Strony

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 23.

"-Idziemy dzisiaj na rolki?-zapytał gdy już miałam wchodzić do domu.
-Czemu nie. 18?-zaproponowałam godzinę.
-18.-powtórzył za mną."

Perspektywa Jasia:
Pożegnałem się z Sassy i poszedłem do siebie do domu.
-Hej mamo!-krzyknąłem gdy tylko przekroczyłem próg domu. Jak zwykle nic. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer mamy. Nic. Położyłem telefon na blacie w kuchni. Podszedłem do lodówki na której zobaczyłem kartkę. 
Jasie, przepraszam ale nie będzie mnie dzisiaj. Mam ważną sprawę do załatwienia. Jakbym nie odbierała, nie martw się o mnie. Mogę nie słyszeć telefonu. 
Obiad masz w lodówce. 
Jak zjesz masz tu listę co musisz dzisiaj zrobić. 
  • Posprzątaj łazienkę
  • Posprzątaj swój pokój
  •  Umyj podłogi w całym domu
  • Przejrzyj swoje ciuchy. Te w których nie chodzisz schowaj do worka i wynieś do piwnicy.
Kocham Cię. Mama.

Dobra zabiorę się za to od razu, żeby się nie spóźnić na rolki. Najpierw łazienka. Zabrałem odpowiednie środki czystości i zabrałem się za sprzątanie. Pytanie jest jedno: którą łazienkę? Może umyje oby dwie. Nie są ogromne więc szybko pójdzie.

Tak jak myślałem 40 minut i skończone. 
Spojrzałem na listę i wykreśliłem pierwszy punkt. 
  • Posprzątaj łazienkę
  • Posprzątaj swój pokój
  • Umyj podłogi w całym domu
  • Przejrzyj swoje ciuchy. Te w których nie chodzisz schowaj do worka i wynieś do piwnicy.
Teraz pokój. Posprzątam i przy okazji przejrzę ubrania.
Najpierw spakowałem ubrania w których nie chodziłem a potem zabrałem się za samo sprzątanie. Nienawidzę tego robić u siebie, bo nie wiem ile bym nie sprzątał zawsze jest tu bałagan. Nie wiem jak to się dzieje. Po 2 godzinach męczarni czas zabrać się za mycie podłóg. Zabrałem worek z ubraniami i poszedłem do piwnicy. Położyłem ubrania w kącie, a zabrałem wiadro i mopa. Nalałem płynu, zalałem ciepłą wodą i zabrałem się za robotę. 

Ta podłoga chyba nigdy nie widziała mopa. Bynajmniej była taka brudna. No ale przecież co tydzień jest myta. Nie wiem o co chodzi. W sumie jest to nieistotne . Wylałem brudną wodę i przepłukałem czystą. Wytarłem i odstawiłem na swoje miejsce w piwnicy. Poszedłem do swojego pokoju się spakować na wtorek. Wrzuciłem zeszyty i podręczniki to plecaka i odłożyłem go na ziemię obok biurka. 

Perspektywa Sassy:
Zjadłam obiad, odrobiłam lekcje i spakowałam się na jutro. Zeszłam na dół w poszukiwaniu Beaty. Jak zwykle, jeżeli już była w domu to siedziała w kuchni. 
-Hej, mam prośbę. Pożyczysz mi rolki?
-Jasne. W garażu w tym niebieskim pudełku. - opowiedziała mi bez zbędnych pytań. Podziękowałam i ruszyłam w stronę garażu. Ubrałam pierwsze lepsze klapki i ruszyłam w poszukiwaniu rolek. Na miejscu, na szczęście znajdowało się tylko jedno niebieskie pudełko. Ściągnęłam je z górnej półki i zabrałam się za przeszukiwanie. Nie zajęło mi dużo czasu odnalezienie ich. Wyjęłam je a pudełko odłożyłam na swoje miejsce. Usiadłam na krzesło i miałam już ubierać rolki gdy spostrzegłam, że przez bramę wjeżdża Janek. Od razu go zawołałam. 
-Hej, ale ja mam rolki dla Ciebie.-wskazał ręką rolki jego mamy.
-Nie chce ich popsuć. Mam od Beaty. A kto wie, może sama sobie kiedyś kupię?-zaśmiałam się.
-Kupie Ci na urodziny. A właśnie kiedy masz?
-28 listopad a ty?
-27 listopad.-zaczął się śmiać a ja po chwili do niego dołączyłam. 
Ubrałam rolki i ruszyliśmy. Oczywiście na początku nie mogłam złapać równowagi więc Janek mnie trzymał za rękę. W sumie to było miłe uczucie. Po raz pierwszy, w sumie po raz drugi nie bałam się dotyku. Wcześniej kojarzył mi się tylko z Alanem. Ten człowiek sprawia, że przy nim zapominam o wszystkich problemach. 

Perspektywa Jasia:
Trzymaliśmy się za ręce pomimo tego, że Sassy już załapała. Co chwilę słyszeliśmy szeptanie dziewczyn które mijaliśmy. Fajna parka z nich. Fajnie wyglądają razem. Pomimo, że ich nie znaliśmy. Na każde to zdanie śmialiśmy się wspólnie. 
-Stój.-"rozkazałem" dziewczynie. Zatrzymała się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Pociągnąłem ją za sobą na trawę. 
-Wzięłaś buty na zmianę?-zaprzeczyła na to pytanie. -Mam pomysł. Ściągnij rolki i schowaj do mojego plecaka.-spojrzała się po raz kolejny pytającym wzrokiem, ale wykonała polecenie.
-Gdzie chcesz iść?
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się. -Załóż plecak i wskakuj.- przybrałem odpowiednią pozę, aby dziewczyna mogła wejść mi na ramiona. Czasem tak nosiłem młodsze kuzynostwo. 
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.-skrzywiła się. 
-Nie marudź tylko wchodź.- po chwili dziewczyna siedziała mi na ramionach i trzymała się moich dłoni, aby nie spadła. 
-Czuję się jak małe dziecko. Jak mnie tak tata nosił, mówił, że jestem jego księżniczką a każda księżniczka ma swojego konika. No i, że to on jest moim konikiem. - zaśmiała się smutno.
-To teraz będę nim ja, moja księżniczko.- uśmiechnąłem się pomimo, że dziewczyna tego nie widziała.
-Jesteśmy. - przykucnąłem, aby dziewczyna mogła bezpiecznie zejść. 
-Ale tu ślicznie. - powiedziała. Zobaczyłem jej szeroki uśmiech. A oczy zaczęły się jej świecić. 
W sumie się jej nie dziwie. Przychodziłem tu jak się kłóciłem z rodzicami. Głównie z tatą. Nie chodziłem się upić jak niektórzy moi znajomi. Ja przychodziłem właśnie tu. Nad niewielką rzekę.
Rozłożyłem koc który miałem w plecaku. Nie był za duży, ale się zmieścimy. Usiadłem i patrzyłem na dziewczynę, która nie przestawała się uśmiechać. 
-Skąd znasz to miejsce? - usłyszałem po chwili.
-Kiedyś coś mnie podkusiło i poszedłem tą ścieżką. Wiem droga tu nie wygląda zachęcająco, ale warto. Spojrzałem tu i wiedziałem, że będę tu częściej, a ważne mi osoby przyjdą tu ze mną.
-A kto tu już był?-zapytała zaciekawiona. Rozsiadła się wygodnie i wpatrywała w prąd rzeki.
 -Jeszcze nikt. Jasne mama jest ważna ale wiesz. - zaśmiałem się.- Jesteś pierwsza. 
Spojrzałem się na Sassy. Zarumieniła się. Chyba to poczuła bo zasłoniła się włosami, żebym nie widział. Szybko natomiast odsłoniłem jej włosy. Spojrzałem jej głęboko w oczy i uśmiechnąłem. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 
-Nie patrz się tak. - przerwała, żeby nabrać powietrza.- bo czuje się niezręcznie. - zaśmiała się. Oderwałem wzrok od jej pięknych oczu i opadłem plecami na koc. Patrzałem w niebo, gdy poczułem, że Sassy układa  się obok mnie. 
-Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś. 
-Nie ma sprawy. Zamknij oczy.
-Co?
-No zamknij. Nie bój się nic Ci nie zrobię.-zrobiłem minę pedofila. Na co dziewczyna się zaśmiała. 
Zamknęła tak jak ją poprosiłem.
-I jak?
-Genialnie. Ta cisza, i jedyne co ją przerywa to szum wody obijającej się o kamienie. 
Leżeliśmy w ciszy. Co chwilę spoglądałem na dziewczynę, która nadal miała zamknięte oczy. 
Po paru minutach do moich uszu dobiegł dźwięk telefonu. Do Sassy zadzwoniła mama.
-Hej, nie wiem. Za 2 do 3 godzin powinna być w domu. No. No. Ja Ciebie też papa.- i rozłączyła się. Siedziała i wpatrywała się w wodę. Ja nadal sobie leżałem. 
Nagle poczułem, że dziewczyna układa głowę na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją i przysunąłem do siebie. To był najlepszy moment w moim życiu. 
Leżeliśmy tak dość długo, ale dochodziła 20:30. 
-Czas się zbierać.-powiedziałem do dziewczyny. 
-Już? Mi tu wygodnie. -zaśmiała się.
-Możemy tu przychodzić ile razy będzie chciała moja księżniczka. - uśmiechnąłem się do niej. Chwilę później znów szliśmy. W sumie to ja szedłem a Sassy siedziała mi na ramionach. 
Na miejscu odstawiłem ją, i zaczęliśmy ubierać rolki. Gdy byliśmy gotowi do drogi podałem rękę dziewczynie. Nasze palce się splotły, a po chwili oczy się spotkały. Patrzeliśmy na siebie w ciszy. Nasze twarze powoli zaczęły się zbliżać, a w końcu usta się spotkały. W tym momencie byłem pewien tego co do niej czuje. 
Oderwaliśmy się od siebie. 
-Czy my jesteśmy?-zapytała lekko zmieszana dziewczyna.
-Tak. - potwierdziłem jej niedokończone pytanie.

Jechaliśmy spokojnie drogą. O tej porze nikt tędy nie jeździ. 
-Załapałam!-krzyknęła dziewczyna pokazując "sztuczkę" której jej uczyłem po drodze. 
-Gratulacje. - klaskałem. 
-Patrz jastrząb.-wskazałem ręką w niebo gdzie przelatywał ptak. U nas bardzo, ale to bardzo rzadko widzi się te patki.  Dziewczyna patrzała w niebo. Ja również. 
Nagle usłyszałem pisk opon a moje czy oderwały się od zwierzęcia, a skierowały się na jezdnię. 
Widziałem jak Sassy leży cała zakrwawiona na ziemi. Samochód z piskiem opon odjeżdża. 
Podjechałem do dziewczyny. Klęknąłem przy niej i sprawdziłem czy oddycha. Na szczęście tak. Wykręciłem numer na pogotowie. Zaraz przyjadą. 
Przed chwilą było tak miło, a teraz? Czułem jakbym stracił ważną część mnie. Dlaczego to ona miała wypadek a nie ja? Dlaczego to ją potrącił ten bydlak a nie mnie? Dlaczego on w ogóle odjechał?
Patrzałem na nieruchomą dziewczynę. Wszędzie pełno krwi. Moje oczy zaczęły zachodzić mgłą.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Wiem. 
Dzisiaj tak drastycznie. Wybaczcie. 
Jeżeli rozdział się spodobał, zostaw komentarz. To motywuje do dalszego pisania.
Pytania? Ask 
Grupa? To tutaj 
 

2 komentarze:

  1. To pewnie ten gnój Alan! Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Liczę na dobre zakończenie. I uuu są razem xd

    OdpowiedzUsuń