Strony

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 28.

"-Czego chcesz?- powiedziałam zdecydowanie, ale czułam, że mój głos się łamie.
-Nie wiem jak ty to robisz, że nadal żyjesz. Wtedy tylko blizna ci została, a teraz? Blizna i złamane żebra. - mówiąc to uderzył miejsce które było opatrzone bandażem w celu zabezpieczenia żeber. Poczułam łamiące się kości. Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Błagałam go, żeby dał mi spokój, ale ten śmiał się tylko. Boje się co tym razem wymyślił."

Obudził mnie przeraźliwy dźwięk mojego budzika, który mi uświadomił, że to był tylko sen. Najgorszy sen jaki mógł tylko być. Jest godzina 7 rano. Za pół godziny przychodzi Natalia, wiec chcąc nie chcąc muszę wstać. 
Powoli zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Patrzałam na ubrania i nic mi się nie podobało. W końcu wybrałam Czarne rurki i czarną bluzkę na ramiączkach a do tego cieniutki także czarny sweterek. Zabrałam ubrania i weszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam i pomalowałam. Włosy rozczesałam i spięłam w luźnego kucyka. Wyszłam z pomieszczenia. Poskładałam pościel a pidżamę schowałam pod poduszkę. Spojrzałam na telefon. 7.27. Zostały mi 3 minuty na zjedzenie zanim przyjdzie przyjaciółka. Zeszłam szybko na dół. Spojrzałam do lodówki w której nic specjalnego nie znalazłam. Zamknęłam i zobaczyłam, że na talerzu leżą różne owoce. Wzięłam je, obrałam i wrzuciłam do miksera. Włączyłam i po chwili miałam już gotowe śniadanie. Przelałam napój do szklanki i poszłam z nią do salonu. Tyle co odstawiłam szklankę to do drzwi ktoś zapukał. W sumie nikt inny jak Natalia. Podeszłam do drzwi. Na wszelki wypadek spojrzałam w wizjer. Nie pomyliłam się. Blondynka stała przed drzwiami uśmiechnięta od ucha do ucha. 
-Hej.-powiedziałam otwierając drzwi dziewczynie.
-Hej.-odpowiedziała mi wchodząc do domu. 
-Chcesz koktajl? 
-Nie dzięki. 
Wskazałam ręką salon do którego miała się udać. Zaraz potem dołączyłam do dziewczyny która właśnie upijała mój koktajl. 
-Nie dzięki. Nie chce.- próbowałam naśladować jej głos, ale bezskutecznie.-To ja sobie przyniosę jeszcze szklankę. Chcesz?
-A możesz dać. - zachichotała.
Zabrałam moją (jej) szklankę i poszłam do kuchni. Wyjęłam czystą szklankę i nalałam nam koktajlu. Zabrałam nasze napoje i zaniosłam do salonu.Postawiłam na stole a sama rozsiadłam się wygodnie na kanapie. 
-Jak tam żebra?
-Jest coraz lepiej, ale muszę uważać. Na WF zresztą nie ćwiczę bo mam zwolnienie.
-To mi telefonu popilnujesz jak będę ćwiczyć. 
-Haha, okej. - wypiłyśmy i zaczęłyśmy się zbierać w stronę szkoły. 
-Masz wszystko?- zapytała Natalia.
-Tak. Możemy iść. - dziewczyna wyszła a ja tuż za nią. Zamknęłam drzwi, a klucz wrzuciłam do plecaka. Szłyśmy powoli, nie śpiesząc się na pierwszą lekcję. Znaczy nasz nauczyciel zawsze się spóźnia więc nie było powodu do pośpiechu. 
-Ej a co właściwie z Sandrą?
-Pamiętasz jeszcze przed wypadkiem jak się z nią "pokłóciłaś"?- zrobiła cudzysłów z palców. Ja tylko przytaknęłam. - Od tamtej pory wszyscy zrozumieli, że mogą się jej postawić. Teraz siedzi cicho, ale kto wie co jej może do tej głowy wpaść. 
-Miejmy nadzieje, że nic. A co z..- przerwałam, żeby nabrać więcej powietrza do ust.- Z Jankiem. Ma kogoś?
-Z tego co ja wiem, to nie, ale kręci się koło niego jakaś dziewczyna. - przytaknęłam. 
Weszłyśmy do budynku szkoły i skierowałyśmy się do przebieralni. Natalia weszła się przebrać. Ja tylko zostawiłam plecak, zabrałam od dziewczyny telefon i wyszłam kierując się na salę gimnastyczną. Zajęłam moje stałe miejsce gdy nie ćwiczyłam. Czyli na parapecie. Zadzwonił dzwonek a ostatnie osoby wbiegały na salę. Po sprawdzeniu obecności nauczyciel zarządził, że dzisiejsze lekcje będzie prowadziła Sandra. Najpierw rozgrzewka. Kilka ćwiczeń na ręce, kilka na nogi. Dziewczyna wymyśliła, że zagrają w piłkę nożną. W czasie wybierania drużyn ja poszłam po kredę do woźnej. Sandra wymyśliła, że muszą być wyraźne linie do gry. Kazała mi je narysować. Wróciłam a mecz się zaczął.
-Sandra weź zrób przerwę ja to narysuje.
-Nie. Rysuj teraz.- jejku co to za dziewczyna. Będę się plątać między graczami. 
Już prawie wszystkie linie są, ale została mi jedna ostania przy bramce. Z tego co mi się wydawało, była to bramka przeciwników Natalii, która była w drużynie z Kacprem, Jankiem chyba Adamem, a reszty nie znam. Trochę chodzę do tej szkoły a nadal nie znam wszystkich imion. Zaczęłam rysować linię gdy usłyszałam, że Natalia coś do mnie krzyczy. Po sekundzie dołączyła się do niej Kacper. Odwróciłam się do nich i zobaczyłam piłkę lecącą z całą prędkością w moją stronę. Wystraszyłam się w szczególności na mój stan zdrowia. Sparaliżowana strachem nie wiedziałam co robić. 
Zobaczyłam przed sobą Janka który odebrał "pocisk". 
-Dzi..dzięki.
-Uważaj następnym razem bardziej. - powiedział i poszedł grać dalej. Ja dokończyłam linię i usiadłam na parapecie. Reszta tej lekcji zleciała dość szybko. Nim spostrzegłam, stałam już przed szatnią chłopaków czekając na Janka, żeby z nim porozmawiać. Chłopak chwilę później wyszedł.
-Janek.- zignorował mnie. Złapałam co za rękę w celu zatrzymaniu go.
-Hej.-zaczęłam dość niepewnie.
-Hej.- powiedział dość oschle. Ukuło mnie to trochę w serce.
-Janek musimy porozmawiać. Dobrze o tym wiesz.
-Może i musimy ale nie tutaj. Przyjdź po szkole do mnie. - powiedział i odszedł.
Jak na razie cieszę się, że zgodził się ze mną pogadać. Oby wszystko poszło dobrze.
***
Reszta lekcji zleciała szybko. Wyszłam z budynku i czekałam na Natalię. Nagle podeszła do mnie Ania.
-Hej myszko.- powiedziała.
-Hej. Przepraszam, że nie zawsze odbierałam od Ciebie telefonów, ale nie lubię jak ludzie się nade mną użalają. 
-Nie no rozumiem. 
-A jak tam u Ciebie?-zapytałam.
-No jak słyszysz nie najlepiej. Dość długo kaszlę, czuje się osłabiona a ostatnio jeszcze mam chrypę. 
-To może przeziębienie, czy coś w tym stylu. Idź do lekarza.
-No właśnie mam dzisiaj wizytę na 13.
-A wiesz, że jest już 12.40?
-Jezu faktycznie. Ja muszę lecieć. Zgadamy się buźka.-  pożegnałyśmy się. Siedziałam sama czekając na Natalię. 
-Jestem!-krzyknęła podchodząc do mnie. 
-No nareszcie. Ile można czekać?
-Na mnie? Całą wieczność.
-Właśnie widzę. - zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę przystanku. Po drodze jeszcze rozmawiałyśmy. Zresztą na przystanku też. W końcu podjechał autobus dziewczyny. Pożegnałyśmy się. Ruszyłam w stronę domu. Coraz bardziej denerwuję się rozmową z Jankiem. 
***
Stałam już pod jego drzwiami z 10 minut. Bałam się tego co może się tam wydarzyć. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam. Po chwili otworzył mi Jasiek. Nic nie powiedział, tylko machnął ręką w celu zaproszenia mnie do środka. 
-Napijesz się czegoś?- zapytał gdy zdejmowałam buty. 
-Wody.-chłopak podszedł do półki z której wyjął szklankę. Gdy nalewał wodę zaczęłam powoli naszą rozmowę.
-Janek. To nie miało tak wyglądać.
-Ale co?Powiedziałaś, że o mnie już zapomniałaś. Że mnie już nie kochasz. Teraz nagle sobie przypomniałaś, że istnieje? Jesteś jak damska wersja mojego ojca.-powiedział dość oschle. To był jak perfekcyjnie wymierzony policzek w twarz. Mimo tego nie poddawałam się.
-Jasne, że nie, to znaczy..-przerwałam. Sama nie wiedziałam dokładnie co chcę powiedzieć.-Dzwoniłam przecież. 
-Tak, dzwoniłaś. Ale tamten moment to nie był najlepszy na rozmowę. Dobrze o tym wiesz.
-A teraz?-zapytałam z nadzieją.
-Sam nie wiem. Po tym wszystkim. Po tych wypowiedzianych słowach. Mam co do tego mieszane uczucia.
-Ale to wszystko wyglądało wtedy zupełnie inaczej. 
-A niby jak to wyglądało?
-Byłam na wózku. Nie radziłam sobie z tym, a co dopiero Ty? Nie chciałam Cię tym wszystkim obciążać. 
-Ale to nie byłby dla mnie problem. Pomagał bym Ci.
-Ale pomyśl jaki to wstyd przed znajomymi mieć dziewczynę na wózku. 
-Ale mnie nie obchodzą inni tylko Ty.-poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. 
-Myślałam..- nie dał mi nawet dokończyć.
-To źle myślałaś. - zapadła między nami niezręczna cisza.
-Wiesz kto Ci to zrobił?
-Tak, policja już go szuka. 

Perspektywa Jasia:
Dobrze, że kierowca nie pozostanie bez winy. Patrzałem się na dziewczynie której spływają łzy. Nie lubiłem gdy ktoś płakał. Dla jednych to była oznaka słabości, a dla drugich cecha zbyt emocjonalnych osób. Moim zdaniem to nie było ani to ani to. Płacz to naturalna reakcja na różne zdarzenia. Niektórzy płaczą ponieważ nie umieją inaczej wyrazić tego co chcą powiedzieć.
-Janek. Bo, ja kłamałam.-powiedziała nagle wyrywając mnie z moich rozmyślań.
-W związku z czym?
-Bo..- Zadzwonił w tym momencie dzwonek do drzwi i nie miała jak dokończyć.
-Poczekaj chwilę. Pójdę otworzyć.-przytaknęła. 
Podszedłem do drzwi. Przekręciłem górny zamek i otworzyłem je. Przed domem stało większość  gości których zaprosiłem na imprezę. Między innymi: Kacper, Klaudia, Kinga, Mateusz, Anka, Natalia, Adam i kilku innych znajomych. 
Odsunąłem się od wejścia zając im znać, że mają wejść. W progu już Natalia zauważyła Sassy.
-O hej, Sassy.-powiedziała wesoło. Podeszła do niej i ją przytuliła. Zaraz za nią Ania zrobiła to samo.
-Hej. To ja już się będę zbierać. A to prezent dla Ciebie. - podeszła do mnie podając mi torebkę z poduszką.
-Nie zostaniesz?-zapytał Mateusz.
-Nie będę się narzucać.- powiedziała dość cicho.
-Żartujesz sobie? Zostajesz bez gadania.-nalegał.
***
Gramy w butelkę od jakiejś godziny i nadal nam się to nie nudzi. Wcześniej rzecz jasna graliśmy w inne rzeczy, tańczyliśmy. Niektórzy się napili a inni nieźle się narąbali.
Butelka wypadła na Sassy.
-Pytanie czy wyzwanie?-zapytał Konrad. Kolega z podstawówki.
-Wyzwanie.-powiedziała dopijając resztę swojego drinka.
-To.-przerwał i się zastanawiał.-Idź do osobnego pokoju z Radziem. Na jakieś 10 minut. - powiedział i spojrzał się wymownie na Radka. Konrad, kiedy Radek wstawał szepnął mu dwa kluczowe słowa, do całego wyzwania.-Zabawcie się.- na to ona się tylko zaśmiał i pokazał mu kciuka w górę. Chyba był za, tym pomysłem. 
Minęło dopiero 5 minut od kiedy "para" poszła do innego pokoju. Nagle usłyszałem krzyk Sassy:
-Pojebało Cię do reszty?
-Zaraz przyjdę. Idę sprawdzić o co chodzi. - powiedziałem do reszty grupy na co ona tylko przytaknęła i wróciła do gry. Kierowałem się do pokoju z którego nadal krzyki. Wparowałem do pokoju i zobaczyłem śmiejącego się (kompletnie pijanego) Radka siedzącego na łóżku i Sassy która zakrywała oczy. Była morka, jakby ją ktoś czymś oblał. 
-Co się dzieje?-zapytałem dość skołowany całą tą sytuacją.
-Kurwa. Ten kretyn oblał mnie drinkiem jak odmówiłam obciągnięcia mu. Teraz nic nie widzę bo mam wódkę w oczach.-spojrzałem z pogardą na Radka, a temu zszedł momentalnie uśmiech z twarzy.
-Chodź. Zaprowadzę Cię do łazienki. - złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z pokoju. 

Perspektywa Sassy:
Nie miałam pojęcia gdzie idę. Znaczy domyślałam się, że to była łazienka, ale nie lubiłam nie widzieć co się dzieje wokół mnie. 
Kiedy poczułam zimną, porcelanową umywalkę wiedziałam, że jestem na miejscu. 
-Dziękuję.- powiedziałam zanim zaczęłam przemywać twarz. Odkręciłam zimną wodę, nabrałam na ręce i "chlusnęłam" sobie w twarz.
-Sassy?-powiedział po chwili ciszy Janek.
-Hmm?-tylko na tyle mnie było stać ponieważ jeszcze się opłukiwałam.
-Co chciałaś mi powiedzieć w kuchni?
-Ale co?- powiedziałam zakręcając zawór z wodą i zaczęłam szukać ręcznika. Podał mi go Janek. 
-Jak powiedziałaś, że kłamałaś.-wytarłam się i spojrzałam mu prosto w oczy z których wyczytałam ciekawość.
-Pamiętasz jak Ci powiedziałam, że Cię nie kocham, i że zapomniałam?
-Niestety tak. - teraz widzę smutek. Opuścił wzrok na ziemię.
-Wtedy kłamałam. - spojrzał na mnie z iskierką nadziei.-Powiedziałam to, żebyś się mną nie przejmował. Żebyś zaczął życie od nowa. Z kimś innym. Żebyś zakochał się na nowo.- w tym momencie nie wytrzymałam. Coś we mnie pękło a każda kolejna łza wyłaniała się z moich oczu.
-Nie płacz. Proszę. Tylko coś ci nie wyszedł ten plan. - podszedł do mnie i wytarł moje mokre policzki. 
-Dlaczego?
-Bo ja nadal Cię kocham. - nie zdążyłam nic powiedzieć. Wpił się w moje usta. Cholernie za nim tęskniłam. 
-Ja Ciebie też.- przytuliłam się do niego a z moich oczu poleciała łza szczęścia.Oderwałam się od niego i spojrzałam prosto w oczy.
-Chcesz to nadal?-zapytałam wyjmując z kieszeni wisiorek. Ten sam który mi rzucił w szpitalu. Schowałam go i miałam nadzieje, że jeszcze kiedyś się przyda.
-Chcę.- odebrał ode mnie "prezent" i założył go. 
-Dajmy sobie jeszcze jedną szansę. - powiedział. Przytaknęłam na to. W momencie gdy się do niego przytuliłam usłyszałam dwanaście uderzeń zegara wskazująca na północ. Janek podniósł moją brodę do góry i ponownie pocałował. To są najlepsze urodziny jakie dotąd miałam. Pomyślałam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam. 
Jak tam rozdział podoba Ci się?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ask:KLIK
Grupa:KLIK

3 komentarze: