się jego włosami. 
-Każdy popełnia błędy ale się na nich uczy. I zmienia się na lepsze. Pamiętaj. - spojrzałam się na niego i szeroko uśmiechnęłam. - Jestem zmęczona. Idziemy już spać? Chcę być przytomna w moje urodziny. - zaśmiałam się. 
-Dobrze.-powiedział. Złapał mnie za uda i podniósł. Owinęłam nogi wokół jego bioder, a ręce zarzuciłam na szyję. Chłopak zaniósł mnie do pokoju. Położył mnie na łóżko i przykrył.
-Zaraz przyjdę kochanie. - powiedział i ucałował w czoło. 
Leżałam na łóżku i czekałam, aż przyjdzie Janek. W końcu się doczekałam. Przyszedł. Położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego i zasnęłam. 
***
Poranek zaczął się dobrze. W łóżku nie było Jasia. Wstał wcześniej i przygotował mi śniadanie, co wywnioskowałam po karteczce i oczywiście posiłku które stało na biurku. Jedzenie składało się z jajecznicy, grzanek i soku pomarańczowego. Zjadłam wszystko ze smakiem i odniosłam naczynia do kuchni w celu ich umycia. Na dole czekała mnie kolejna "niespodzianka" w postaci torby do której była przyczepiona karteczka z napisem To dla Ciebie Księżniczko. Umyłam naczynia i podeszłam do torby. Otworzyłam ją i zobaczyłam dwa zestawy: 
Pierwszy. Bardziej imprezowy. Spodenki czarne z wysokim stanem, do tego bluzka crop top.
Drugi. Bardziej elegancki. Miętowa sukienka. Zabudowana, ale przeźroczystym materiałem przy obojczykach. Do tego biała bransoletka. 
Oby dwa były przepiękne, ale na pewno i drogie. Nie mogłam tego przyjąć. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Janka. Po trzech sygnałach odebrał. 
-Janek. Ja nie mogę przyjąć tego prezentu. Przecież te ubrania były na pewno drogie.
-Myszko. Nie przejmuj się tym czy były drogie, czy nie. A zresztą ja nie mam problemu z pieniędzmi.-Nie dał mi nic powiedzieć, tylko się rozłączył. Usiadłam na kanapie zastanawiając się co teraz mam zrobić z tymi ubraniami. Usłyszałam dźwięk swojego telefonu, który oznaczał, że dostałam sms-a. Oczywiście był to sms od Jasia: Dzisiaj załóż ten pierwszy zestaw.  Niestety moja kobieca strona mnie przekonała i po dłuższym czasie przyjęłam prezent.Założyłam spodenki  bluzkę. Wyszykowałam się w łazience. W międzyczasie dostałam sms od Janka, że będzie około 17 po mnie. Kiedy byłam gotowa zbliżała się wyznaczona godzina. Ubierałam swoje białe trampki gdy do domu wszedł chłopak.
-Dokąd idziemy?-zapytałam na wejściu.
-Zobaczysz. Chodź.-złapał mnie za rękę i pociągną w stronę wyjścia. Zamknął za sobą drzwi i wsiedliśmy do samochodu gdzie siedział już Mateusz za kierownicą.
-Hej.-powiedziałam do chłopaka. Odpowiedział mi tym samym. 
*** 
Jedziemy i jedziemy, a końca nie widać. Chłopaki nie chcą mi nic powiedzieć. Siedzę i patrzę w okno zastanawiając się co oni kombinują. Każde moje przypuszczenie które im mówiłam zostawało obalone.
-Jesteśmy!-powiedział zadowolony Jasiek. Otworzył przede mną drzwi a kiedy wysiadłam zasłonił mi rękami oczy.
-Nie podglądaj.-rozkazał. Prowadził mnie krętymi uliczkami, aż się zatrzymał.
Zabrał ręce z moich oczu. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Jak tam rozdział?
Jak myślicie, gdzie Janek i Mateusz zabrali Sassy?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 28.

"-Czego chcesz?- powiedziałam zdecydowanie, ale czułam, że mój głos się łamie.
-Nie wiem jak ty to robisz, że nadal żyjesz. Wtedy tylko blizna ci została, a teraz? Blizna i złamane żebra. - mówiąc to uderzył miejsce które było opatrzone bandażem w celu zabezpieczenia żeber. Poczułam łamiące się kości. Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Błagałam go, żeby dał mi spokój, ale ten śmiał się tylko. Boje się co tym razem wymyślił."

Obudził mnie przeraźliwy dźwięk mojego budzika, który mi uświadomił, że to był tylko sen. Najgorszy sen jaki mógł tylko być. Jest godzina 7 rano. Za pół godziny przychodzi Natalia, wiec chcąc nie chcąc muszę wstać. 
Powoli zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Patrzałam na ubrania i nic mi się nie podobało. W końcu wybrałam Czarne rurki i czarną bluzkę na ramiączkach a do tego cieniutki także czarny sweterek. Zabrałam ubrania i weszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam i pomalowałam. Włosy rozczesałam i spięłam w luźnego kucyka. Wyszłam z pomieszczenia. Poskładałam pościel a pidżamę schowałam pod poduszkę. Spojrzałam na telefon. 7.27. Zostały mi 3 minuty na zjedzenie zanim przyjdzie przyjaciółka. Zeszłam szybko na dół. Spojrzałam do lodówki w której nic specjalnego nie znalazłam. Zamknęłam i zobaczyłam, że na talerzu leżą różne owoce. Wzięłam je, obrałam i wrzuciłam do miksera. Włączyłam i po chwili miałam już gotowe śniadanie. Przelałam napój do szklanki i poszłam z nią do salonu. Tyle co odstawiłam szklankę to do drzwi ktoś zapukał. W sumie nikt inny jak Natalia. Podeszłam do drzwi. Na wszelki wypadek spojrzałam w wizjer. Nie pomyliłam się. Blondynka stała przed drzwiami uśmiechnięta od ucha do ucha. 
-Hej.-powiedziałam otwierając drzwi dziewczynie.
-Hej.-odpowiedziała mi wchodząc do domu. 
-Chcesz koktajl? 
-Nie dzięki. 
Wskazałam ręką salon do którego miała się udać. Zaraz potem dołączyłam do dziewczyny która właśnie upijała mój koktajl. 
-Nie dzięki. Nie chce.- próbowałam naśladować jej głos, ale bezskutecznie.-To ja sobie przyniosę jeszcze szklankę. Chcesz?
-A możesz dać. - zachichotała.
Zabrałam moją (jej) szklankę i poszłam do kuchni. Wyjęłam czystą szklankę i nalałam nam koktajlu. Zabrałam nasze napoje i zaniosłam do salonu.Postawiłam na stole a sama rozsiadłam się wygodnie na kanapie. 
-Jak tam żebra?
-Jest coraz lepiej, ale muszę uważać. Na WF zresztą nie ćwiczę bo mam zwolnienie.
-To mi telefonu popilnujesz jak będę ćwiczyć. 
-Haha, okej. - wypiłyśmy i zaczęłyśmy się zbierać w stronę szkoły. 
-Masz wszystko?- zapytała Natalia.
-Tak. Możemy iść. - dziewczyna wyszła a ja tuż za nią. Zamknęłam drzwi, a klucz wrzuciłam do plecaka. Szłyśmy powoli, nie śpiesząc się na pierwszą lekcję. Znaczy nasz nauczyciel zawsze się spóźnia więc nie było powodu do pośpiechu. 
-Ej a co właściwie z Sandrą?
-Pamiętasz jeszcze przed wypadkiem jak się z nią "pokłóciłaś"?- zrobiła cudzysłów z palców. Ja tylko przytaknęłam. - Od tamtej pory wszyscy zrozumieli, że mogą się jej postawić. Teraz siedzi cicho, ale kto wie co jej może do tej głowy wpaść. 
-Miejmy nadzieje, że nic. A co z..- przerwałam, żeby nabrać więcej powietrza do ust.- Z Jankiem. Ma kogoś?
-Z tego co ja wiem, to nie, ale kręci się koło niego jakaś dziewczyna. - przytaknęłam. 
Weszłyśmy do budynku szkoły i skierowałyśmy się do przebieralni. Natalia weszła się przebrać. Ja tylko zostawiłam plecak, zabrałam od dziewczyny telefon i wyszłam kierując się na salę gimnastyczną. Zajęłam moje stałe miejsce gdy nie ćwiczyłam. Czyli na parapecie. Zadzwonił dzwonek a ostatnie osoby wbiegały na salę. Po sprawdzeniu obecności nauczyciel zarządził, że dzisiejsze lekcje będzie prowadziła Sandra. Najpierw rozgrzewka. Kilka ćwiczeń na ręce, kilka na nogi. Dziewczyna wymyśliła, że zagrają w piłkę nożną. W czasie wybierania drużyn ja poszłam po kredę do woźnej. Sandra wymyśliła, że muszą być wyraźne linie do gry. Kazała mi je narysować. Wróciłam a mecz się zaczął.
-Sandra weź zrób przerwę ja to narysuje.
-Nie. Rysuj teraz.- jejku co to za dziewczyna. Będę się plątać między graczami. 
Już prawie wszystkie linie są, ale została mi jedna ostania przy bramce. Z tego co mi się wydawało, była to bramka przeciwników Natalii, która była w drużynie z Kacprem, Jankiem chyba Adamem, a reszty nie znam. Trochę chodzę do tej szkoły a nadal nie znam wszystkich imion. Zaczęłam rysować linię gdy usłyszałam, że Natalia coś do mnie krzyczy. Po sekundzie dołączyła się do niej Kacper. Odwróciłam się do nich i zobaczyłam piłkę lecącą z całą prędkością w moją stronę. Wystraszyłam się w szczególności na mój stan zdrowia. Sparaliżowana strachem nie wiedziałam co robić. 
Zobaczyłam przed sobą Janka który odebrał "pocisk". 
-Dzi..dzięki.
-Uważaj następnym razem bardziej. - powiedział i poszedł grać dalej. Ja dokończyłam linię i usiadłam na parapecie. Reszta tej lekcji zleciała dość szybko. Nim spostrzegłam, stałam już przed szatnią chłopaków czekając na Janka, żeby z nim porozmawiać. Chłopak chwilę później wyszedł.
-Janek.- zignorował mnie. Złapałam co za rękę w celu zatrzymaniu go.
-Hej.-zaczęłam dość niepewnie.
-Hej.- powiedział dość oschle. Ukuło mnie to trochę w serce.
-Janek musimy porozmawiać. Dobrze o tym wiesz.
-Może i musimy ale nie tutaj. Przyjdź po szkole do mnie. - powiedział i odszedł.
Jak na razie cieszę się, że zgodził się ze mną pogadać. Oby wszystko poszło dobrze.
***
Reszta lekcji zleciała szybko. Wyszłam z budynku i czekałam na Natalię. Nagle podeszła do mnie Ania.
-Hej myszko.- powiedziała.
-Hej. Przepraszam, że nie zawsze odbierałam od Ciebie telefonów, ale nie lubię jak ludzie się nade mną użalają. 
-Nie no rozumiem. 
-A jak tam u Ciebie?-zapytałam.
-No jak słyszysz nie najlepiej. Dość długo kaszlę, czuje się osłabiona a ostatnio jeszcze mam chrypę. 
-To może przeziębienie, czy coś w tym stylu. Idź do lekarza.
-No właśnie mam dzisiaj wizytę na 13.
-A wiesz, że jest już 12.40?
-Jezu faktycznie. Ja muszę lecieć. Zgadamy się buźka.-  pożegnałyśmy się. Siedziałam sama czekając na Natalię. 
-Jestem!-krzyknęła podchodząc do mnie. 
-No nareszcie. Ile można czekać?
-Na mnie? Całą wieczność.
-Właśnie widzę. - zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę przystanku. Po drodze jeszcze rozmawiałyśmy. Zresztą na przystanku też. W końcu podjechał autobus dziewczyny. Pożegnałyśmy się. Ruszyłam w stronę domu. Coraz bardziej denerwuję się rozmową z Jankiem. 
***
Stałam już pod jego drzwiami z 10 minut. Bałam się tego co może się tam wydarzyć. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Po chwili otworzył mi Jasiek. Nic nie powiedział, tylko machnął ręką w celu zaproszenia mnie do środka. 
-Napijesz się czegoś?- zapytał gdy zdejmowałam buty. 
-Wody.-chłopak podszedł do półki z której wyjął szklankę. Gdy nalewał wodę zaczęłam powoli naszą rozmowę.
-Janek. To nie miało tak wyglądać.
-Ale co?Powiedziałaś, że o mnie już zapomniałaś. Że mnie już nie kochasz. Teraz nagle sobie przypomniałaś, że istnieje? Jesteś jak damska wersja mojego ojca.-powiedział dość oschle. To był jak perfekcyjnie wymierzony policzek w twarz. Mimo tego nie poddawałam się.
-Jasne, że nie, to znaczy..-przerwałam. Sama nie wiedziałam dokładnie co chcę powiedzieć.-Dzwoniłam przecież. 
-Tak, dzwoniłaś. Ale tamten moment to nie był najlepszy na rozmowę. Dobrze o tym wiesz.
-A teraz?-zapytałam z nadzieją.
-Sam nie wiem. Po tym wszystkim. Po tych wypowiedzianych słowach. Mam co do tego mieszane uczucia.
-Ale to wszystko wyglądało wtedy zupełnie inaczej. 
-A niby jak to wyglądało?
-Byłam na wózku. Nie radziłam sobie z tym, a co dopiero Ty? Nie chciałam Cię tym wszystkim obciążać. 
-Ale to nie byłby dla mnie problem. Pomagał bym Ci.
-Ale pomyśl jaki to wstyd przed znajomymi mieć dziewczynę na wózku. 
-Ale mnie nie obchodzą inni tylko Ty.-poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. 
-Myślałam..- nie dał mi nawet dokończyć.
-To źle myślałaś. - zapadła między nami niezręczna cisza.
-Wiesz kto Ci to zrobił?
-Tak, policja już go szuka. 

Perspektywa Jasia:
Dobrze, że kierowca nie pozostanie bez winy. Patrzałem się na dziewczynie której spływają łzy. Nie lubiłem gdy ktoś płakał. Dla jednych to była oznaka słabości, a dla drugich cecha zbyt emocjonalnych osób. Moim zdaniem to nie było ani to ani to. Płacz to naturalna reakcja na różne zdarzenia. Niektórzy płaczą ponieważ nie umieją inaczej wyrazić tego co chcą powiedzieć.
-Janek. Bo, ja kłamałam.-powiedziała nagle wyrywając mnie z moich rozmyślań.
-W związku z czym?
-Bo..- Zadzwonił w tym momencie dzwonek do drzwi i nie miała jak dokończyć.
-Poczekaj chwilę. Pójdę otworzyć.-przytaknęła. 
Podszedłem do drzwi. Przekręciłem górny zamek i otworzyłem je. Przed domem stało większość  gości których zaprosiłem na imprezę. Między innymi: Kacper, Klaudia, Kinga, Mateusz, Anka, Natalia, Adam i kilku innych znajomych. 
Odsunąłem się od wejścia zając im znać, że mają wejść. W progu już Natalia zauważyła Sassy.
-O hej, Sassy.-powiedziała wesoło. Podeszła do niej i ją przytuliła. Zaraz za nią Ania zrobiła to samo.
-Hej. To ja już się będę zbierać. A to prezent dla Ciebie. - podeszła do mnie podając mi torebkę z poduszką.
-Nie zostaniesz?-zapytał Mateusz.
-Nie będę się narzucać.- powiedziała dość cicho.
-Żartujesz sobie? Zostajesz bez gadania.-nalegał.
***
Gramy w butelkę od jakiejś godziny i nadal nam się to nie nudzi. Wcześniej rzecz jasna graliśmy w inne rzeczy, tańczyliśmy. Niektórzy się napili a inni nieźle się narąbali.
Butelka wypadła na Sassy.
-Pytanie czy wyzwanie?-zapytał Konrad. Kolega z podstawówki.
-Wyzwanie.-powiedziała dopijając resztę swojego drinka.
-To.-przerwał i się zastanawiał.-Idź do osobnego pokoju z Radziem. Na jakieś 10 minut. - powiedział i spojrzał się wymownie na Radka. Konrad, kiedy Radek wstawał szepnął mu dwa kluczowe słowa, do całego wyzwania.-Zabawcie się.- na to ona się tylko zaśmiał i pokazał mu kciuka w górę. Chyba był za, tym pomysłem. 
Minęło dopiero 5 minut od kiedy "para" poszła do innego pokoju. Nagle usłyszałem krzyk Sassy:
-Pojebało Cię do reszty?
-Zaraz przyjdę. Idę sprawdzić o co chodzi. - powiedziałem do reszty grupy na co ona tylko przytaknęła i wróciła do gry. Kierowałem się do pokoju z którego nadal krzyki. Wparowałem do pokoju i zobaczyłem śmiejącego się (kompletnie pijanego) Radka siedzącego na łóżku i Sassy która zakrywała oczy. Była morka, jakby ją ktoś czymś oblał. 
-Co się dzieje?-zapytałem dość skołowany całą tą sytuacją.
-Kurwa. Ten kretyn oblał mnie drinkiem jak odmówiłam obciągnięcia mu. Teraz nic nie widzę bo mam wódkę w oczach.-spojrzałem z pogardą na Radka, a temu zszedł momentalnie uśmiech z twarzy.
-Chodź. Zaprowadzę Cię do łazienki. - złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z pokoju. 

Perspektywa Sassy:
Nie miałam pojęcia gdzie idę. Znaczy domyślałam się, że to była łazienka, ale nie lubiłam nie widzieć co się dzieje wokół mnie. 
Kiedy poczułam zimną, porcelanową umywalkę wiedziałam, że jestem na miejscu. 
-Dziękuję.- powiedziałam zanim zaczęłam przemywać twarz. Odkręciłam zimną wodę, nabrałam na ręce i "chlusnęłam" sobie w twarz.
-Sassy?-powiedział po chwili ciszy Janek.
-Hmm?-tylko na tyle mnie było stać ponieważ jeszcze się opłukiwałam.
-Co chciałaś mi powiedzieć w kuchni?
-Ale co?- powiedziałam zakręcając zawór z wodą i zaczęłam szukać ręcznika. Podał mi go Janek. 
-Jak powiedziałaś, że kłamałaś.-wytarłam się i spojrzałam mu prosto w oczy z których wyczytałam ciekawość.
-Pamiętasz jak Ci powiedziałam, że Cię nie kocham, i że zapomniałam?
-Niestety tak. - teraz widzę smutek. Opuścił wzrok na ziemię.
-Wtedy kłamałam. - spojrzał na mnie z iskierką nadziei.-Powiedziałam to, żebyś się mną nie przejmował. Żebyś zaczął życie od nowa. Z kimś innym. Żebyś zakochał się na nowo.- w tym momencie nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło a każda kolejna łza wyłaniała się z moich oczu.
-Nie płacz. Proszę. Tylko coś ci nie wyszedł ten plan. - podszedł do mnie i wytarł moje mokre policzki. 
-Dlaczego?
-Bo ja nadal Cię kocham. - nie zdążyłam nic powiedzieć. Wpił się w moje usta. Cholernie za nim tęskniłam. 
-Ja Ciebie też.- przytuliłam się do niego a z moich oczu poleciała łza szczęścia.Oderwałam się od niego i spojrzałam prosto w oczy.
-Chcesz to nadal?-zapytałam wyjmując z kieszeni wisiorek. Ten sam który mi rzucił w szpitalu. Schowałam go i miałam nadzieje, że jeszcze kiedyś się przyda.
-Chcę.- odebrał ode mnie "prezent" i założył go. 
-Dajmy sobie jeszcze jedną szansę. - powiedział. Przytaknęłam na to. W momencie gdy się do niego przytuliłam usłyszałam dwanaście uderzeń zegara wskazująca na północ. Janek podniósł moją brodę do góry i ponownie pocałował. To są najlepsze urodziny jakie dotąd miałam. Pomyślałam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam. 
Jak tam rozdział podoba Ci się?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ask:KLIK
Grupa:KLIK

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 27.

"-Nie sądziłem, że jesteś tak samo fałszywa jak mój ojciec. Nie chce Cię znać. - pękłam. Każda kolejna łza spływała mi po policzkach, a ja nie umiałam tego pohamować. - A i jeszcze jedno. Weź to sobie. - mówiąc to zdjął wisiorek i rzucił go w moją stronę. To był ten sam który dał mi już na samym początku naszej znajomości. Połówka serduszka na którym był napis:"MÓJ GŁ.." Ja miałam drugą część której ani razu nie zdjęłam. 
Skierowałam swój wzrok na wychodzącego Janka. Nie zdążyłam nic powiedzieć a drzwi już się zatrzasnęły. 
W jednej sekundzie straciłam cały mój świat. "

Tysiące myśli na sekundę. Tysiąc pytań, a na nie tylko 999 odpowiedzi. A gdzie ta najważniejsza odpowiedź, nie ma jej. Nie ma jej w moim życiu. Tą odpowiedzią był Jasiek. 
Idiotka. Tylko tak mogłam się w tym momencie nazwać. 
Wpatrywałam się w ścianę. Łzy już nie leciały. Nie miałam czym płakać. 
Biała ściana. Szukałam w niej czegoś, ale sama nie wiedziałam czego. Czułam się jak w dniu wypadku. Patrzałam na ścianę a potem dowiedziałam się, że straciłam ważną część mnie, rodziców. W tym przypadku było nie inaczej. Teraz sobie dopiero uświadomiłam ile straciłam. Kretynka. 
-Mamy dla pani dobrą wiadomość. - usłyszałam szorstki głos lekarza. - Jest szansa, że pani zacznie chodzić.- i po co mi to wiedzieć? Teraz. Rehabilitacje, leczenia. Ale po co mi to? Nie mam dla kogo zacząć chodzić. 

*Dwa miesiące później*

Wróciłam do domu. Weszłam do swojego pokoju i czułam się jak w pierwszym dniu gdy tu weszłam. Czułam się obco. Owszem weszłam. Odzyskałam władzę w nogach. Zrobiłam to dla tych rodziców którzy czuwają nade mną i dla tych którzy są teraz przy mnie. Na każde zajęcia przychodziła Natalia która mi pomagała w ciężkich chwilach. Czasem się na mnie denerwowała, że za szybko się poddaję. Ale udało się. Jestem w domu. Stoję w moim pokoju. To się liczy najbardziej, że stoję. A nie siedzę na wózku. Co do Janka. Nie odbierał ode mnie gdy do niego dzwoniłam. Nie chciałam tracić z nim kontaktu. Chciałam zacząć od nowa. Nie widziałam się z nim ani razu po naszej zakończonej znajomości. 
-I jak w domu? - zapytała Natalia która stanęła w drzwiach. 
-Genialnie. W szpitalu tylko biel i biel. Tutaj przynajmniej są kolory. - zaśmiałam się. Zmiana kolorów robi dobrze. Zresztą jak Natalce. Przefarbowała się na blond, ale do twarzy jej. Też bym chciała coś zmienić, ale to tylko moje wymysły. Pewnie by mi się znudziło po tygodniu i bym marudziła.
-Napijesz się czegoś?-zaproponowałam.
-Ja pójdę. Lekarz powiedział, że masz się nie przemęczać.
-Ha,ha. Po schodach z góry na dół, i z dołu do góry. Na pewno się przemęczę. - zaśmiałam się. Tak czy siak to Natalia poszła po coś do picia. Ja za ten czas podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Czysta ciekawość kazała mi zajrzeć do okna Janka, jednak jego tam nie było. Oparłam głowę o szybę i nadal wpatrywałam się w okno chłopaka. 
-Pytał o Ciebie.-zarzuciła Natalia wchodząc do pokoju ze szklankami w których znajdował się sok pomarańczowy. Podała mi jedną ze szklanek i usiadła na łóżku na przeciwko mnie. 
-Pytał, czy chodzisz. Kiedy mu powiedziałam, że chodzisz na rehabilitację, ale brakuje Ci takiego wiesz, kopa, i zaproponowałam mu żeby przyszedł i byście sobie wszystko wyjaśnili od razu zaprzeczył. Powiedział, że nie chce. - tak myślałam. 
-Ha, śmieszne. Patrz wyszłaś ze szpitala dwa dni przed swoimi urodzinami. Nie uważasz, że to przeznaczenie?
-To rodzice nade mną czuwają. - wskazałam palcem w sufit. Chodziło mi o niebo w tym momencie. Gawędziłyśmy jeszcze trochę, aż zrobiła się 21.30 i Natalia musiała zbierać się do domu. 
-Idziesz jutro na urodziny Janka?-zapytała już przy wyjściu z domu.
-Nie wiem. Jeżeli nie chce mnie widzieć to raczej nie. W szkole dam mu tylko prezent i przeproszę. 
-Oki. To do jutra. Wpadnę do Ciebie rano. 7.30?
-Okej. To papa.- pożegnałam się z Natką i zamknęłam za nią drzwi. Skierowałam się do kuchni gdzie mama szykowała kolację. Trochę późno, ale u nas to normalne, że o tej godzinie jemy.
-Pomóc Ci? - zapytałam ochoczo. 
-Nie trzeba. Już kończę. - posłała mi promienny uśmiech. Ja i tak postawiłam na swoim i chciałam w jakikolwiek sposób pomóc więc wzięłam talerze, sztućce i szklanki. Doniosłam wszystko na stół i rozłożyłam. Przyszedł Konrad i usiadł na "swoim" miejscu, a ja obok niego. Zaraz potem dołączyła do nas Beata z talerzem kanapek. Skrzywiłam się na widok pomidora. 
-Możesz ściągnąć. - powiedziała Beata.
-Skąd wiesz?
-Jestem twoją mamą w końcu. - zaśmiała się. Nałożyłam sobie 4 kanapki, a pomidora od razu zdjęłam i poszłam wrzucić je  do śmieci. Wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam jeść. 
-Mamo a co z WF-em?
-Masz zwolnienie, załatwione u dyrektora, dopóki żebra Ci się dobrze nie zrosną. 
-Okej. - z tego całego wypadku zostały mi złamane żebra, znaczy zrastają się ale u mnie to idzie powoli i muszę uważać. Wielka blizna na prawym przedramieniu i trauma. 
Zjadłam i zaniosłam swój talerz do zmywarki. Podziękowałam za pyszną kolację i poszłam do pokoju. Weszłam, zabrałam pidżamę która leżała pod poduszką i poszłam do łazienki. Ubrania położyłam na półce koło umywalki, brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie a pidżamę na półeczce obok prysznica. Odkręciłam zawór a na moje plecy spłynęła lodowata woda. Szybkim ruchem przekręciłam kurek i po chwili leciała ciepła woda. Głowę umyłam szamponem o zapachu mango a ciało truskawkowym. Spłukałam pianę z siebie i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się miękkim ręcznikiem a na włosy założyłam turban. Wytarłam się i ubrałam w czystą pidżamę. Włosy już mniej mokre rozczesałam. Wyszłam z łazienki zabierając resztę czystych ubrań. Odłożyłam je na krzesło a sama położyłam się  na łóżku przykrywając się kołdrą. Szybko zasnęłam.
***
Nie no po prostu świetnie. Pierwszy dzień idę do szkoły po wypadku a już zaspałam. Szybko zwlekłam się z łóżka podeszłam do szafy i założyłam pierwsze lepsze ciuchy. Muszę tu zrobić porządki i iść na zakupy, ale to nie teraz. Wbiegłam do łazienki. W ekspresowym tempie ubrałam się, umyłam, uczesałam i pomalowałam. Wyszłam po torbę. Chwilę potem byłam już w drodze. Na dworze padał deszcz więc rozłożyłam parasol, który pod wpływem silnego wiatru wygiął się w drugą stronę, a niektóre druty się połamały. Był doniczego. Wyrzuciłam go do pierwszego lepszego kosza, a do szkoły biegłam jak najszybciej się dało, ale i tak wchodząc do szkoły byłam cała przemoczona. Poszłam do łazienki ogarnąć się w miarę możliwości. za 5 minut kończy mi się historia więc stwierdziłam, że poczekam na Natalię, może ma jakieś zapasowe ciuchy jak zawsze. 
Dzwonek.
Napisałam do Natalii żeby przyszła do łazienki. Po chwili słyszałam głos dziewczyny pytającej się czy tu jestem. 
-Hej. - powiedziałam wychodząc z łazienki. Na mój widok dziewczyna się roześmiała. W sumie co tu się dziwić. 
-Hej, nie mam ciuchów, ale mam kosmetyki.
-Chociaż tyle. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-No chyba nic.- pokazałam jej język. Wzięłam potrzebne kosmetyki od przyjaciółki, zmyłam rozmazany makijaż i nałożyłam nowy. Oddałam malowidła Natce. przejrzałam się w lustrze. Twarz wyglądała okej, co nie zmieniało faktu, że mam mokre ubrania. Na to już niestety nic nie poradzę. Zadzwonił dzwonek, a ja teraz miałam matematykę.  Weszłam do klasy i od razu zobaczyłam, że moje miejsce obok Janka jest zajęte przez dziewczynę z wymiany szkolnej. Nie wiem jak miała na imię, ale opowiadała mi o niej Nati. Usiadłam w ostatniej ławce pod ścianą. 
-Sassy?- powiedziała Pani, na co ja podniosłam rękę, na znak, że jestem. 
-O jak miło. Chodź tu.- wstałam z krzesła i z końca klasy pokierowałam się do nauczycielki. Stanęłam przy biurku i patrzałam na nauczycielkę która szukała czegoś w papierach. 
-Proszę. Do końca lekcji ma być zrobiony.- świetne. Ta kobieta jest okropna. Każdy nauczyciel został poinformowany o moim wypadku a ta od razu każe mi napisać test z materiału którego nie opanowałam do końca. 
-Ale proszę Pani. Mnie nie było tyle czasu.
-Mogłaś przepisywać lekcje.
-Miałam rehabilitację i nie miałam kiedy. Możemy to przełożyć?
-Nie.- powiedziała oschle. Nie spojrzała na mnie ani razu od rozpoczęcia naszej rozmowy.
-To ja nie będę marnować sprawdzianu. Niech Pani wstawi mi jedynkę. Proszę. - oddałam kobiecie kawałek papieru. Ta spojrzała na mnie jak na idiotkę, a ja skierowałam się do swojej ławki. Usiadłam na miejscu i otworzyłam na wyznaczonej stronie, którą zapisała na tablicy. W sumie przez całą godzinę siedziałam bezczynnie, bo nie miał mi kto wytłumaczyć tematu który teraz przerabiamy. Zobaczyłam, że Pani wstała z miejsca i zaczęła oglądać zeszyty każdej osoby z klasy. 
-Czemu nie ma tu ani jednego zadania? Jedynka!- powiedziała. Nie dała się nawet wytłumaczyć Adamowi. Kobieta powoli zbliżała się na mnie, w czasie gdy ja po raz kolejny przewertowałam kartki podręcznika w celu jakiegokolwiek zrozumienia tego tematu. Niestety wszystko na marne. 
-Sassy pokaż zeszyt. - kobieta zabrała mi zeszyt z ławki. - Jedynka. - genialnie. Dwie jedynki na jednej lekcji. Genialny początek dnia. Nie chciało mi się z nią kłócić więc dałam jej ten zeszyt i wpisała mi dwie oceny niedostateczne. Chciałam żeby już był dzwonek. Miałam wrażenie, że Bóg mnie wysłuchał i usłyszałam upragniony dźwięk. Wyszłam z klasy jako jedna z ostatnich. Poszłam pogadać z Jankiem. 
-Hej, możemy pogadać? - zapytałam chłopaka który stał w tłumie dziewczyn. 
-Nie mamy o czym. Wszystko mi powiedziałaś w szpitalu. 
-Ale Janek..- przerwał mi.
-Co ale? Powiedziałem, nie mamy o czym gadać. Zejdź mi z oczu. - zrobiłam tak jak "prosił". 
*** 
Reszta lekcji zleciała bez większych problemów. Poszłam odprowadzić Natalę na autobus. 
-Ej, nie masz wrażenia, że cały czas za nami łazi?- zapytała mnie dyskretnie Natalia, gdy po raz kolejny zobaczyła Alana.
-Nie, chyba nie. Nie wiem, może do domu idzie? 
-Może. - wtedy podjechał autobus przyjaciółki. Pożegnałam się z nią. Ona wsiadła do pojazdu a ja ruszyłam do domu. Nie śpieszyłam się do domu, rozpogodziło się więc tym bardziej nie miałam potrzeby, aby szybko znaleźć się w swoim pokoju. 
Jedyne co mnie zaniepokoiło gdy już znajdowałam się obok domu to fakt, że Alan cały czas znajdował się w pobliżu. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nerwowo szukałam kluczy, których nigdzie nie było. Świetnie chyba je zgubiłam. Przyśpieszyłam kroku w kierunku domu Jaśka. Może mnie wpuści. Miejmy nadzieje. 
Weszłam na Jego posesje i podeszłam do drzwi. Zapukałam a po chwili w drzwiach stanął chłopak. 
-Proszę Cię wpuść mnie. 
-Nie. W ogóle po co tu przylazłaś?
-Janek. Proszę. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię.- nawet nie odpowiedział tylko zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Zajebiście. Wyszłam z posesji chłopaka. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale nie widziałam już Alana. Nie mam kluczy więc napisałam do Konrada kiedy będzie ale nie odpisał. Stwierdziłam, że nie mam nic do roboty więc poszłam do parku. Było mokro więc nie było w nim ludzi. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Wyjęłam swoje słuchawki i podłączyłam do telefonu. Puściłam pierwszą lepszą playlistę. 
***
Siedzę tu jakieś pół godziny a Konrad nadal się nie odezwał. Ni stąd ni zowąd poczułam ogromny ból w głowie, a po chwili ktoś stanowczym ruchem złapał za moje gardło. Nie widziałam napastnika, aż pociągnął mnie w stronę opuszczonego budynku. Napastnikiem okazał się nie kto inny jak Alan. 
-Czego chcesz?- powiedziałam zdecydowanie, ale czułam, że mój głos się łamie.
-Nie wiem jak ty to robisz, że nadal żyjesz. Wtedy tylko blizna ci została, a teraz? Blizna i złamane żebra. - mówiąc to uderzył miejsce które było opatrzone bandażem w celu zabezpieczenia żeber. Poczułam łamiące się kości. Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Błagałam go, żeby dał mi spokój, ale ten śmiał się tylko. Boje się co tym razem wymyślił.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej.
Rozdział się podoba? Zostaw komentarz. To motywuje :)
Zapraszam na aska KLIK 
Zapraszam również na grupę, gdzie będziecie informowani o rozdziałach  KLIK